--------------------------------------------------
Leciała głośna muzyka. Wszyscy piszczeli. Każdy dookoła tańczył. Przez tłum zauważyłem pociągającą sylwetkę blondynki. Podszedłem do niej. Złapałem w talii i poprosiłem do tańca. Potem samo jakoś się potoczyło... Przecież [T.I.] wróci do domu rano.
Obudziłem się mocnym bólem głowy i potworną suchością w ustach. Uchyliłem powieki. Leżałem w sypialni. [T.I.] pewnie już wstała, bo nie było jej obok. Wczoraj za dużo wypiłem, mam nadzieję, że nie będzie zła. A nawet jeśli będzie, to ma za co. Wygrzebałem się spod kołdry i ubrałem jakieś dresy, które były na wierzchu. Zszedłem na dół. W holu potknąłem się o dwie duże walizki. Podniosłem je. Były zapakowane. Tylko po co? Czyżby [T.I.] miała gdzieś dzisiaj wyjechać, a mi wyleciało to z głowy ? W salonie jej nie było. Za to zastałem ją w kuchni. Całą zapłakaną i wściekłą. Obok niej leżały dwa talerzyki. Czyli ktoś tu musiał być.
- Kochanie, co się stało ? Ktoś ci coś zrobił ? - spytałem cały zmartwiony. Ona rzadko bywała w takim stanie.
- Ty mi coś zrobiłeś. - wyszeptała. Byłem zleksza zszokowany.
- Ale jak to ?
- Normalnie. Miałam być o 12 rano od El, ale wróciłam wcześniej, bo mnie głowa bolała. Wróciłam gdzieś koło 2 w nocy. Idę do naszej sypialni. Otwieram drzwi, a ty tam zabawiasz się z jakąś blondynką. Nie zwróciłeś na mnie uwagi. Ona też. Więc resztę nocy przesiedziałam na kanapie. Ona wstała pierwsza. Zjadłyśmy śniadanie, porozmawiałyśmy. Całkiem miła osóbka. Nie miała pojęcia, że masz narzeczoną, a właściwie to miałeś. Kazała przekazać, że jesteś pieprzonym samolubem i robi jej się niedobrze na dźwięk twojego imienia. Mi zresztą też. - teraz sobie przypomniałem.
Wczoraj był wieczór kawalerski Lou. [T.I.] była u Eleanor na panieńskim. Jutro przecież biorą ślub. Zawaliłem. Jaki ja byłem głupi. Czemu zawsze przesadzam z alkoholem ?
- Powiesz coś, czy mogę już iść ? - spytała.
- Ale jak to iść ? Gdzie ?
- Liam, czy ty myślałeś, że będę potrafiła zostać z tobą ? Skąd mogę mieć pewność, że to był pierwszy i ostatni raz. Może za każdym razem, kiedy wyjeżdżałam z domu zapraszałeś tu inne ? Straciłeś moje zaufanie. Żegnaj. I wiesz co, żałuję, że dałam przedrzeć ci się przez całą moją duszę. Brzydzę się tobą, a jeszcze bardziej sobą. - mówiąc to, poszła po walizki i do wyjścia.
- Ale nie odchodź. Ja cię potrzebuje. Ja nawet nie pamiętam żądnej blondynki. To jakiś głupi żart, prawda ? Powiedz, że to ukryta kamera. - wypowiedziałem na skraju załamania. To jakiś idiotyczny kawał. Ona zaraz wpadnie mi w ramiona ze śmiechem, że dałem się nabrać.To nie może być prawda, nie. Ja tego nie wytrzymam.
- Głupim żartem, było to, że obiecałeś nigdy nie zranić, a ukrytą kamerą nasze wspólne chwile. Tylko to ty, zacząłeś to show. Ja go skończę. Zaufałam ci. - odwróciła się i wyszła z mieszkania. W ostatnim momencie złapałem jej ramię. Odwróciła się.
- Co znowu ?! - wykrzyczała.
