środa, 27 lutego 2013
Co do 13
Dziś, ani jutro nie będzie rozdziału 13. Przykro mi, zbyt dużo obowiązków. Ale obiecuję, że dodam to w piątek. W sumie wtedy mam konkurs, ale dam radę. Wybaczcie. O ile wgl ktoś to czyta...
niedziela, 24 lutego 2013
Rozdział 12
2 tygodnie potem...
~Perspektywa Mell~
Wchodziłam do mieszkania, bo Martyna dzwoniła mówiąc, że to strasznie ważne. Nie wiedziałam o co chodzi, nie chciała powiedzieć. Jeśli to jakaś pierdoła, to ją zabiję, bo wyciągnęła mnie i Lou z wesołego miasteczka. Od tamtej pamiętnej nocy, spędzam z nim dużo czasu i mogę powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy się. Weszłam do salonu, a Lou za mną. Nikogo nie było.
- Już jestem. - krzyknęłam chcąc zwrócić uwagę na siebie.
Nikt nie odpowiedział, więc pomyślałam, że jest w ogrodzie. Nie myliłam się. Ale to co zobaczyłam przeszło moje największe oczekiwanie. Obok niej stał...
~Oczami Louisa~
Wszedłem za nią do ogrodu, a ona nagle stanęła w pół kroku. Obok Martyny stał jakiś koleś, którego w życiu nie widziałem na oczy. Martyna nie była zadowolona z jego obecności, a Mell zszokowana.
- Mellodie ? - spytał koleś prawie szeptem.
- Seba ? - odpowiedziała tym samym.
- A kto inny ? - zaśmiali się we dwoje.
Nagle Mellodie zaczęła biec i wskoczyła na niego. Chłopak przytulił ją i zaczął się kręcić z nią na biodrach. Czy ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje ? Przychodzi se jakiś koleś, rozwala nam dobrą zabawę, a potem Mell się na niego rzuca. Jeśli myśli, że zabierze mi przyjaciółkę to się myli. Martyna stanęła obok mnie i była chyba równie zrozpaczona jak ja.
- Proszę powiedz, że to tylko jakiś pojebany sen. To nie może być prawda, on nie wrócił. - mówiąc to kurczowo trzymała mnie za ramię.
- Nie wiem co ci powiedzieć... Kim on jest ? - tamci dalej się tulali. Ale Mell stała już na swoich nogach. Nie zdziwię się, jak zaraz zaczną się całować, ale wtedy ten chłoptaś straci parę zębów.
- To jest dawny przyjaciel Mell z Polski. Urwał im się kontakt. Płakała całymi dniami i nocami, wpadła w depresję, anoreksję i się cięła. Nie wiem za czym tak tęskniła, bo ten chłopak jest najgorszym stworzeniem świata. Chodzący problem. Potem jakoś wzięła się w garść, ale jak ktoś o nim wspomniał dalej płakała. Teraz wrócił jak gdyby nigdy nic i pewnie rozwali jej życie, tak jak kiedyś. Louis musisz mi pomóc. Nie możemy dopuścić, żeby on znów ingerował w jej życie... - gdy to mówiła była zmartwiona, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Wiem. - spojrzałem na twarz dziewczyny, która w oczach miała łzy - Hej, mała, nie smutaj. Razem damy radę. - Objąłem ją ramieniem i czekaliśmy, aż tamci nacieszą się swoją obecnością. Nagle Mell odsunęła się od chłopaka i zaczęła się na niego wydzierać, tylko, że po polsku i nic nie rozumiałem. Na twarzy Martyny rozlał się strach i troska. Po chwili Mellodie wbiegła do domu, a tamten za nią. Pobiegłem za nimi, zostawiając Martynę. Dziewczyna zamknęła się u siebie w pokoju, a chłopak wciąż pukał. Podszedłem do niego i stanąłem obok. - Ona i tak ci nie otworzy. Idź stąd, ja spróbuję. - chłopak spojrzał na mnie badawczo, ale skinął głową i poszedł na dół.
~Oczkami Mell~
Ucieszyłam się na widok Sebastiana. Ale potem on zaczął mi gadać, że nie spodziewał się tak dobrej reakcji z mojej strony, bo przecież przestałam z nim gadać. Nie skumałam, przecież to on zmienił numer, nie podając mi nowego, przeprowadził się bez słowa i nagle zniknął. Wygarnęłam mu to, a on jeszcze powiedział, że w sumie to on za tydzień wyjeżdża. To po co mnie szukał ? Po co dawał mi zgubną nadzieję ? Po co znowu mnie ranił ? Pobiegłam do pokoju. Osunęłam się na podłogę i cicho szlochałam chowając głowę w kolanach.
Seba przestał pukać. Po chwili jednak usłyszałam delikatny głosik.
- Mell, otwórz. Proszę. Nie mogę tak tu stać i mieć świadomość, że ty cierpisz. Proszę. - to był Lou.
Otworzyłam mu, a ten wszedł do pokoju. Podniósł mnie na nogi, ponieważ dalej siedziałam na podłodze. Zrobiłam krok w tył. jednak ten przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił.
Wtuliłam się w jego ciepłe ciało i głośno szlochałam. A on tak stał i tylko pocierał moje plecy. Szeptał mi do ucha, że jest blisko i był. Po prostu był. Zrobił coś najlepszego co mógł zrobić. Był i dawał znać o swojej obecności.
----------------------------------------
Wybaczcie. To jest krótkie, bezsensowne i w ogóle nawaliłam. Wyszło tandetnie i chaotycznie. No to jeszcze pytanko i już was nie męczę:
~Perspektywa Mell~
Wchodziłam do mieszkania, bo Martyna dzwoniła mówiąc, że to strasznie ważne. Nie wiedziałam o co chodzi, nie chciała powiedzieć. Jeśli to jakaś pierdoła, to ją zabiję, bo wyciągnęła mnie i Lou z wesołego miasteczka. Od tamtej pamiętnej nocy, spędzam z nim dużo czasu i mogę powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy się. Weszłam do salonu, a Lou za mną. Nikogo nie było.
- Już jestem. - krzyknęłam chcąc zwrócić uwagę na siebie.
Nikt nie odpowiedział, więc pomyślałam, że jest w ogrodzie. Nie myliłam się. Ale to co zobaczyłam przeszło moje największe oczekiwanie. Obok niej stał...
~Oczami Louisa~
Wszedłem za nią do ogrodu, a ona nagle stanęła w pół kroku. Obok Martyny stał jakiś koleś, którego w życiu nie widziałem na oczy. Martyna nie była zadowolona z jego obecności, a Mell zszokowana.
