sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 28

~Mellodie POV~
Mój słodki sen o różowych jednorożcach przerwało walenie do drzwi. Zaklęłam pod nosem zastanawiając się, co za idiota mnie budzi. Otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach. Plecy bolały mnie niemiłosiernie. No, na przyszłość będę wiedziała, żeby nie spać w salonie... Dobra, wszyscy wiemy, że i tak będę tam spała. Nie ważne. Pukanie do drzwi rozległo się ponownie, a ja spojrzałam na zegarek. Szósta dwadzieścia?! Kogo tak powaliło na łeb?! Postanowiłam olać moich mało miłych gości i z powrotem opadłam na kanapę. Przekręciłam się na prawy bok i już prawie zasnęłam, kiedy z amoku wyrwały mnie znajome, podniesione głosy. Po chwili zostałam wytrząśnięta na wszystkie strony i doszczętnie rozbudzona. Kiedy uspokoiłam kręcenie się głowy, zobaczyłam przed sobą kłócących się Nialla i Louisa, którzy z rozmachem gestykulowali i robili głupie miny. Patrzyłam na nich i próbowałam cokolwiek wyłapać z ich rozmowy, ale okazało się to niemożliwe.
-Ej, chłopaki... - zaczęłam cichym, schrypniętym głosem.
Odchrząknęłam.
-Ej, chłopaki, obudzicie Martynę. -powiedziałam już normalnym głosem.
Ci dalej się kłócili. No to na cholerę mnie budzili?
-Idioci! - wrzasnęłam.
Chłopacy przestali się kłócić i spojrzeli na mnie.
-Bo ten niedorobek... - zaczął Louis wskazując palcem na blondyna.
-Sam jesteś niedorobiony! - wrzasnął Niall i oboje z powrotem zaczęli się kłócić.
Podczas, gdy ja przyglądałam się ich jakże inteligentnej wymianie zdań na temat życia intymnego ich rodziców, Martyna zdążyła obudzić się, zdrowo przeklnąć tą dwójkę idiotów, odkleić cukierki z włosów i pójść do siebie, dospać. Kiedy w końcu nie wytrzymałam, zaczęłam na nich wrzeszczeć, żeby się uspokoili i mi powiedzieli, dlaczego budzą mnie tak wcześnie, na dodatek wchodząc bez zaproszenia. Lekko przestraszeni moim nagłym wybuchem, opadli na kanapę, robiąc naburmuszone miny. Wyglądali jak pięciolatki, którym ktoś zabrał lizaka.
-O co chodzi? - spytałam wnerwiona całą sprawą, choć nie wiedziałam o co chodzi.
-Ten idi... - zaczął Lou, ale nie dokończył słowa, bo przerwałam mu mrożącym spojrzeniem. - to znaczy Niall, ukradł mi lizaka.
-Nic ci nie ukradłem! - zaprzeczył Niall, tupiąc nogą w parkiet.
-Kłócicie się o lizaka? Serio? Budzicie mnie przed siódmą, bo kłócicie się o debilną landrynkę na patyku? - spytałam ich, nie dowierzając, że istnieje taka głupota.
-To nie był zwykły lizak! - oburzył się marchewkowy potwór.
-No to opowiedz mi, ymmm.... Opowiedz mi historię tego lizaka, Louis.- wzdychnęłam ciężko.
-Wczoraj mieliśmy wieczorem podpisywanie płyt w galerii, ymmm... Nie pamiętam jakiej. Już przy samym końcu podeszła do mnie, taka pięcioletnia, przesłodka dziewczynka. Podpisałem jej płytę, a ta mi dała jeszcze tego lizaka. Był taki duży, w kształcie serca, a przez środek był przeciągnięty biały lukier i to wyglądało, jakby ten lukier spajał obie części tego serca. Powiedziała, że wiem o zerwaniu moim i El i życzy mi, żebym znalazł kogoś, kto spoi moje złamane serce, jak ten lukier w lizaku i se poszła. To było przeurocze, więc nie zjadłem tego lizaka, tylko wcisnąłem go do doniczki w kuchni. Rano schodzę, lizak jest. Potem wszyscy poszli do pokoi i tylko Niall został w kuchni, oferując, że posprząta. Jak wróciłem, blondyna nie było, a lizaka też brak. Wszyscy znamy jego zamiłowanie do słodyczy, więc to po prostu pewne, że mi go ukradł, a nie chce się przyznać. - Louis zakończył swój monolog, podrzucając ręce w geście bez aprobaty i oparł się na kanapie, robiąc obrażoną minę.