- Kocham cię... - wyszeptałem.
- Szkoda, że zapomniałeś. - wyrwała się z uścisku. - Tylko nie spóźnij się jutro do kościoła. - to były ostatnie słowa, jakie od niej usłyszałem, póki nie zniknęła mi z oczu.
Stałem w drzwiach i nie mogłem uwierzyć. Jak mogłem jej to zrobić ? Przecież, tak cholernie ją kocham. Miałem nie pić, ani trochę na tej imprezie, ale zjawił się Harry i namówił mnie na drinka, za zdrowie pana młodego. I zamiast jednego, wypiłem z 20. Co ja narobiłem ? Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Obiecałem jej, że nie zranię. Jak widać, nie dotrzymałem obietnicy. Zamknąłem z hukiem drzwi. Byłem wściekły na siebie. Co ja najlepszego zrobiłem ? Myślałem, że mam problem, bo ostatnio Dan chciała do mnie wrócić, ale teraz to jest gorzej. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem je z rozmachem. Za nimi stała osoba, której najmniej teraz chciałem widzieć. Dan spojrzała na mnie i otworzyła usta, by z powrotem je zamknąć. Pochyliła głowę. Postała, postała, a ja byłem już zniecierpliwiony, wreszcie zaczęła:
- Widzę, że nie jesteś w zbyt dobrym humorze, ale skoro już ty przyszłam, to powiem to co chciałam. Wiem, że już o tym rozmawialiśmy, ale... - przerwałem jej pocałunkiem. Nie wiem dlaczego. Może chciałem przerwać jej bezsensowną wypowiedź, może pragnąłem czyjejś bliskości, może chciałem jakiegoś mocnego doznania, po tym co się przed momentem stało, a może ona wciąż mnie pociągała. Wiem, że zrobiłem to pod wpływem impulsu, pod presją chwili. Na pewno nie zrobiłbym tego, gdybym myślał trzeźwo. Ale byłem cały czas zszokowany sytuacją z [T.I]. Dziewczyna z chęcią oddała gest. Staliśmy w drzwiach, nie przejmując się niczym. Nagle ktoś głośno odchrząknął za nami. Dzisiaj jest jakaś tragedia. Nawet całować nam się nie dadzą. Dan chciała przerwać ten moment, ale jej nie dałem. Co najwyżej tamta osoba poczeka, mam to w dupie.
- Nie chcę przeszkadzać, ale chciałabym wejść. Zostawiłam w kuchni portfel. - usłyszałem zdenerwowany i pełny bólu głos [T.I.]. Myślałem, że nie mogę tego bardziej spieprzyć, a jednak... Oderwałem się od Danielle. Odszedłem na bok. [T.I.] poszła do kuchni. Wróciła z portfelem w ręce. Już miała wychodzić, kiedy nagle się odwróciła.
- Jeszcze jedno. - wyjęła klucze. Odpięła jeden z nich. Potem zdjęła z palca pierścionek zaręczynowy. Włożyła mi to do ręki.
- To już nie należy do mnie. Dan, kotku. - zwróciła się do speszonej dziewczyny. - Dobrze ci radzę, odpuść go sobie. Jeśli on zdradzał cię ze mną, to wiedz, że zdradził nas dwie dzisiaj w nocy. Ale ma dobry gust. Dziewczyna była ładna i mądra. Życzę dobrych wyborów. - odeszła. Chciałem ją zatrzymać, ale nie mogłem. Byłem sparaliżowany. Cały czas patrzałem na dwie rzeczy w mojej dłoni. Niby nic, a znaczy tak wiele. Najpierw odeszła z tym, czyli miałem jeszcze szanse, ale teraz do końca ją straciłem. Podniosłem wzrok na Dan. Ona też nie była zadowolona.