- Mellodie ? - spytał koleś prawie szeptem.
- Seba ? - odpowiedziała tym samym.
- A kto inny ? - zaśmiali się we dwoje.
Nagle Mellodie zaczęła biec i wskoczyła na niego. Chłopak przytulił ją i zaczął się kręcić z nią na biodrach. Czy ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje ? Przychodzi se jakiś koleś, rozwala nam dobrą zabawę, a potem Mell się na niego rzuca. Jeśli myśli, że zabierze mi przyjaciółkę to się myli. Martyna stanęła obok mnie i była chyba równie zrozpaczona jak ja.
- Proszę powiedz, że to tylko jakiś pojebany sen. To nie może być prawda, on nie wrócił. - mówiąc to kurczowo trzymała mnie za ramię.
- Nie wiem co ci powiedzieć... Kim on jest ? - tamci dalej się tulali. Ale Mell stała już na swoich nogach. Nie zdziwię się, jak zaraz zaczną się całować, ale wtedy ten chłoptaś straci parę zębów.
- To jest dawny przyjaciel Mell z Polski. Urwał im się kontakt. Płakała całymi dniami i nocami, wpadła w depresję, anoreksję i się cięła. Nie wiem za czym tak tęskniła, bo ten chłopak jest najgorszym stworzeniem świata. Chodzący problem. Potem jakoś wzięła się w garść, ale jak ktoś o nim wspomniał dalej płakała. Teraz wrócił jak gdyby nigdy nic i pewnie rozwali jej życie, tak jak kiedyś. Louis musisz mi pomóc. Nie możemy dopuścić, żeby on znów ingerował w jej życie... - gdy to mówiła była zmartwiona, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Wiem. - spojrzałem na twarz dziewczyny, która w oczach miała łzy - Hej, mała, nie smutaj. Razem damy radę. - Objąłem ją ramieniem i czekaliśmy, aż tamci nacieszą się swoją obecnością. Nagle Mell odsunęła się od chłopaka i zaczęła się na niego wydzierać, tylko, że po polsku i nic nie rozumiałem. Na twarzy Martyny rozlał się strach i troska. Po chwili Mellodie wbiegła do domu, a tamten za nią. Pobiegłem za nimi, zostawiając Martynę. Dziewczyna zamknęła się u siebie w pokoju, a chłopak wciąż pukał. Podszedłem do niego i stanąłem obok. - Ona i tak ci nie otworzy. Idź stąd, ja spróbuję. - chłopak spojrzał na mnie badawczo, ale skinął głową i poszedł na dół.
~Oczkami Mell~
Ucieszyłam się na widok Sebastiana. Ale potem on zaczął mi gadać, że nie spodziewał się tak dobrej reakcji z mojej strony, bo przecież przestałam z nim gadać. Nie skumałam, przecież to on zmienił numer, nie podając mi nowego, przeprowadził się bez słowa i nagle zniknął. Wygarnęłam mu to, a on jeszcze powiedział, że w sumie to on za tydzień wyjeżdża. To po co mnie szukał ? Po co dawał mi zgubną nadzieję ? Po co znowu mnie ranił ? Pobiegłam do pokoju. Osunęłam się na podłogę i cicho szlochałam chowając głowę w kolanach.
Seba przestał pukać. Po chwili jednak usłyszałam delikatny głosik.
- Mell, otwórz. Proszę. Nie mogę tak tu stać i mieć świadomość, że ty cierpisz. Proszę. - to był Lou.
Otworzyłam mu, a ten wszedł do pokoju. Podniósł mnie na nogi, ponieważ dalej siedziałam na podłodze. Zrobiłam krok w tył. jednak ten przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił.
----------------------------------------
Wybaczcie. To jest krótkie, bezsensowne i w ogóle nawaliłam. Wyszło tandetnie i chaotycznie. No to jeszcze pytanko i już was nie męczę:
- Czy Mellodie odnowi znajomość z Sebastianem ?
piątek, 22 lutego 2013
Rozdział 11
~Oczami Mellodie~
Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam mówiąc Lou to wszystko... Ale chyba lepsze to, niż kłamstwa i tandetne pocieszenia. Louis leżał wtulony we mnie i spał jak zabity. To dobrze, przynajmniej nie myśli o rozstaniu. Leży spokojnie, więc raczej nie śnią mu się żadne koszmary, ani nic. Byliśmy o krok od pocałunku. Na szczęście odwróciłam głowę.Tak, ja Mellodie Sparks odwróciłam głowę, chowając się przed pocałunkiem borzyszcza nastolatek. Zrobiłam to dlatego, że ten pocałunek nie byłby z powodu uczucia. Byłby pod presją chwili, impulsu, bez uczucia. A na co mi taki pocałunek ? To byłoby bez sensu. To i tak dziwne, że jak tylko usłyszałam jego zapłakany głos to chciałam mu pomóc. Jak weszłam do niego to chciałam go przytulić i zapewnić, że jestem blisko i nic złego się nie stanie. Szkoda, że El z nim zerwała, strasznie musiał ją kochać, skoro tak rozpacza. Nie znam go, a mam wrażenie, że znam. To jest chore... Próbuję zasnąć, ale nie mogę. Ostatnio cierpię na bezsenność, albo koszmary. Mam już serdecznie dość. Dobrze, że reszta zespołu raczej szybko nie wróci, bo przypał by był. Wchodzą do pokoju Lou, chcąc sprawdzić, czy jest, a on se leży cały zapłakany w łóżku z prawie obcą mu dziewczyną. Lou zaczyna się wiercić i trochę mi przeszkadza. Dobra, on wije się jak jakiś wąż. No i zrzucił mnie z łóżka. Rzuca się jak nie wiem co.
Tylko jak go uspokoić ? Pewnie śni mu się jakiś zły sen. Mama zawsze mi śpiewała i przytulała jak miewałam koszmary. Podniosłam się z ziemi i usiadłam na łóżku. Złapałam rękę Lou i cichutko nuciłam:
Już gwiazdy lśnią
Już dzieci śpią
Sen zmorzył twą laleczkę
Więc główkę złóż
I oczka zmóż
Opowiem Ci bajeczkę
Był sobie król
Był sobie paź
I była też królewna
Żyli wśród róż
Nie znali burz
Rzecz najzupełniej pewna
Kołach ją król
Kochał ją paź
Kochali ją we dwoje
I ona też kochała ich
Kochali się we troje.
