piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 26


 ~Oczami Martynki~
Obudziłam się pod wpływem krzyków dochodzących z dołu. Zmarszczyłam brwi nie rozpoznając głosów. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. O ironio, nie dość, że nie wiem u kogo, to jeszcze nie wiem gdzie... Ale to raczej normalne. Ogarnij dupę, idiotko.Zmarszczyłam brwi, siadając na łóżku i rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu zegarka. Znalazłam go na ścianie na przeciwko łóżka i przeżyłam szok, gdy zobaczyłam godzinę czternastą. Czemu ja tak długo spałam i nie dość, że nie w swoim łóżku, to jeszcze nie w swoim domu? Skupiłam się, sięgając pamięcią wstecz, próbując sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. Pamiętam, że poszłam na imprezę. Och, no tak. Mell i Filip są razem. Jak słodko! Ale ja nie o tym chciałam mówić. Mam skłonności do dygresji*1. No i co na tej imprezie... Ach, no tak, namolny Harry. Jaki on był denerwujący. W ogóle mnie nie spuszczał z oka. Nawet do łazienki za mną poszedł, bo bym mu jeszcze przez okno uciekła. W sumie to miałam taki plan, ale się nie udało, bo... Znowu, kurwa?! Więc właściwie mało wypiłam, bo nawet nie miałam kiedy przez pana Nie-uciekniesz-bo-zaciągnę-cię-za-nogi-Harrego. Powinnam wszystko pamiętać, no ale trzeba się zastanowić, a nie marudzić, że są za małe okna w łazienkach do szybkiej ucieczki i zanim się przeciśniesz, to taki idiota Styles cię stamtąd wyciągnie za nogi. Czyli, że potem mieliśmy wracać, ale Zayn chciał jeszcze ze mną zatańczyć i... Ach, no tak. Jestem w domu Perrie. O kurwa... I co ja teraz zrobię? Jestem w domu prawdopodobnie już byłej dziewczyny, której chłopak mi się podoba i próbował mnie wczoraj, a właściwie to dziś z samego rana pocałować. Na dodatek ktoś u niej jest. Ale się wkopałam... Dobra, ale przecież nie będę tu siedzieć cały dzień. Wstałam, zauważając, że jestem w czyjejś piżamie. Aaa... To ta z szafki, co mi pokazała Perrie. Pomyślałam żeby się przebrać, ale jak sobie przypomniałam o tej niewygodnej wczorajszej sukience, to postanowiłam zostać w piżamie. Jest 654647646958471235896476768574687444463875775987 razy wygodniejsza. Wyszłam na korytarz i rozejrzałam się. Że też nie uważałam jak mnie tu prowadziła i nie pamiętam drogi. Zauważyłam zakręt i mając nadzieję, że za nim są schody podążyłam swoimi stopami w tamtą stronę. Wychyliłam głowę zza róg i rozejrzałam się uważnie. Korytarz ciągnie prosto. Tuptusiałam dalej, a moje stopy robiły się coraz chłodniejsze. Przy końcu korytarza znalazłam  kolejny skręt, a tuż za nim schody, za to na przeciwko mnie były drzwi. I to nie takie jak inne pokoje. Te były przybrudzone czymś brązowym, dawno zeschniętym, klamka była mocno przetarta, były białe, lekko zżółknięte. Reszta charakteryzowała się szałową nieużywalnością i błyszczącym, ciemnym brązem. Sięgnęłam dłonią po klamkę. 'Nie powinnaś'. 'Mi ciebie też miło słyszeć, Mieciu.' 'Doskonale wiesz, że zaglądanie do tajemniczych pokoi, kończy się dla ciebie źle'. 'Oj, to był jedyny raz. Zamknij się już Mietek'.
Otworzyłam drzwi. Wiem, wiem, nie powinnam, to sprawy prywatne, nie musicie mi robić pogawędek moralnym, o tym, że Mietek ma rację. Zajrzałam do środka i zmrużyłam oczy. Był to bardzo mocno oświetlony pokój, a ja zdążyłam się przyzwyczaić do półmroku korytarza. Znalazłam się w... WTF?! Pracownia garncarska?! W prawy rogu było koło garncarskie, a na wprost mnie chyba z tysiąc różnych garnków, figurek, wazonów. Matko Różowa, tego to się nie spodziewałam.Szybko zamknęłam drzwi. Przynajmniej znam jedną z pasji tej dziewczyny. Szybko skierowałam się do schodów i powoli, bezgłośnie skierowałam się na dół. Na szczęście, tutaj rozmieszczenie pokoi pamiętałam. Przeszłam korytarzem do końca i wychyliłam głowę za framugę salonu. Perrie siedziała z zapłakanymi oczyma na kanapie, a wokół niej panoszyła się jakaś trójka dziewczyn. Czy właśnie widzę przed sobą całe Little Mix? Wow... Wyszłam trochę dalej i nabrałam powietrza w płuca.