-Nic ci do cholery nie ukradłem. - syknął Niall, patrząc zabójczym wzrokiem na Louisa. - Posłuchaj. Posprzątałem w tej kuchni i zwyczajnie wyszedłem, idąc do siebie, żeby się przebrać. Gdybym chciał jakiegoś pieprzonego lizaka, to bym poszedł do sklepu, a nie wyciągał z doniczki w kuchni! - Niall zaczął podnosić głos, więc go szybko uspokoiłam, ruchem dłoni.
-Lou, idź do domu i sprawdź, czy ten lizak zwyczajnie nie leży gdzieś obok, może spadł za tą doniczkę, czy pod parapet. Uspokój się i zastanów, czy może go gdzieś nie przekładałeś. Ni, ty zostań tu jeszcze przez chwilę. - stwierdziłam załamanym głosem. Już wiem o co tu chodzi.
Szatyn, posłał mi mordercze spojrzenie i wyszedł z mieszkania. Niall siedział na kanapie, uchichrany i zadowolony z siebie jak nigdy.
-Schowałeś mu tego lizaka, prawda?
Blondyn spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Na prawdę nie wiedział, że tak łatwo go przejrzeć?

~Niall POV~
-Schowałeś mu tego lizaka, prawda? - spytała mnie Mell karcącym tonem.
Zdziwiony spojrzałem na nią. Jak ona mnie łatwo rozgryzła... Ale jak? Przecież nie dałem żadnej wskazówki. Nic. Zero! Jak to możliwe, że ona zna mnie lepiej ode mnie? Jakim cudem jest w stanie odgadnąć każdą moją myśl, bez mojego najmniejszego słowa. Ona jest mi, aż tak pisana, czy ja jestem aż tak przewidywalny? Skłam.
-Pod lodówkę... - mruknąłem.
Co?! Ja wcale nie chciałem tego powiedzieć! Miałem powiedzieć, że na prawdę nie mam nic z tym wspólnego. Spokojnie, z tego jeszcze da się wybrnąć, Horan.
-Po co? - spytała przeszywając mnie spojrzeniem
Powiedz, że nic nie zrobiłeś, powiedz, że nic nie zrobiłeś. Kłam, Horan.
-Chciałem, żebyś usłyszała o tej dziewczynce. Byłem pewny, że tu przylezie, oskarżając mnie o zjedzenie go. A tak byś o niej nie wiedziała. - moje usta mnie zdradzają!
Czemu nie mam nad sobą kontroli?! Niech cię pierun trzaśnie, Mell. Zbyt mocno na mnie działasz.
-Niall. - wzdychnęła, przymykając powieki. - Idź i oddaj mu tego lizaka. - stwierdziła głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Byłem już przy drzwiach, kiedy jej drobne paluszki, oplotły moje ramię. Spojrzałem się w jej stronę.
-Mogę pozbierać części, ale nigdy nie będę potrafiła ich skleić. - spuściła wzrok i weszła w głąb mieszkania, zamykając przede mną drzwi.
Co to mogło oznaczać?