Lecz straszny los
Okrutna śmierć
W udziale im przypadła
Króla zjadł pies
Pazia zjadł kot
Królewnę myszka zjadła
Lecz żeby Ci
Nie było żal
Dziecino ukochana
Z cukru był król
Z piernika paź
Królewna z marcepana
Louis powoli się uspokajał, więc ułożyłam się obok niego i objęłam ramieniem. Zaczęłam nucić kolejną kołysankę.
Na Wojtusia z popielnika Iskiereczka mruga - Chodź opowiem ci bajeczkę, Bajka będzie długa. Była sobie raz królewna, Pokochała grajka, Król wyprawił im wesele... I skończona bajka. Była sobie Baba Jaga, Miała chatkę z masła, A w tej chatce same dziwy... Cyt! iskierka zgasła. Patrzy Wojtuś, patrzy, duma, Zaszły łzą oczęta. Czemuś mnie tak okłamała? Wojtuś zapamięta. Już ci nigdy nie uwierzę Iskiereczko mała. Najpierw błyśniesz, potem gaśniesz, Ot i bajka cała.
Lou leżał już spokojny i z powrotem wtulił się w moje ciało. Moje powieki zrobiły się nagle bardzo ciężkie i zasnęłam.
~Oczętami Louisa~
Śniły mi się jakieś okropne rzeczy, ale zaraz po tym usłyszałem jakiś delikatny głosik przez sen i wszystko zniknęło. Powoli zacząłem otwierać oczy. Mell spała. Byliśmy tak cholernie blisko, tak cholernie idealnie, a mi było tak cholernie przyjemnie. Jej nogi wplątane w moje, jej ciało przylegające do mojego i ten słodki zapach jej ciała. Mógłbym tak całą wieczność. To takie dziwne. Znam ją, a właściwie to nie znam wcale. Ale ona jest taka delikatna, spontaniczna i uczuciowa. Nie potrafię tego określić, ale coś mnie do niej ciągnie i nie chce puścić. Zamknąłem z powrotem oczy i usnąłem.
~Paczadełkami Martyny~
No i gdzie te dziecko imieniem Mellodie jest ? Co za debil ! Rzuciła mi portfel i wybiegła w kapciach na dwór. Nawet telefonu nie wzięła. Przecież ja ją zamorduję ! Przyszły Ally i Meg ze stwierdzeniem, że nową kanapę trzeba opić. No i teraz leżą nachlane w 3 dupy, a ja nie mam pojęcia co z nimi zrobić, sama ledwo trzymam się na nogach. O! Ktoś dzwoni do drzwi. No to idziemy...
~Perspektywa Zayna~
Wróciłem do domu około 1 w nocy, wcześniej odprowadzając Perrie do domu. Poszedłem sprawdzić, czy Lou już śpi. Wchodzę, a tam na łóżku leży Lou, ale wklejony całym ciałem w ciało Mellodie. Oboje w ciuchach, a Mell z jednym kapciem na nodze. Nie wnikam co tu się działo. Jak szedłem do domu to w domku Mell i Martyny było zapalone światło. Może ona coś wie. Poszedłem do ich mieszkania. Zapukałem, a drzwi otworzyła mi pijana Martyna. Raczej się od niej nic nie dowiem.
- Ach ! Zayn, skarbie, ratujesz mi życie ! Wiesz może, gdzie znajduje się Mellodie ? A czekaj, czekaj, gdzie moje maniery, wchodź do środka.
Otworzyła drzwi szerzej i wpuściła mnie do środka. Zataczając się podreptała do salonu. Stanęła na środku.
- To jak ? Widziałeś gdzieś Mell ?
- Właściwie to tak. Jest u nas, śpi z Louisem w jego pokoju i nie wygląda, że szybko się obudzi.
- A już się bałam, że ktoś ją porwał ! Wybiegła z domu, zostawiając nawet telefon, a ja nie mogłam pobiec za nią, bo akurat nam nową kanapę przywieźli. Co do tej kanapy, to Ally i Meg przyszły ją opić, no i są schlane gorzej niż ja. Pomożesz mi je zaholować do ich pokoju ? - co prawda nie mówiła zbyt wyraźnie, ale zrozumiałem wszystko.
- No okej. Ja je wezmę, ty prowadź.
Blondynka i ruda leżały na kanapie opierając się o siebie. Nie wiem, która to która, ale wziąłem tą rudą. Bardziej kojarzy mi się z imieniem Megan. Martyna poczłapała do góry, a ja za nią. Pokazała pokój, a ja położyłem ją do łózka. Poszedłem po kolejną, a gdy wróciłem rudowłosa była już przykryta. Położyłem blondynkę na drugim łóżku, a Martyna przykryła ją kołdrą. Zeszliśmy razem na dół.
- Wiesz Zayn, odwdzięczę ci sie kiedy indziej. Nie chcę być niegrzeczna, ale lepiej będzie jak ja też pójdę spać. Dziękuję za pomoc i informację o Mell.- mówiąc to wypchnęła mnie na zewnątrz i zamknęła drzwi. To było co najmniej dziwne. Wróciłem do siebie, wszedłem na górę i poszedłem spać.
------------------------------
Numer 11 mamy. Kolejny dodam 24.02. To będzie ostatni dzień ferii. Ja nie chcę do szkoły .!!! Potem zacznę dodawać chyba co 3 dni, bo to II semestr i więcej nauki. Jeszcze zobaczę. Okej, no to pytanko:
Tylko jak go uspokoić ? Pewnie śni mu się jakiś zły sen. Mama zawsze mi śpiewała i przytulała jak miewałam koszmary. Podniosłam się z ziemi i usiadłam na łóżku. Złapałam rękę Lou i cichutko nuciłam:
Już gwiazdy lśnią
Już dzieci śpią
Sen zmorzył twą laleczkę
Więc główkę złóż
I oczka zmóż
Opowiem Ci bajeczkę
Był sobie król
Był sobie paź
I była też królewna
Żyli wśród róż
Nie znali burz
Rzecz najzupełniej pewna
Kołach ją król
Kochał ją paź
Kochali ją we dwoje
I ona też kochała ich
Kochali się we troje.
Lecz straszny los
Okrutna śmierć
W udziale im przypadła
Króla zjadł pies
Pazia zjadł kot
Królewnę myszka zjadła
Lecz żeby Ci
Nie było żal
Dziecino ukochana
Z cukru był król
Z piernika paź
Królewna z marcepana
Louis powoli się uspokajał, więc ułożyłam się obok niego i objęłam ramieniem. Zaczęłam nucić kolejną kołysankę.
