wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 23

~Oczami Martynki~
    Oczywiście ja prawie ostatnia wychodziłam z domu. Za mną był tylko Harry. Reszta siedziała już w taksówkach. Już byłam jedną nogą na zewnątrz, kiedy zostałam pociągnięta do środka.
-Czekaj. - usłyszałam cichy szept Harrego tuż przy swoim uchu.
Nie, nie chciałam czekać. Chciałam od niego uciec. On mi nie umożliwia zapomnienia. Zapomnienia, że przecież jest cholernie gorący i mnie pociąga. Ja tego nie chciałam. Nie mogłabym się z nim związać. Nie, na pewno nie z nim.
-Co chcesz? - spytałam wrzeszcząc na cały dom.
Chłopak gwałtownie odsunął się ode mnie. No i o to mi chodziło.
-Czemu krzyczysz?
-A czemu ty szepczesz?
Chłopak popatrzył się na mnie jak na idiotkę. Westchnął i z powrotem się do mnie przysunął. Zesztywniałam. Uparty jest.
-Jesteś mi wciąż winna przysługę. - powietrze z jego ust wylądowało wprost na moich. Byłam zmuszona je wciągnąć.
Wypuściłam je, a on je wciągnął. Czy on chce mi wmówić, że oddychamy jednym powietrzem? Nie no...
-A co chcesz? - czy to nie było zbyt oczywiste?
Żeby mnie nie całował, żeby mnie nie całował, żeby mnie nie całował, oby mnie nie...
-Spędź ten cały wieczór ze mną.
No i kurwa zapeszyłam...
-Ale czemu chcesz go spędzić akurat ze mną? - wyszeptałam. Co? Wyszeptałam?!
-Bo jesteś mi winna przysługę.
Przysunął się jeszcze bliżej. Swoje rozchylone usta wcisnął między moje. Jednak mnie nie pocałował. Stał tak z drżącymi wargami tuż przy oich. Czekał na mój ruch.



 Jednak ja nie byłam w stanie nic zrobić. Stałam tak sparaliżowana. W końcu odsunęłam go od siebie, napotykając jego rozczarowane oczy i przytaknęłam głową. Czym szybciej odwróciłam się na pięcie i wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do taksówki, a zaraz po tym Harry. Zabierzcie mnie stąd...