- Czyli zdradziłeś ją. Odeszła pewnie nie dawno i dała ci jeszcze szanse, bo dopiero przed chwilą oddała klucze i pierścionek i mnie całowałeś ? Jesteś cholernym idiotą i samolubem. Jak byłeś jeszcze ze mną, to też mnie zdradzałeś ? Jak mogłam chcieć cię odzyskać ? Czemu byłam taka głupia ? Po co robiłeś mi tą pierdoloną nadzieję pocałunkiem ?! Jesteś nikim. Zmieniłeś się i wcale nie na lepsze. - także odeszła.
Nikt mnie nie chce. Nie dziwę się. To jak się zachowałem było potworne. Jak ostatni dupek. Na miejscu dziewczyn też bym tak postąpił...
Na ślubie [T.I.] była druhną Eleanor. Wyglądała pięknie. Nie było widać, że płakała, że niedawno przeżyła ciężkie wydarzenie. Idealnie zamaskowana. Tylko, że ja i tak zauważyłem w jej oczach ból, a gdy na mnie spojrzała to pieprzone rozczarowanie. Czułem się z tym źle. Ale przecież nie mogłem tego pokazać. Siedziałem całą mszę, a potem wesele z przyczepionym uśmiechem i tańczyłem jak gdyby nigdy nic. Poprosiłem nawet [T.I.] do tańca. Wyciągnęła nawet dłoń w moją stronę, ale wtedy zawołała ją El, więc przeprosiła i poszła do przyjaciółki. Tak mało brakowało. Wątpię, że chciała ze mną zatańczyć, bo miała na to ochotę. Raczej nie chciała robić wielkiego zamieszania. Jeszcze nikt nie wie, oprócz El, że nie jesteśmy razem. Pomimo wszystko, ona nie zrobiła ze mnie ostatniego dupka. Przecież mogła wszystkim opowiedzieć, że ją zraniłem. Rozniosłoby się to po świecie, że sławny Liam Payne z one direction zdradził swoją narzeczoną podczas wieczoru kawalerskiego Louisa Tomlinsona. Ale nie zrobiła tego. Ale ona nie pragnęła zemsty. Nie chciała upokorzyć mnie tak, jak ja ją. Była silna, ale delikatna. Potrzebowała troski, ale jej nie chciała. W końcu z powrotem do mnie podeszła.
- Czy wspólny taniec, dalej aktualny ? - spytała melodyjnie i spokojnie.
- Oczywiście. - złapałem ją w talii i tańczyliśmy do rytmu piosenki.
Ale to nie było to co kiedyś. [T.I.] była znacznie dalej ode mnie i nie trzymała mojej dłoni jak kiedyś. Patrzyła w moje oczy, ale już bez czułości. Nie opierała swojej głowy o moje ramię. Jednak dalej poruszała się lekko i prosto.
- Musimy wymyślić jakąś głupią historyjkę, dlaczego zerwaliśmy. - powiedziała nagle.
- Ale po co ? - spytałem zdezorientowany.
- Wiesz. Możemy powiedzieć prawdę, mogę opowiedzieć historyjkę, jak mnie zdradziłeś, a potem całowałeś się z niczego nie świadomą Dan, ale po co robić szum ? Łatwiej będzie powiedzieć, że uczucie już wygasło, albo brak czasu. Nie chcę też, żeby chłopcy o tym wiedzieli. Niech to pozostanie między mną, tobą i El.
- Ale czemu mamy wszystkich okłamywać ?
- Nie rozumiesz ? Jak prawda wyjdzie na jaw, prasa nie da nam spokoju. Ty wyjdziesz na bezduszną świnię, a ja na poszkodowaną, biedną pannę. Ja nie będę pytana jak mi z ty źle, a ciebie nie będą pytać dlaczego to robiłeś. To głównie idzie na twoją korzyść.
- Jeśli chodzi o media, to rozumiem. Nie pojmuję jednak, dlaczego mamy okłamać przyjaciół.
- Co ci powiedzieli chłopcy, kiedy oznajmiliśmy, że jesteśmy razem ?
- Że jeśli doprowadzę cię, do stanu depresji, zabiją mnie.