Na Wojtusia z popielnika Iskiereczka mruga - Chodź opowiem ci bajeczkę, Bajka będzie długa. Była sobie raz królewna, Pokochała grajka, Król wyprawił im wesele... I skończona bajka. Była sobie Baba Jaga, Miała chatkę z masła, A w tej chatce same dziwy... Cyt! iskierka zgasła. Patrzy Wojtuś, patrzy, duma, Zaszły łzą oczęta. Czemuś mnie tak okłamała? Wojtuś zapamięta. Już ci nigdy nie uwierzę Iskiereczko mała. Najpierw błyśniesz, potem gaśniesz, Ot i bajka cała.
Lou leżał już spokojny i z powrotem wtulił się w moje ciało. Moje powieki zrobiły się nagle bardzo ciężkie i zasnęłam.
~Oczętami Louisa~
Śniły mi się jakieś okropne rzeczy, ale zaraz po tym usłyszałem jakiś delikatny głosik przez sen i wszystko zniknęło. Powoli zacząłem otwierać oczy. Mell spała. Byliśmy tak cholernie blisko, tak cholernie idealnie, a mi było tak cholernie przyjemnie. Jej nogi wplątane w moje, jej ciało przylegające do mojego i ten słodki zapach jej ciała. Mógłbym tak całą wieczność. To takie dziwne. Znam ją, a właściwie to nie znam wcale. Ale ona jest taka delikatna, spontaniczna i uczuciowa. Nie potrafię tego określić, ale coś mnie do niej ciągnie i nie chce puścić. Zamknąłem z powrotem oczy i usnąłem.
~Paczadełkami Martyny~
No i gdzie te dziecko imieniem Mellodie jest ? Co za debil ! Rzuciła mi portfel i wybiegła w kapciach na dwór. Nawet telefonu nie wzięła. Przecież ja ją zamorduję ! Przyszły Ally i Meg ze stwierdzeniem, że nową kanapę trzeba opić. No i teraz leżą nachlane w 3 dupy, a ja nie mam pojęcia co z nimi zrobić, sama ledwo trzymam się na nogach. O! Ktoś dzwoni do drzwi. No to idziemy...
~Perspektywa Zayna~
Wróciłem do domu około 1 w nocy, wcześniej odprowadzając Perrie do domu. Poszedłem sprawdzić, czy Lou już śpi. Wchodzę, a tam na łóżku leży Lou, ale wklejony całym ciałem w ciało Mellodie. Oboje w ciuchach, a Mell z jednym kapciem na nodze. Nie wnikam co tu się działo. Jak szedłem do domu to w domku Mell i Martyny było zapalone światło. Może ona coś wie. Poszedłem do ich mieszkania. Zapukałem, a drzwi otworzyła mi pijana Martyna. Raczej się od niej nic nie dowiem.
- Ach ! Zayn, skarbie, ratujesz mi życie ! Wiesz może, gdzie znajduje się Mellodie ? A czekaj, czekaj, gdzie moje maniery, wchodź do środka.
Otworzyła drzwi szerzej i wpuściła mnie do środka. Zataczając się podreptała do salonu. Stanęła na środku.
- To jak ? Widziałeś gdzieś Mell ?
- Właściwie to tak. Jest u nas, śpi z Louisem w jego pokoju i nie wygląda, że szybko się obudzi.
- A już się bałam, że ktoś ją porwał ! Wybiegła z domu, zostawiając nawet telefon, a ja nie mogłam pobiec za nią, bo akurat nam nową kanapę przywieźli. Co do tej kanapy, to Ally i Meg przyszły ją opić, no i są schlane gorzej niż ja. Pomożesz mi je zaholować do ich pokoju ? - co prawda nie mówiła zbyt wyraźnie, ale zrozumiałem wszystko.
- No okej. Ja je wezmę, ty prowadź.
Blondynka i ruda leżały na kanapie opierając się o siebie. Nie wiem, która to która, ale wziąłem tą rudą. Bardziej kojarzy mi się z imieniem Megan. Martyna poczłapała do góry, a ja za nią. Pokazała pokój, a ja położyłem ją do łózka. Poszedłem po kolejną, a gdy wróciłem rudowłosa była już przykryta. Położyłem blondynkę na drugim łóżku, a Martyna przykryła ją kołdrą. Zeszliśmy razem na dół.
- Wiesz Zayn, odwdzięczę ci sie kiedy indziej. Nie chcę być niegrzeczna, ale lepiej będzie jak ja też pójdę spać. Dziękuję za pomoc i informację o Mell.- mówiąc to wypchnęła mnie na zewnątrz i zamknęła drzwi. To było co najmniej dziwne. Wróciłem do siebie, wszedłem na górę i poszedłem spać.
------------------------------
Numer 11 mamy. Kolejny dodam 24.02. To będzie ostatni dzień ferii. Ja nie chcę do szkoły .!!! Potem zacznę dodawać chyba co 3 dni, bo to II semestr i więcej nauki. Jeszcze zobaczę. Okej, no to pytanko:
- Jak Martyna odwdzięczy się Zaynowi ?
środa, 20 lutego 2013
Rozdział 10
~Perspektywa Lou~
- Ale jak to ? - byłem roztrzęsiony.
- Louis, normalnie. To co było między nami po prostu wygasło. Ja... Ja poznałam kogoś i to chyba on jest dla mnie odpowiedniejszy. Ty cały czas masz napięty grafik i brak czasu dla mnie.
- Ale ja cię kocham...
- Przykro mi. To żegnaj Lou.
Odeszła, a ja wciąż stałem w drzwiach próbując wszystko zrozumieć. Eleanor mnie zostawiła. Tak po prostu, zerwała ze mną, raniąc każdą część mnie. Czemu ona to zrobiła ? Znalazła se innego... No tak, nigdy nie miałem dla niej czasu. Przecież starałem się jak mogłem. Szybko zamknąłem drzwi, w których wciąż stałem po rozmowie z El i pobiegłem do swojego pokoju. Czemu akurat teraz wszyscy gdzieś poleźli ? Mamy wolne, więc Niall poleciał do rodziny, Harry do LA, Zayn jest z Perrie, a Liam z Daniell. Ja miałem ten czas spędzić z Eleanor. Nie chcę być sam. Czemu wszyscy zostawili mnie akurat wtedy, kiedy potrzebuję ich najbardziej ? A skąd mieli widzieć, że moja kochana mnie zostawi. Muszę coś zrobić, jeśli będę sam, w końcu coś sobie zrobię. Tylko do kogo zwrócić się o pomoc ? Mellodie. Jedyna osoba, która przychodzi mi do głowy. Nie znam jej długo, a ona mnie też nie, ale jest jedyną rzeczą, której teraz pragnę. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer.