*kilka godzin później*
Całą imprezę przetańczyłam z Hazzą, ale teraz jest 4 rano, a ja się zbieram z resztą do domu. Alkohol trochę na burzył mi w głowie, ale jeszcze stoję o własnych nogach. Tłoczyliśmy się do wyjścia przez ludzi, którzy mimo później godziny wciąż tu byli i było ciasno. Zostawiali tylko Zayn i Perrie. Poczułam czyjeś zaciśnięte palce na moim nadgarstku. Gwałtownie odwróciłam głowę. Zobaczyłam za sobą Zayna.
-Zatańcz ze mną. - powiedział przekrzykując hałas klubu.
-Chciałam już iść do domu. Wszyscy się już zbierają, nie chcę wracać sama.- odpowiedziałam, choć coś w mojej głowie mówiło co innego.
-Wrócisz ze mną i Pezz. Odprowadzimy ją, a potem pójdziemy do siebie.
-No nie wiem...
-Proszę.
-No dobra.
Chłopak uśmiechnął się wesoło i pociągnął w wir tańca. Wesoło skakaliśmy w rytm muzyki. Przy drugiej piosence stanął bliżej mnie i położył swoje ręcę na moich biodrach. Przecież nie mogłam na to pozwolić. Chwyciłam jego dłonie i zaczęłam kręcić pod nimi piruety, majtać na wszystkie strony. Wyglądaliśmy jak pięciolatki na zabawie karnawałowej w przedszkolu. Zdezorientowany partner błądził za mną oczyma, aż w końcu nie wytrzymał i mnie uspokoił. Chwycił za dłoń i pociągnął w stronę jakiegoś kąta. Chciałam stanąć w miejscu, ale on był za silny. W końcu przycisnął mnie do jakiejś ściany, ręce ułożył nad moją głową i niebezpiecznie się zbliżał. Zatrzymałam go napierając dłońmi na jego brzuch, lecz ten zabrał je ze swojego ciała, żeby przycisnąć je swoimi opierającymi się na mojej tali. Już miał wpoić swoje usta w moje, kiedy szybko się wyrwałam i go odepchnęłam.
-Zayn! Ty masz dziewczynę! - wykrzyczałam na niego zła.
- Właśnie Zayn. I wcale nie jest po drugiej stronie klubu jak myślałeś.
Spojrzeliśmy w stronę dochodzącego głosu. stałam tam smutno-wściekła Perrie. Chłopak zrobił dwa kroki w tył.
- Nie wierzę. Jeszcze godzinę temu twierdziłeś, że mnie kochasz. A teraz? Dziewczyna którą prawdopodobnie chciałeś przelecieć przypomina ci, że masz dziewczynę? Myślałam, że ty będzie mi wierny, a nie osoba, którą znam od kilku godzin i nie zamieniłam z nią 3 zdań. Jesteś żałosny, słyszysz? Żałosny! - wykrzyczała, a łzy spływały po jej policzkach.
Po chwili zaczęła wybiegać z klubu. Zayn stał wpatrując się we mnie i czekając chyba na cofnięcie czasu. Ale ja nie mogłam tak tego zostawić. Ona nie może  w takim stanie sama wracać do domu. Przebiegłam obok Zayna, odsuwając go na bok i pobiegłam za blondynką. Doścignęłam ją tuż przy wyjściu i zatrzymałam.
-Czekaj. Nie możesz sama wracać, coś ci się może stać. Wiem, że on zachował się jak dupek, wiem, że chcesz teraz zniknąć, ale wiem też, że teraz nie jesteś w stanie myśleć. Odprowadzę cię, dobrze?
Perrie patrzyła się na mnie przez chwilę, a potem pokiwała głową na zgodę. Chwyciłam jej dłoń i poszłyśmy w stronę jej mieszkania. Cały czas panowała cisza przerywana tylko stukotem szpilek o bruk. Ciągle trzymałam jej dłoń. To był taki gest wsparcia. W końcu zatrzymaliśmy się pod jej domem. Odwróciła się do mnie i patrzyła prosto w oczy. Jej były załzawione i czerwone.
-Dlaczego to zrobiłaś? Przecież mnie nie znasz. - spytała łamliwym głosem.
-Wiesz, nie jestem dziwką. To że nie znam dziewczyny danego chłopaka, nie oznacza, że mogę się z nim lizać na prawo i lewo. Uprawnia mnie do tego tylko to, że nie wiem, iż on ma dziewczynę, albo po prostu jest wolny. - odpowiedziałam.
-Ale dlaczego mnie odprowadziłaś, czemu zwyczajnie nie olałaś? Większość osób by za mną nie poszła, a ty poszłaś.
-Nie wiem. Po prostu poczułam, że nie mogę cię zostawić samej. Idź już do domu, prześpij się i rano zastanów. To dobrze ci zrobi.
-Nie mogę teraz ciebie zostawić, nie pozwolę żebyś wracała sama. Zostań u mnie na noc.
Popatrzyłam na nią. Chyba ma rację, nie powinnam iść sama. Skinęłam głową i poszłam za nią. Wskazała mi pokój, podziękowałam, umyłam się i poszłam spać. Co prawda jest już przed szóstą, ale to dla mnie noc.

-----------------------------------
Nie widzę sensu pisania, dlaczego to idzie tak wolno. Sama nie znam powodu. Myślałyście, że Fifi zdradzi Mell? Była zdrada, ale nie ta co myślałyście. Wiecie, Mell i Filip są ze sobą krótko, nie mogę ich ze sobą od razu skłócić. Mogę wam powiedzieć, że przez całe opowiadanie Mellodie i Filip pokłócą się tylko raz. A teraz kolejne pytanie:
  • Co się stanie z Zerrie? 
To do napisania. W następny rozdziale Niall i Mell. Potem ślub, na który Fifi idzie z Mell i na nim ważna informacja, a potem zobaczycie. Za dużo wam zdradzam...