~Oczętami Mell~
Niech was cholera weźmie i to całe pierdolone One Direction! Po prostu. Grrrr... Czy w całej piątce, tylko Liam jest normalny? Z wściekłością odklejałam cukierki od kanapy i wywalałam je z papierkami do kosza. Kiedy wszystko wyglądało w miarę czysto, zebrałam się na górę i wlazłam pod prysznic. Siedziałam tam z dwie godziny, myśląc nad swoim życiem. Wrócił Sebastian, powtarzając koszmar moje życia. Niedługo rozpoczyna się rok szkolny. Będę miała na głowie egzaminy, które muszę zdać jak najlepiej. Przecież to ostatni rok. Chce zdobyć dobra pracę i wreszcie uwolnić się do końca od rodziców. I pomimo, że prawie ich nie widzę, to i tak jestem od nich w uzależniona finansowo, co mnie dobija. A jakby tego było mało... Zakochałam się. Zakochałam się w trójce chłopaków. I nie kocham ich równo. I pewnie sobie myślicie, że powinnam być z tym, którego kocham najmocniej. Ale to kłamstwo. Bo zranię go. Wiem, że zraniłabym tego uroczego blondaska, darząc go miłością. Bo nie potrafię pokochać do końca. Nie umiem radzić sobie z miłością, bo rzadko ją doświadczam. I co z tego, że na drugim miejscu stoi Lou, skoro on nie potrafiłby przyjąć tej miłości? Skoro nie rozumie czym jest troska, tęsknota i zaufanie? Jeśli nie potrafi starać się o lepsze jutro? A Filip jest najlepszym rozwiązaniem. Bo kocham go. Każdy jego szczegół. Od uroku, przez wady, głupotę, po inteligencję. Kocham te jego zadziorne uśmiechy i urywane zdania. Kocham w nim wszystko, co widzę i tego co nie, też. I wierzę, że on też mnie tak kocha. I wiem, że oboje jesteśmy tacy sami. Tak samo spragnieni uczuć. Wychodząc spod prysznica, natychmiast udałam się do garderoby, naciągając na siebie, pierwsze ciuchy, które wpadły mi pod rękę, zważając na to, że jest chłodno. W rezultacie uzyskałam to, więc w sumie nie jest najgorzej. Miałam zamiar wyjść. Po prostu wyjść i krążyć po mieście bez celu. Może bym się zgubiła i już nigdy nie wróciła do dawnego życia... A tak po za tym, to jutro jest ślub, a ja nie mam żadnego prezentu. Wrzuciłam do torebki portfel, telefon i klucze i zeszłam na dół. Chwyciłam za klamkę i mocno pociągnęłam z rozmachem otwierając drzwi. Zdziwiłam się, kiedy zastałam za nimi Filipa, sięgającego palcem do dzwonka. Przechyliłam głowę, przyglądając się jego minie, kiedy mnie zobaczył.
-Cześć skarbie. - powiedział otwierając ramiona.
Natychmiast znalazłam się w ich mocnym uścisku. Czułam się tam bezpieczna, potrzebna i kochana. I wtedy poczułam, jak bardzo go potrzebuję i jak bardzo tęskniłam, kiedy go nie było.
-Tęskniłam. - szepnęłam w jego koszulkę.
Pachniała płynem do płukania, zmieszanym z jego perfumami i nim samym. Powalająca mieszanka, która uzależniła mnie od siebie i powiedziała, że tylko ona będzie moim kojącym zapachem. Że tylko ona będzie w stanie zaspokoić moje zmysły. Chwilę potem odsunęłam głowę od jego torsu i wspinając się na palce, pocałowałam jego usta. Smakowały czekoladą, trochę gorzko i miały tytoniowy posmak. Odkleiłam się od niego, co spotkało się z jego jękiem niezadowolenia.
-Ej, wracaj tu do mnie. - mruknął i z powrotem wpił się w moje usta. 
Poczułam motylki w moim brzuchu, które pulsowały do serca, po czym rozchodziły się po całym ciele. Nasze wargi łączyły się w czułym pocałunku, jakby był to ostatni raz, kiedy jest to nam dane. Kiedy już skończyliśmy, wtuliłam się w jego ciepłe ciało i wsłuchiwałam się w przyśpieszone bicie serca. Odchyliłam głowę, patrząc w jego brązowe tęczówki.
-Myślałam, że zobaczymy się dopiero jutro przed ślubem. - powiedziałam,robiąc krok w tył.
-Wiem, ale tak jakoś zatęskniłem. Po za tym - przechylił głowę w bok - nie mam prezentu.
-Nie przejmuj się, ja właśnie też teraz po niego idę. - zaśmiałam się i całkiem się oddaliłam.
