Ooohhh... Moja biedna głowa. Koniec z piciem... Czekaj, czekaj. Co ja pomyślałam? Ugh, już okłamuję sama siebie. Alkohol jest zbyt fajny, żeby go nie pić. Bynajmniej... Bynajmniej coś mnie przygniata. Uchyliłam powiekę i zobaczyłam na sobie rozwalonego Filipa. Zrzuciłam go sobie z brzucha i podreptałam do łazienki (okazało się, że jesteśmy w moim pokoju). Tam ściągnęłam ciuchy i weszłam pod ciepły prysznic. Zmyłam z siebie cały brud i wyszłam spod ciepłej wody. Wykonałam wszystko co musiałam i wyszłam z łazienki. Filip spał rozłożony w poprzek łóżka, ręce i głowa zwisały mu poza łóżko, a nogi był dziwnie wykręcone w oddzielne strony. Zaśmiałam się cicho widząc ten obraz. Zeszłam na dół wchodząc bosymi stopami na zimne panele w kuchni i zaparzyłam sobie kawę. Spojrzałam na kalendarz i zmarszczyłam brwi widząc jakąś dopiskę obok dzisiejszego dnia. Podeszłam i wytężyłam wzrok. Na małym kwadraciku przeznaczonym dla mnie (miejsce na dopisanie różnych bzdetów wraz z Martyną dzieliłyśmy na pół. Lewa część moja, prawa jej) widniał wypisany starannym, ładnym pismem: Niall, 16:00. I może uznałabym to za pomyłkę, gdyby nie wyszło, po głębszych oględzinach, że to moje pismo. W głowie przemajaczyło mi, że rzeczywiście się z nim umawiałam jakiś tydzień temu. Spojrzałam na zegarek. Godzina 12:30. Trzeba zrobić pobudkę, ale jeszcze nie wiem kogo budzić. Wytężyłam umysł przypominając sobie, z kim wczoraj wracałam. W sumie nie było tylko Zerrie i Martysi. Ale ich trójka wracała oddzielnie. Narobiłam mega dużo kanapek ze wszystkim po kolei. Wzięłam ze sobą 7 butelek wody i tabletek przeciwbólowych i ruszyłam do walki ze śpiochami. Weszłam do pierwszego pokoju gościnnego i ucieszyłam się, że nie muszę szukać dalej. Cała szóstka spała w jednym łóżku. No prawie... Niall leżał rozłożony ''na szczupaka'' na skos, w druga stronę na jego plecach położył się Louis. Ally i Meg leżały tylko ciałem na pozostałej przestrzeni po bokach łóżka, a nogi miały oparte o ziemię. Liam spał na podłodze, a głowę miał na łydkach Ally. Natomiast Harry leżał po drugiej stronie w podobnej pozycji do Liama, tylko że na nogach Megan. To raczej wyglądało na jakiś projekt szalonego artysty, niż spanie po pijaku, ale niech im będzie. Tylko jak ja mam ich obudzić? I wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Pobiegłam do pokoju obok i wyjęłam z kartonu interesującą mnie rzecz. W ręku trzymając trąbkę (pozostałość po urodzinach Alisy) przygotowywałam się na potworny hałas. Nacisnęłam odpowiednie miejsce i momentalnie w całym domu rozległo się głośne trąbienie. Wszyscy gwałtownie zerwali się. Alisa straciła równowagę i usiadła na głowie Liama, tłumiąc jego krzyk. Megan skuliła kolana, więc głowa Harrego poleciała do góry opadając po chwili na twardą podłogę. Niall zerwał się na nogi, więc Louis spadł prosto na Ally, która ledwo zeszła z Liama powalając ich obu na podłogę. A raczej na brzuch Liasia. Biedaczyna. Nagle zza framugi mojego pokoju wyłonił się biegiem Filip z na pół ściagniętą skarpetką i roztrzepanymi włosami, ledwo wykręcając we framudze drzwi. Rzucił się na mnie, wyrywając z dłoni przedmiot tworzący hałas i wszyscy odetchnęli z ulgą. Po chwili zauważyli na podłodze butelki z wodą, z tabletką na każdej nakrętce. Rzucili się na nie i zaspokoili swoje pragnienia.
- Śniadanie na stole! - krzyknęłam schodząc ze schodów.
Cała chmara mini zombi ruszyła za mną pociągłym tempem. Usiedli przy stole i zaczęli skubać śniadanie. Myślałam, że będą jedli całą wieczność, ale w sumie szybko im poszło. Ja pomimo ponaglającego spojrzenia Filipa nie zjadłam nic. Po prostu nie słuchałam jak ględził, że przecież wczoraj też nic nie ruszyłam i powinnam cokolwiek coś przełknąć. Może i miał rację, ale... Ja nie czułam głodu. i trochę mnie to martwiło, ale to pewnie przejściowe. Po śniadaniu wszyscy stopniowo wychodzili z mieszkania, a kiedy wreszcie udało mi się wywalić Filipa zostałam sama w wielkim domu. Czułam się wolna. Godzina 14:00. Za dwie godziny wychodzę z Niallem do... Dobra, nie wiem gdzie. Jak go spytałam po śniadaniu wzruszył ramionami i powiedział, że coś wymyślimy. Wyciągnęłam z lodówki resztkę sałatki i usiadłam z widelcem w ręce nad nią.
Patrzyłam się posępnym wzrokiem na trochę warzyw, jakby zabiły mi najbliższą osobę, a przecież chciały tylko pomóc. Pokręciłam widelcem
w kapustce, podziubałam ją widelcem i zakręcałam jak makaron spaghetti. W końcu nałożyłam ją na sztuciec i podniosłam do ust. Rozchyliłam wargi i wrzuciłam pierwszą porcję. Przegryzłam raz i automatycznie wezbrały się we mnie mdłości. Wyplułam to co miałam w buzi do śmieci, a resztę z powrotem włożyłam do lodówki. Była dobra, ale jakoś nie mogę jeść. Spojrzałam na zegarek w jadalnio-kuchni i odkryłam, że moje mierzenia się z sałatką zajęło mi godzinę i 15 minut. Szybko zerwałam się z krzesła i popędziłam przez schody, korytarz, swój pokój, aż wreszcie wpadłam do własnej garderoby. Jak dobrze, że nie miewam problemów z ciuchami. Szybko zgarnęłam zestaw i przebrałam się. Do torebki wrzuciłam chusteczki, telefon i portfel, a do ręki wzięłam klucze. Usłyszałam trąbienie z zewnątrz budynku, więc zbiegłam po schodach. Uchyliłam firankę i zauważyłam Nialla opartego o swoje czarne auto. Wybiegłam z mieszkania, zamknęłam je na klucz i przytuliłam się na przywitanie z uroczym blondynem.
------------------------------------------------------
Wiem, jakoś słabo mi idzie pisanie. pytanko:
- Co potoczy się dalej w związku z brakiem apetytu Mell?
Jestem tego ciekawa. Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia czemu nie ma apetytu. Bulimia, anoreksja nie wiem. Świetny rozdział♥
OdpowiedzUsuń