-Hej... - wydusiłam cicho.
Nagle cztery pary oczu zostały na mnie sprowadzone. Wysiliłam się na jakiś kiepski uśmiech, a one zmierzyły mnie wzrokiem.
-To ona? - spytała Jade patrząc na mnie potępiającym wzrokiem.
Ratujcie mnie, bo ona zaraz mnie pożre wzrokiem. Perrie lekko pokiwała głowa na tak, a cała reszta zerwała się z miejsca i do mnie podbiegła. Zaczęły mnie obchodzić w okół, dotykać policzków, warg, włosów. Czułam się jak jakiś nowy eksponat w muzeum, który oceniają konserwatorzy.
-Dziewczyny, przestańcie. - zareagowała Pezz, widząc moją speszoną minę. 
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, a ona tylko klepnęła kanapę, dając mi znak, abym usiadła obok niej. Szybki krokiem przemierzyłam pomieszczenie i opadłam na kanapę.
-Która godzina? - spytałam.
-Za dziesięć 15. - poinformowała mnie Jesy.
Prawie godzinę włóczyłam się po korytarzu?! Ale jaki on długi i w ogóle. Ale one chyba tu trzy wszystkie cztery mieszkają... Ale nawet jak na 4 osoby to jakoś duży ten dom. W sumie... Dobra, ja i Mell wcale nie mamy o wiele mniejszego. Plus te ukryte pokoje itp.
-Wiecie co... Ja już się muszę zbierać. - stwierdziłam, podnosząc się z kanapy.
-Nie chcesz żadnego śniadania? - spytała Leigh-Anne.
-Coś czuję, że mój żołądek nie będzie tym zachwycony. Zjem w domu. - powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia z... Salonu? Pokoju do odpoczynku? Cholera wie czego. Wbiegłam do góry, w pokoju przebrałam się w swoje ciuchy, chwyciłam szpilki w rękę i zgarnęłam swoje rzeczy do torebki. Jakimś cudem wepchnęłam jeszcze do niej piżamę, żeby ją wyprać i trzymając telefon w dłoni, już bez błądzenia zeszłam na dół. Weszłam z powrotem do pokoju, gdzie siedziały dziewczyny i uśmiechnęłam się do nich.
-Ładna sukienka. - pochwaliła mnie Jade.
Uśmiechnęłam się do niej dziękując i zwróciłam się do blondynki. 
- Perrie, dasz mi swój numer, bo chciałabym z tobą jeszcze potem pogadać?
- Właśnie miałam spytać o to samo. Daj telefon, wpiszę ci. - odpowiedziała Pezz i wyciągnęła rękę.
Podałam jej moją niebieską nokię, a ona szybko wpisała mi 9 cyferek, podpisują je: ''Perrie*_*''.  Uśmiechnęłam się widząc tą przedziwną minkę. Pożegnałam się z dziewczynami i wyszłam z mieszkania. Wcisnęłam słuchawki do uszu, puszczając na telefonie Eda Sheerana. Spokojnie przemierzałam ulice Londynu, zmierzając ku mieszkaniu. Po drodze postanowiłam wpaść do kawiarni, ponieważ mój żołądek powoli wracał do życia. Weszłam do przytulnego pomieszczenia, zwijając słuchawki i wciskając je do kieszeni kurtki. Usiadłam w najbardziej oddalonym stoliku, chwytając kartę. Po chwili podeszła do mnie kelnerka, z miłym uśmiechem. Zamówiłam cafe creme*2 i naleśniki, płacąc od razu.
Nie lubię potem wołać kelnerki trzysta razy, prosząc o rachunek. Nie musiałam czekać długo, a przede mną pojawiły się trzy naleśniki z twarogiem i kawa. Zajęłam się jedzeniem. Byłam już w połowie dania, kiedy zabrzmiał dzwonek oznajmiający przybycie nowych klientów. Odwróciłam wzrok w stronę drzwi i zamarłam. Do kawiarni wszedł Harry... Harry z Zaynem. Ja to mam szczęście, nie ma co. Jednym łykiem dopiłam kawę, wcisnęłam resztę naleśnika do buzi, zebrałam swoje bzdety i przemknęłam do toalety. Wychyliłam głowę, sprawdzając gdzie zajęli miejsca. O ironio, tuż obok wyjścia. Głupi ma zawsze szczęście, nie? Nie miałam zamiaru, przechodzić obok nich i być narażona na rozmowę z moim prześladowcą i zdradliwym idiotą. Ale też nie chce mi się siedzieć w kiblu, Bóg wie ile. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym jak na razie utknęłam. Zauważyłam okno. Całkiem spore. Przecisnęłabym się. ''Nie będziesz ich mogła cały czas unikać.'' ''Mieciu, to moje życie. Wolę później, niż wcześniej.'' ''Jeszcze wspomnisz moje słowa'' ''Och, cicho, bo cię wywalę z głowy.'' Już podchodziłam bliżej, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Gwałtownie odwróciłam się, przez co prawie upadłam, zważając na to, że byłam w szpilkach. Do środka wparowała chyba jakaś kolonia. Z 15 dziewczyn ustawiło się w kolejce i rozpoczęło błyskotliwą dyskusję. Co najśmieszniejsze, po polsku. Czy one na prawdę myślą, że ich nie rozumiem i nie mam pojęcia, że gadają o rodzajach podpasek. Och, ale co się dziwić. Mają maksymalnie 13 lat, a większość mniej. No cóż, są ciekawe, niedoświadczone i... O czym ja myślę?! Nagle jedna z nich przerwała to jakże wciągającą rozmowę, zupełnie innym tematem.