*Rozmowa*
- Tak słucham ?
- Mellodie, to ty ?
- A kto inny ? Louis ty płaczesz ?
W tle słychać było pokrzykiwania Martyny: 'w prawo, no jeszcze kroczek, o tu' . Pewnie wnoszą im nową kanapę. One se prowadzą normalne życie, a ja cierpię. Jak one tak mogą ?
- Halo, Lou, jesteś tam ?
- Co ? Tak, tak jestem... - w tym momencie pociągnąłem nosem.
- Płaczesz ? Lou, co się stało ?
- Mell, bo ja, bo... Możesz do mnie przyjść, nie chcę być sam, a chłopaków nie ma...
- Czekaj tam na mnie. Zaraz będę. Ubieram coś na nogi i lecę.
- Tylko nie pukaj i tak nie jestem w stanie ci otworzyć. Jestem u góry. Chyba zgadniesz, który pokój.
- Już biegnę.
I tylko głośne piii, piii, piii...
*Koniec*
Leżąc na łóżku telefon jakoś mi wypadł z rąk, a ja sam obróciłem się na bok, podkuliłem nogi i zacząłem głośno szlochać. Niech ona już przyjdzie, niech Mell już tu będzie. Zostawiła mnie, już nie będę mógł wdychać jej zapachu, smakować jej ust, chwytać za ciepłą rękę. Nie będę mógł cieszyć się nią. Ani nawet jej widywać. Eleanor, moja El, mój skarb, jedyna osoba, którą kochałem tak mocno, tak cholernie nieprzerwanie. Czemu nie mogę dalej cieszyć się jej obecnością ? Czemu ktoś chce mi ją odebrać ? A może to i lepiej... Chłopcy nigdy jej nie lubili, mówili, że nie jest mnie warta. Ale ja ją kochałem. Usłyszałem otwieranie i zamykanie drzwi na dole, a potem tylko szybki bieg, najpierw po panelach, potem po schodach i już ten ktosiek był na górze. Pewnie Mellodie, tylko ona tak stawiała kroki. Skąd ja to wiem ? Nie mam pojęcia.
- Louis, jesteś tu ? Martwię się. - usłyszałem jej aksamitny głosik.
Wtedy coś we mnie pękło. Rozbeczałem się jak małe dziecko . Wtuliłem głowę w poduszkę, ale Mell i tak posłyszała gdzie jestem. Zaraz usłyszałem jej szybki krok na korytarzu i popchnięcie drzwi od mojego pokoju. Podeszła szybko do łóżka i usiadła obok mnie. Poczułem jej ciepłe ręce na swoich plecach i miarowe pocieranie ich.
- Loui, co się stało ?
Ja tylko odwróciłem się w jej stronę i położyłem głowę na jej kolanach, wtulając się w nią, jak małe dziecko do matki. Ona objęła mnie ramieniem i przygarnęła do siebie. Byłem jej za to wdzięczny, jak nikomu innemu. Czułem się wtedy bezpieczny. Chlipałem w jej koszulkę, a ta tylko mocniej mnie przytulała.
- Gdzie są chłopcy ?
- Z dziewczynami, u rodziny, na wyjazdach. Mamy wolne.
- A ty co miałeś robić ? - spytała jakbyśmy właśnie wracali z pikniku.
- Miałem spotkać się z Eleanor. - tutaj zacząłem głośniej szlochać.
- I co się stało, że jej tu nie ma ? - czyli obrała inny sposób dowiedzenia się, dlaczego jestem w stanie krytycznym.
- Ona przyszła.
- No to czemu poszła ?
- Bo ona przyszła, żaby, żeby... Mell, ona ze mną zerwała. - tutaj podniosłem głowę do góry i rzuciłem się na dziewczynę. Wtopiłem głowę w jej zagłębienie na szyi i płakałem jak małe dziecko.
- Ona powiedziała, że znalazła kogoś innego i już mnie nie kocha i że nigdy nie miałem dla niej czasu. - wydukałem przez łzy.
I wtedy zacząłem robić się zły, tyle czasu zmarnowałem dla niej, tak bardzo się starałem. Poświęciłem dla niej czas, coś co nigdy nie wróci.
- A wiesz co jest najgorsze ?
- Hmmm ?
- To, że poświęciłem dla niej tyle czasu. Zmarnowałem go.
- Lou, nie możesz tak mówić.
- Mogę, zraniła mnie. Jest gorszą osobą w moim życiu.
- Louis, nie mów tak, to kłamstwo. Byłeś szczęśliwy w momentach z nią, kiedy jeszcze nie wiedziałeś, że cię zostawi ? Była przyczyną twojego uśmiechu, szczęścia ?
- No tak...
- Czyli, nie zmarnowałeś tego czasu, wtedy byłeś szczęśliwy. Bolało jak powiedziała, że już cie nie chce ? Myślisz, że będziesz za nią tęsknił ?
- Okropnie bolało, dalej boli. Ja już za nią tęsknie.
- Widzisz: nie można tęsknić za kimś, kto był bezwartościowy. Skoro boli cię to, że ona cię nie chce musi dużo dla ciebie znaczyć, a to świadczy o tym, że wnosiła dużo dobrego do twojego życia. Nie można tęsknić, ani rozpaczać za coś co od zawsze sprawia nam ból. Tobie nie można niczego zarzucić, ale jej też nie. Była z tobą szczera. Bez żadnych kłamstw powiedziała ci, dlaczego z tobą zrywa. Mogła cię okłamywać, cały czas z tobą być, ale też z kimś inny. Ona cię nie zdradziła, tylko najpierw z tobą zerwała, żeby być z kimś innym. Powiedziała dlaczego to robi, więc nie możesz jej nic zarzucać. Dała ci szczęście i była wierna. To nic złego. I wiem że to cię boli. Nie będę kłamała: będzie bolało jeszcze długo i raczej o niej szybko nie zapomnisz. Wiesz trudno zapomnieć o kimś kto dał Ci tak dużo do zapamiętania. Ale wspomnia są dobre. Czas nie leczy ran. Czas pomaga nam przerodzić smutek w tęsknotę. Ale z czasem ta tęsknota zniknie, a ty otworzysz serce, już odnowione, pełne miłości, czekające na kogoś kto go zapragnie. I może następna osoba też cię zrani, ale nie warto się poddawać. Ten ból ma nas naszykować do tego, aby na koniec być z kimś, kto nas będzie bezgranicznie kochał i nie da skrzywdzić.