- Właśnie. Doprowadziłeś mnie do niego. Ja jednak wolę, żebyś trochę jeszcze pożył. Gdybyś nie żałował tego co zrobiłeś, to bym miała gdzieś co się z tobą stanie. Jednak to, że całowałeś się z Danielle pokazało, że żałujesz. Był to przejaw chęci ucieczki, przed swoimi błędami. Jednak dobrze, że poszłam na tą psychologie. Dobrze mi doradziłeś. I teraz mamy dwa wyjścia. Albo nagle cię teraz odpycham i udajemy obrażonych, albo kończymy tańczyć naturalnie, udajemy, że wracamy razem, a rano ogłaszamy, że nie jesteśmy razem. Co wolisz ?
- Opcja druga. Będzie wyglądało mniej kłótliwie.
Pokiwała głową. Ucałowała mój policzek i udając rozżalenie końcem tańca poszła do oddzielonego pokoju dla panny młodej. Około 4 rano udaliśmy, że wracamy do domu. Wsiedliśmy do wspólnej taksówki. Jednak ona wysiadła obok hotelu, a ja obok
Z każdym dniem było coraz gorzej. Popadłem w depresję. Nie chciało mi się żyć i tęskniłem za [T.I.]. Ile bym dał, żeby usiadła teraz obok mnie, przytuliła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze, że jest obok i nie da mnie skrzywdzić. Poświęciłbym wszystko. Pieniądze i sławę, żeby tylko mi wybaczyła. Wszędzie pytali się mnie, jak po rozpadzie mojego związku. Czy pomimo to, iż odbył się w zgodzie, tęsknie za nią. Po paru kłamstwach, że czuję się świetnie, nie wytrzymałem. Wykrzyczałem, że nasze rozstanie nie odbyło się w zgodzie. Że to ja ją zdradziłem. Że to ja po 5 minutach od rozstania całowałem inną, raniąc je obie. Że to ja zachowałem się jak kretyn, dupek i idiota. Że to ja jestem winny. Że to ja powinienem cierpieć, a nie ona. Że to ona wymyśliła całe kłamstwo, aby nie zniszczyć mi życia. Że to ona była najlepszą osobą jaką znałem i poświęciła się za mnie, niszcząc siebie. Że to moja pieprzona duma nie pozwoliła jej się przeciwstawić. Że gdyby nie ja, nigdy by nie cierpiała. Nie miałaby depresji i nie studiowałaby tej cholernej psychologi, przez którą była dla mnie dobra. Po tym wszystkim wybiegłem ze studia i skierowałem się w stronę rzeki. Odkąd nie ma jej ze mną, nie mam po co żyć. Stanąłem na barierce. Odmówiłem ostatnią modlitwę i już miałem skakać, kiedy ktoś złapał mnie za dłoń. Obejrzałem się za siebie. Osobą, która mnie powstrzymała była [T.I.].
- Li, nie rób tego. Proszę, dla mnie, dla nas. Liam, ja jestem w ciąży. Zostań ze mną. Kocham cię... - wyszeptała błagalnym tonem. Powolnym ruchem stanąłem na ziemi, a ona wtuliła się w moje ciało.
- Dlaczego chcesz mi wybaczyć ?
- Potrafiłeś przyznać się do błędu. Po za tym, już dawno to zrobiłam. Liaś, miłości nie pojmiesz. Ona jest i będzie. Istnieje swoimi prawami i choćby nie wiem jak rozum walczył, to serce i tak wygra. - ona zawsze znajdowała argumenty na wszystko.
- Też cię kocham, a właściwie was. Zawsze marzyłem o dziecku z tobą. Zostaniesz moją żoną ?
- Już przecież mówiłam, że tak. Chcę mieć ciebie na wyłączność. - przycisnęła swoje wargi do moich. Tak strasznie brakowało mi ich smaku... Teraz już mam dla kogo żyć. Mam dwie najważniejsze istotki w moim życiu.
*.*
OdpowiedzUsuńno, no
zajebiście