Chwyciłam jego dłoń i zaczęłam iść w stronę bramki. Wtedy pociągnął mnie za rękę, prowadząc w zupełnie inną stronę. Zdezorientowana, podążyłam na ślepo za nim. Kiedy wreszcie udało mi się, spojrzeć na cel podróży, okazało się, że to jego auto. Filip zaśmiał się cicho, patrząc na moją zdezorientowaną minę. W końcu, wcisnął mnie do samochodu i ruszył z podjazdu. Zatrzymywaliśmy się przy różnych sklepach, robiąc mega zestaw ślubny i doskonale się przy tym bawiąc. Na koniec zawieźliśmy to wszystko do niego i poszliśmy na spacer. W mieście zatrzymaliśmy się w jakimś barze, bo przecież trzeba coś zjeść. No to wpadłam... Siedziałam z głową w menu, myśląc jak wybrnąć z tej sytuacji. Niestety, zanim zdążyłam wymyśleć coś sensownego (na pewno nie będę uciekać przez okno w męskiej jak Martyna), podeszła do nas blond włosa kelnerka. Filip zamówił jakieś coś dziwnego i wtedy uwaga zwróciła się na mnie.
-A ty co chcesz, słońce? - spytał mnie Filip, widząc, że zbytnio nie ogarniam, co tutaj robię.
Odchrząknęłam i spojrzałam na kelnerkę.
-Ja tylko czarną herbatę, poproszę. - powiedziałam, mając nadzieję, że Filip nie sprzeciwi się.
-Poczeka pani chwilę. - zatrzymał kelnerkę Fifi, patrząc na mnie przenikliwym spojrzeniem.
-Jadłaś coś dzisiaj? - spytał po polsku, mając nadzieję, że blondyna nas nie zrozumie.
-Pewnie. Przecież nie mogłabym siedzieć cały dzień bez jedzenia. - skłamałam, czując jak wiruje mi w głowie.
-Kłamiesz. - syknął. - Kiedy ostatni raz coś jadłaś? Szczerze. - jego chłodny ton zmroził mnie do szpiku kości. Nie musiał nawet podnosić tonu, żeby mnie zmusić do prawdy.
-Wczoraj rano, ale i tak potem zwróciłam. - przyznałam się, spuszczając głowę.
-Będą jeszcze trzy naleśniki z czekoladą. - poinformował kelnerkę, zmieniając język na angielski, która prawie natychmiast po tym zniknęła nam z oczu.
-Czemu ty nic nie jesz? - spytał się mnie, podtrzymując konwersację po polsku.
-Nie wiem. Próbuję, ale od razu mi nie dobrze i zwyczajnie nie daję rady. - powiedziałam łamiącym się głosem, czując jak po policzku cieknie mi łza.
Filip natychmiast podniósł rękę, ścierając palcem słoną ciecz i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Złapał moją dłoń, wślizgując swoje palce miedzy moje.
-Wszystko wróci do normy. Obiecuję. - zapewnił mnie i posłał mi swój firmowy uśmiech. Taki na specjalne okazje.
Kiedy w końcu mój chłopak wmusił we mnie 1,5 naleśnika i wypiłam swoją herbatę, udaliśmy się w dalszy ciąg wycieczki. Biegaliśmy po zakątkach Londynu śmiejąc się i wygłupiając. Teraz było już po 22, a ja siedziałam na plecach Filipa, który szedł po moście. Z góry widzieliśmy światła miasta, auta poruszające się po drogach i ludzi szybko zmierzających po pracy do domu i tych, którzy wraz ze znajomymi tłoczyli się do pobliskich klubów i pubów. Każdy z nich miał swoje życie, własne marzenia, problemy, smutki i radości. A ja czerpiąc teraz z życia ile dam radę wczepiałam się w plecy mojego wybranka, czując się najszczęśliwszą osobą na ziemi. Czułam, że nikt nie może mi odebrać tych chwil i one na zawsze pozostaną ze mną. Bo mogą mi odebrać wszystko, ale nigdy nie uda im się zabrać moich wspomnień. Ludzie z przejeżdżających aut, rzucali na nas spojrzenia i zaraz z powrotem ginęli w gąszczu ruchu ulicznego. Piesi przechodzili, zwracając na nas uwagę, albo i nie i przechodzili dalej. Codziennie na ulicach spotykam tysiące osób. Tych młodych i tych starszych. Tych zdrowych i chorych. Pełnych sił i tych już wymęczonych. Skaczących z nogi na nogę i tych na wózkach inwalidzkich. Szczęśliwych i smutnych. W grupie i samotnych. A tak na prawdę, kiedy minę ich nawet ze sto razy, nie zapamiętam ich. Bo oni nic nie wnieśli do mojego życia. Byli tylko kolejną jednostką na Ziemi i w pamięci zostaną nam tylko te twarze, które dały nam cokolwiek do zapamiętania, które dały nam wspomnienia i część swojej historii. Bo tak na prawdę, kiedy w końcu przyjdzie koniec, nie będziemy mogli mieć przy sobie pieniędzy, drogich ciuchów, mieszkania, play station, ani nic z tych rzeczy. Zostaną nam tylko nasze czyny i myśli. Moje przemyślenia, przewał mój chłopak, stawiając mnie na ziemi i przyciskając do barierki. Poczułam jak mocno dociska swoje usta do moich i zachłannie je całuje. Szybko oddałam pieszczotę.