- Dlaczego kochamy najmocniej wtedy, gdy miłość umiera?
- Bo miłość jest uczuciem. Ono nie pyta się o dobry moment. Po prostu przychodzi i już.
- Dziękuję.
Cały czas moczyłem ciało dziewczyny. Ona jest taka dobra, inna niż wszyscy. Nie zna mnie, jest zwykłą znajomą, a słysząc, że coś jest nie tak, pomimo swoich spraw przyszła do mnie. Mogła równie dobrze powiedzieć, że nie ma czasu. Nie mógłbym jej nic zarzucić, bo nie jest moją przyjaciółką, ani nawet koleżanką. Na dodatek tak umiejętnie mi wszystko powiedziała. Wiedziała, że gadanina typu:,, Musisz o niej zapomnieć'',czy: ,,Niedługo ci przejdzie'', lub: ,, Twój płacz i ból nic nie pomogą'' jeszcze bardziej zabolą. Nie kłamała, przeciwnie, powiedziała coś co mogło mnie jeszcze bardziej zranić, ale było prawdziwe. Nie kłamała, że wszystko się ułoży, przeciwnie powiedziała, że będzie strasznie boleć. Nie powiedziała, że El to świnia i nie jestem jej wart, przeciwnie powiedziała, że ona jest dobra i nie mogę mówić o niej złego słowa. I zrobiła najlepszą rzecz jaką mogła zrobić. Nie wygłaszała jakiś tandetnych pocieszeń, tylko coś prawdziwego i na miejscu. To takie dziwne. Przyszła do praktycznie nieznajomego chłopaka i jest z nim w ciężkich chwilach. Nie ma tu moich przyjaciół, rodziny, tylko jakaś nowo poznana dziewczyna, która równie dobrze mogła mnie olać. Uniosłem głowę, żeby spojrzeć jej w oczy. Nasze twarze i wargi momentalnie się do siebie zbliżyły. Jak do pocałunku, którego szczerze mówiąc w tamtym momencie zapragnąłem. Rozpłynąłem się w jej oczach, a nasze czoła i nosy już się stykały. Swoją dłonią trzymałem jej pod bródek . Gdy już miałem musnąć jej usta, ona odwróciła głowę.
- Wiesz co ? Może ty się lepiej prześpij. Dużo płakałeś. Powinieneś zregenerować siły.
- Nie dam rady zasnąć.
- Masz może jakieś tabletki ?
- Tak, są w kuchni.
- Pójdę po nie, zaczekaj.
Wstała i poszła na dół. Po pięciu minutach przyszła z tabletką i sokiem. Łyknąłem co mi dała i położyłem się do łóżka.
- Dobranoc Lou.
- Dobranoc.
Już miała wyjść z pokoju, kiedy ją zatrzymałem.
- Mell ?
- Słucham ? - odwróciła głowę w moją stronę.
- Zostań ze mną, proszę nie zostawiaj mnie.
- Dobrze.
Wróciła do mnie i położyła się obok. Przykryłem ją kołdrą i wtuliłem się w jej ciało. Prochy, które łyknąłem zaczynały powoli działać. Po chwili odpłynąłem wsłuchując się w rytmiczne bicie serca Mell.
----------------------------------------
Wybaczcie, ten rozdział wyszedł mi tragicznie, fatalnie i wgl porażka. Następny dodam chyba 22.02 . No to pozdrawiam i jeszcze pytanko:
- Ale jak to ? - byłem roztrzęsiony.
- Louis, normalnie. To co było między nami po prostu wygasło. Ja... Ja poznałam kogoś i to chyba on jest dla mnie odpowiedniejszy. Ty cały czas masz napięty grafik i brak czasu dla mnie.
- Ale ja cię kocham...
- Przykro mi. To żegnaj Lou.
Odeszła, a ja wciąż stałem w drzwiach próbując wszystko zrozumieć. Eleanor mnie zostawiła. Tak po prostu, zerwała ze mną, raniąc każdą część mnie. Czemu ona to zrobiła ? Znalazła se innego... No tak, nigdy nie miałem dla niej czasu. Przecież starałem się jak mogłem. Szybko zamknąłem drzwi, w których wciąż stałem po rozmowie z El i pobiegłem do swojego pokoju. Czemu akurat teraz wszyscy gdzieś poleźli ? Mamy wolne, więc Niall poleciał do rodziny, Harry do LA, Zayn jest z Perrie, a Liam z Daniell. Ja miałem ten czas spędzić z Eleanor. Nie chcę być sam. Czemu wszyscy zostawili mnie akurat wtedy, kiedy potrzebuję ich najbardziej ? A skąd mieli widzieć, że moja kochana mnie zostawi. Muszę coś zrobić, jeśli będę sam, w końcu coś sobie zrobię. Tylko do kogo zwrócić się o pomoc ? Mellodie. Jedyna osoba, która przychodzi mi do głowy. Nie znam jej długo, a ona mnie też nie, ale jest jedyną rzeczą, której teraz pragnę. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer.
*Rozmowa*
- Tak słucham ?
- Mellodie, to ty ?
- A kto inny ? Louis ty płaczesz ?
W tle słychać było pokrzykiwania Martyny: 'w prawo, no jeszcze kroczek, o tu' . Pewnie wnoszą im nową kanapę. One se prowadzą normalne życie, a ja cierpię. Jak one tak mogą ?
- Halo, Lou, jesteś tam ?
- Co ? Tak, tak jestem... - w tym momencie pociągnąłem nosem.
- Płaczesz ? Lou, co się stało ?
- Mell, bo ja, bo... Możesz do mnie przyjść, nie chcę być sam, a chłopaków nie ma...
- Czekaj tam na mnie. Zaraz będę. Ubieram coś na nogi i lecę.
- Tylko nie pukaj i tak nie jestem w stanie ci otworzyć. Jestem u góry. Chyba zgadniesz, który pokój.
- Już biegnę.
I tylko głośne piii, piii, piii...
*Koniec*
Leżąc na łóżku telefon jakoś mi wypadł z rąk, a ja sam obróciłem się na bok, podkuliłem nogi i zacząłem głośno szlochać. Niech ona już przyjdzie, niech Mell już tu będzie. Zostawiła mnie, już nie będę mógł wdychać jej zapachu, smakować jej ust, chwytać za ciepłą rękę. Nie będę mógł cieszyć się nią. Ani nawet jej widywać. Eleanor, moja El, mój skarb, jedyna osoba, którą kochałem tak mocno, tak cholernie nieprzerwanie. Czemu nie mogę dalej cieszyć się jej obecnością ? Czemu ktoś chce mi ją odebrać ? A może to i lepiej... Chłopcy nigdy jej nie lubili, mówili, że nie jest mnie warta. Ale ja ją kochałem. Usłyszałem otwieranie i zamykanie drzwi na dole, a potem tylko szybki bieg, najpierw po panelach, potem po schodach i już ten ktosiek był na górze. Pewnie Mellodie, tylko ona tak stawiała kroki. Skąd ja to wiem ? Nie mam pojęcia.