-Ej, a wam też się wydaje, że tam obok drzwi siedzą Harry i Zayn z One Direction? - spytała rudowłosa, chowając głowę do środka i przymykając drzwi.
Reszta nagle rzuciła się do drzwi i wystawiała głowy, przepychając się, aby lepiej widzieć.
-To oni! To na prawdę oni!
-OMG! Zaraz zemdleję!
-Nie wierzę! No normalnie nie wierzę!
-Mam zawał!
-Umieram! O Boże, umieram!
W tym całym zamieszaniu, jakoś udało mi się przepchnąć do wyjścia, a następnie skryć się za ścianą. Coś mi się wydaje, że te dziewczyny zbyt szybko nie wyjdą z tej łazienki. Mam tylko jedno wyjście. Męska... Przemknęłam wąskim korytarzem i znalazłam się przy wejściu do męskiej toalety. Raz się żyje, co nie? Weszłam szybko do pomieszczenia. Przy pisuarach stało 2 gości w zielonych, wysokich kapeluszach. Dodatkowo mieli na sobie białe t-shirty i zielone spodenki na szelkach. Serio? Zjazd leprekaunów (nie wiem jak to odmienić, chodzi o mniej więcej to)? Spojrzeli na mnie, rozszerzając oczy ze zdziwienia. Uśmiechnęłam się do nich, szybko zmierzając do okna na końcu toalety. Otworzyłam je. Zostawiłam na podłodze torebkę i szpilki i wdrapałam się do góry. Wyskoczyłam przez okno, nie zważając na wpatrzonych we mnie karłów. Wychyliłam się sięgając po buty, kiedy nagle zaczął dzwonić mi telefon. Zaklęłam pod nosem w ojczystym języku, zderzając się z jeszcze większym zdziwieniem karłów. No tak. Wchodzi dziewczyna do męskiego, wyskakuje przez okno i gada w jakimś dziwnym języku. Normalka... Wyjęłam telefon z torebki i wisząc z głową w dole, rozpoczęłam rozmowę z Meg. Ona też se zawsze znajdzie odpowiedni moment na ploteczki.
-Cześć Megan. - rozpoczęłam po angielsku. Myślałam, że tym karłom, oczy ze zdziwienia wyjdą z orbit.
-Hejka. Mam nadzieję, że zbytnio nie przeszkadzam w uciekaniu przed kłopotami.
-Ja i kłopoty? Nigdy.
-Wiesz, że zaczęłam z Ally zapisywać wszystko do zeszytów. W sensie, twoje pakowanie się w kłopoty.
-Serio? - zacięłam się w połowie drogi do szpilek. - I ile już tego jest?
-Trzy bruliony A4.
-Och, to sporo. Wiesz, ja teraz zbytnio nie mogę gadać. Oddzwonię, oki?
-Do usłyszenia.
Rozłączyłam się i mając w dłoni torebkę, szpilki i telefon, zjechałam na dół. Podciągnęłam się na rękach i uśmiechnęłam do skrzatów.
-Zamkniecie za mnie okno? Byłabym wdzięczna. - puściłam im oczko i opuściłam się na ziemię.
Nałożyłam szpilki, chwyciłam torebkę i ruszyłam do domu, ignorując przenikliwe spojrzenia przechodniów.
-------------------------------------------
*1 dygresja - odejście od głównego tematu narracji i rozwijanie w jej obrębie innych tematów luźno lub nawet nie związanych z utworem
*2 Cafe creme -  napar kawowy z lekko parzonym mlekiem
 -------------------------------------------
Pytaniaaaaaaaaaa:
  • Jakie relacje zawiążą się pomiędzy Perrie a Martyną?
  • Co myślicie o Mietku, mieszkającym w głowie Martyny?
No to taki dłuższy rozdział. Przynajmniej mam takie wrażenie. Niedługo (9.08) dodam do zakładki: 'bohaterowie' resztę Little Mix. Ale już raczej zbiorowo, bo one będą się tylko przemykały przez opowiadanie. To do napisania, miśki.
 

1 komentarz:

  1. Peri i Martyna będą przyjaciółkami. Haha Mieciu♥
    Świetny rozdział♥♥

    OdpowiedzUsuń