Wróciliśmy do mnie i opadliśmy na kanapę. Była godzina 24 i mocno postanowiłam, że Filip nie będzie wracał sam o tej porze, a nie mogę mu pożyczyć auta, bo rano będę go potrzebowała. Mimo jego zapewnień, że nic mu się nie stanie nakazałam mu zostać u mnie i koniec kropka.Kilka minut przed pierwszą, weszliśmy na górę. Dałam Filipowi koszulkę mojego kuzyna i sama przebrałam się w piżamę. Położyliśmy się i po kilku minutach spaliśmy wtuleni w siebie.

-----------------------------------------
Pa dum tsss! Jest 28, który znowu dzieliłam na dwie części. Jak mówiłam, postaram się dodać 29 przed rokiem szkolnym, ale nie obiecuję. Pytanie:
  • Czy Niall oddał lizaka Louisowi?
Nie musicie mi mówić jakie to pytanie twórcze i inteligentne. Serio, jestem tego ciekawa. Ale jeśli ktoś by jeszcze chciał się mnie o coś zapytać, to macie mojego aska . No i to chyba już. Do napisania, miśki.

5 komentarzy:

  1. Do napisania ! I raczej Niall tego lizaka nie oddał Louis'owi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah! Nie oddał mu go. Nialler. Boski c;

    OdpowiedzUsuń
  3. trochę nieczytelna czcionka, odpychająca.. zmień na jakąś standardową i będzie ok <3
    http://flowersareourbeginning.blogspot.com/
    Matka Louisa ma poważne problemy zdrowotne, a mianowicie raka. Ledwo wiąże koniec z końcem więc nie może zebrać sumy 100tyś w trzy miesiące. Pomaga jej syn. Dostał pracę w kwiacarni, co najdziwniejsze bez żadnego wykształcenia. Ale czy na pewno będzie tam składał bukiety?
    KIM NAPRAWDĘ LOU MA BYĆ W TEJ PRACY? CZY ZNAJDZIE KOGOŚ KTO GO WESPRZE..
    http://flowersareourbeginning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę rozprasza mnie ta czcionka i jej kolor, ale ogólnie bardzo fajnie ;)
    Strasznie podoba mi się swój styl pisania kochana... ;)
    Dopiero co znalazłam Twojego bloga i powiem Ci, że już stałam się jego wielką fanką :D
    Gdzie mogę zaobserwować Twojego bloga?
    Mam nadzieję, że zajrzysz też do mnie ;)
    http://moja-historia-o-one-direction-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzałam zmienić czcionkę i kolor.
      Dziękuję za miłe słowa. Dodają dużo otuchy. Nie kontroluję tego jaki piszę. Nie zastanawiam się nad zdaniami. Piszę jak leci i dopiero potem dodaję poprawki. Także twoje słowa są jeszcze milsze. Zostałaś fanką? Bez przesady... Wystarczyły poprzednie słowa.
      Przed chwilą dodałam gadżet, dzięki czemu możesz łatwo mnie zaobserwować. Tylko nie wiem, czy to ma sens. Przeczytaj moją ostatnią notkę, a jeśli nie widzisz, to masz link: http://pocosiemartwic.blogspot.com/2013/09/wszystko-ma-swoj-poczatek-i-koniec.html
      Oczywiście zajrzę do ciebie i zostawię jakiś ślad.
      Tymczasem zapraszam cię na mojego drugiego bloga, którego piszę z mega utalentowaną dziewczyną: bolalo-boli-bedziebolec.blogspot.com

      Usuń