- Louis, jesteś tu ? Martwię się. - usłyszałem jej aksamitny głosik.
Wtedy coś we mnie pękło. Rozbeczałem się jak małe dziecko . Wtuliłem głowę w poduszkę, ale Mell i tak posłyszała gdzie jestem. Zaraz usłyszałem jej szybki krok na korytarzu i popchnięcie drzwi od mojego pokoju. Podeszła szybko do łóżka i usiadła obok mnie. Poczułem jej ciepłe ręce na swoich plecach i miarowe pocieranie ich.
- Loui, co się stało ?
Ja tylko odwróciłem się w jej stronę i położyłem głowę na jej kolanach, wtulając się w nią, jak małe dziecko do matki. Ona objęła mnie ramieniem i przygarnęła do siebie. Byłem jej za to wdzięczny, jak nikomu innemu. Czułem się wtedy bezpieczny. Chlipałem w jej koszulkę, a ta tylko mocniej mnie przytulała.
- Gdzie są chłopcy ?
- Z dziewczynami, u rodziny, na wyjazdach. Mamy wolne.
- A ty co miałeś robić ? - spytała jakbyśmy właśnie wracali z pikniku.
- Miałem spotkać się z Eleanor. - tutaj zacząłem głośniej szlochać.
- I co się stało, że jej tu nie ma ? - czyli obrała inny sposób dowiedzenia się, dlaczego jestem w stanie krytycznym.
- Ona przyszła.
- No to czemu poszła ?
- Bo ona przyszła, żaby, żeby... Mell, ona ze mną zerwała. - tutaj podniosłem głowę do góry i rzuciłem się na dziewczynę. Wtopiłem głowę w jej zagłębienie na szyi i płakałem jak małe dziecko.
- Ona powiedziała, że znalazła kogoś innego i już mnie nie kocha i że nigdy nie miałem dla niej czasu. - wydukałem przez łzy.
I wtedy zacząłem robić się zły, tyle czasu zmarnowałem dla niej, tak bardzo się starałem. Poświęciłem dla niej czas, coś co nigdy nie wróci.
- A wiesz co jest najgorsze ?
- Hmmm ?
- To, że poświęciłem dla niej tyle czasu. Zmarnowałem go.
- Lou, nie możesz tak mówić.
- Mogę, zraniła mnie. Jest gorszą osobą w moim życiu.
- Louis, nie mów tak, to kłamstwo. Byłeś szczęśliwy w momentach z nią, kiedy jeszcze nie wiedziałeś, że cię zostawi ? Była przyczyną twojego uśmiechu, szczęścia ?
- No tak...
- Czyli, nie zmarnowałeś tego czasu, wtedy byłeś szczęśliwy. Bolało jak powiedziała, że już cie nie chce ? Myślisz, że będziesz za nią tęsknił ?
- Okropnie bolało, dalej boli. Ja już za nią tęsknie.
- Widzisz: nie można tęsknić za kimś, kto był bezwartościowy. Skoro boli cię to, że ona cię nie chce musi dużo dla ciebie znaczyć, a to świadczy o tym, że wnosiła dużo dobrego do twojego życia. Nie można tęsknić, ani rozpaczać za coś co od zawsze sprawia nam ból. Tobie nie można niczego zarzucić, ale jej też nie. Była z tobą szczera. Bez żadnych kłamstw powiedziała ci, dlaczego z tobą zrywa. Mogła cię okłamywać, cały czas z tobą być, ale też z kimś inny. Ona cię nie zdradziła, tylko najpierw z tobą zerwała, żeby być z kimś innym. Powiedziała dlaczego to robi, więc nie możesz jej nic zarzucać. Dała ci szczęście i była wierna. To nic złego. I wiem że to cię boli. Nie będę kłamała: będzie bolało jeszcze długo i raczej o niej szybko nie zapomnisz. Wiesz trudno zapomnieć o kimś kto dał Ci tak dużo do zapamiętania. Ale wspomnia są dobre. Czas nie leczy ran. Czas pomaga nam przerodzić smutek w tęsknotę. Ale z czasem ta tęsknota zniknie, a ty otworzysz serce, już odnowione, pełne miłości, czekające na kogoś kto go zapragnie. I może następna osoba też cię zrani, ale nie warto się poddawać. Ten ból ma nas naszykować do tego, aby na koniec być z kimś, kto nas będzie bezgranicznie kochał i nie da skrzywdzić.
- Dlaczego kochamy najmocniej wtedy, gdy miłość umiera?
- Bo miłość jest uczuciem. Ono nie pyta się o dobry moment. Po prostu przychodzi i już.
- Dziękuję.
Cały czas moczyłem ciało dziewczyny. Ona jest taka dobra, inna niż wszyscy. Nie zna mnie, jest zwykłą znajomą, a słysząc, że coś jest nie tak, pomimo swoich spraw przyszła do mnie. Mogła równie dobrze powiedzieć, że nie ma czasu. Nie mógłbym jej nic zarzucić, bo nie jest moją przyjaciółką, ani nawet koleżanką. Na dodatek tak umiejętnie mi wszystko powiedziała. Wiedziała, że gadanina typu:,, Musisz o niej zapomnieć'',czy: ,,Niedługo ci przejdzie'', lub: ,, Twój płacz i ból nic nie pomogą'' jeszcze bardziej zabolą. Nie kłamała, przeciwnie, powiedziała coś co mogło mnie jeszcze bardziej zranić, ale było prawdziwe. Nie kłamała, że wszystko się ułoży, przeciwnie powiedziała, że będzie strasznie boleć. Nie powiedziała, że El to świnia i nie jestem jej wart, przeciwnie powiedziała, że ona jest dobra i nie mogę mówić o niej złego słowa. I zrobiła najlepszą rzecz jaką mogła zrobić. Nie wygłaszała jakiś tandetnych pocieszeń, tylko coś prawdziwego i na miejscu. To takie dziwne. Przyszła do praktycznie nieznajomego chłopaka i jest z nim w ciężkich chwilach. Nie ma tu moich przyjaciół, rodziny, tylko jakaś nowo poznana dziewczyna, która równie dobrze mogła mnie olać. Uniosłem głowę, żeby spojrzeć jej w oczy. Nasze twarze i wargi momentalnie się do siebie zbliżyły. Jak do pocałunku, którego szczerze mówiąc w tamtym momencie zapragnąłem. Rozpłynąłem się w jej oczach, a nasze czoła i nosy już się stykały. Swoją dłonią trzymałem jej pod bródek . Gdy już miałem musnąć jej usta, ona odwróciła głowę.
- Wiesz co ? Może ty się lepiej prześpij. Dużo płakałeś. Powinieneś zregenerować siły.
- Nie dam rady zasnąć.
- Masz może jakieś tabletki ?
- Tak, są w kuchni.
- Pójdę po nie, zaczekaj.
Wstała i poszła na dół. Po pięciu minutach przyszła z tabletką i sokiem. Łyknąłem co mi dała i położyłem się do łóżka.
- Dobranoc Lou.
- Dobranoc.
Już miała wyjść z pokoju, kiedy ją zatrzymałem.
- Mell ?
- Słucham ? - odwróciła głowę w moją stronę.
- Zostań ze mną, proszę nie zostawiaj mnie.
- Dobrze.
Wróciła do mnie i położyła się obok. Przykryłem ją kołdrą i wtuliłem się w jej ciało. Prochy, które łyknąłem zaczynały powoli działać. Po chwili odpłynąłem wsłuchując się w rytmiczne bicie serca Mell.
‘’Patrzał w jej oczy i po raz pierwszy zrozumiał, co to jest szczęście.’’
----------------------------------------
Wybaczcie, ten rozdział wyszedł mi tragicznie, fatalnie i wgl porażka. Następny dodam chyba 22.02 . No to pozdrawiam i jeszcze pytanko:
- Czemu Mell odwróciła głowę ?
- Czemu Mell poświęciła tyle czasu prawie nieznajomemu chłopakowi ?
poniedziałek, 18 lutego 2013
Rozdział 9
~ Paczadełkami Mellodie ~
Stałam z Filipem nad tym całym towarzystwem, a ci nie zważając na nas dalej tarzali się po podłodze. Chcąc ukryć moje zażenowanie przed Fifim postanowiłam działać. Klasnęłam parę razy w ręce, ale to nic nie dało. Zaczęłam krzyczeć, ale tamci byli chyba głusi. Czas wyciągnąć ciężką broń. Wtajemniczyłam chłopaka w mój plan i rozpoczęliśmy działania. Po chwili staliśmy już przygotowani na swoich miejscach.
- Raz, dwa, trzy, JUŻ ! - wykrzyknęłam.
Z wiaderek polała się woda, a nasza grupka była całkowicie zdezorientowana. Wszyscy mokrzy i uspokojeni zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu przyczyny ich mokrości. Zauważyli mnie i Filipa zwijających się ze śmiechu i chyba zrozumieli kto ich oblał.
- Mell i jakiś nie znajomy mi chłopaku, nareszcie jesteście ! - wykrzyczała Martyna
- Jesteśmy od jakiś 15 minut, ale tu panował taki chaos, że nie ogarneliście. To jest Filip. Fifi ta dziewczyna to Martyna, ten chłopak to Louis, a reszta to nie mam pojęcia.- wytłumaczyłam.
- Mellodie, to są chłopaki z zespołu. Mieszkam z nimi. To jest Ha... - zaczął przedstawiać, ale w połowie mu przerwano.
- Umiemy się sami przedstawić. - powiedział chłopak w loczkach i przepchnął się przede mnie.
Po chwili miałam przed twarzą 4 przepychających się chłopaków, którzy kłócili się o to, który pierwszy powie jak ma na imię.
- Ale porażka... - usłyszałam szept Lou do Filipa.
Po kolejnych minutach przepychanki chłopcy wszystko ustalili i ustawili kolejeczkę przede mną . Pierwszy chłopak miał burzę loczków na głowie i zielone oczęta.
- Jestem Harry. Spec od kotów i wielu innych rzeczy. - tu puścił mi oczko - Przyjazny, zawsze chętny do pomoooooooo...- Nagle przewalił się w bok.
- Dość gadania o tobie, moja kolej.
Przed moją twarzą stał dosyć wysoki mulat z zawiadackim uśmiechem.
- Jestem Zayn. Dostępny 24 na dobę z zawsze nienaganną fryzurą. Chętnie zawiąże z tobą znajomości i... AŁ ! - szybko odwrócił się do tyłu - Powaliło cię do końca ?!
- Możliwe, a teraz się odsuń, moja kolej. - szybko wyjaśnił jakiś blondynek, odepchnął Zayna na bok i już stał obok mnie.
- Mam na imię Niall. Jestem farbowanym blondynem i kocham jeść. Zawsze we wszystki ci pomogę, bo chętnie pomagam ślicznym dziewczynom. Mam na... - i już zniknął mi z pola widzenia pociągnięty za rękaw przez Harrego.
Ostatnim facetem był miło wyglądający z fajnym uśmiechem, krótko ścięty brunet.
- Ja jestem Liam. Jedyny normalny... Wybacz mi za ich zachowanie, zawsze tak mają, gdy tylko w pobliżu jest dziewczyna. Ty jesteś na dodatek ładna, więc jeszcze gorzej. - Uśmiechnął się przepraszająco i odszedł na bok
Powoli zaczęłam ogarniać. Odwróciłam się w stronę moich znajomych, ale zaraz zostałam pociągnięta w drugą stronę. Nie mając na nic wpływu wylądowałam w kuchni. Odwróciłam się w stronę porywcza, a okazał się być nim nikt inny jak Martynka.
- Całowałaś się. - to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Co ty gadasz ?
- Całowałaś się z Filipem.
- Skąd ty to wiesz ? - byłam co najmniej zdezorientowana.
- Czyli mam rację. To całkiem proste; masz zaróżowiony czubek nosa. Zawsze tak masz po pocałunkach.
- Naprawdę ? Znasz mnie lepiej ode mnie. Chodźmy tam, bo...
- Czekaj. To tp ten sam Filip, który najpierw zachowuje się jak dupek, potem na ciebie wpada, zanosi do szpitala. A na koniec czeka na ciebie 2 godziny, żeby wziąć twój numer ?
- Tak ten sam.
- O kobieto, ty to masz życie.
- A ty to co ? Wstaję rano i jakieś chłopaki, a potem jak wracam tarzasz się z nimi po podłodze.
- Zauważyłaś ich rano ?
- Taaa... Jak już wyszłam to se uświadomiłam, że w salonie siedzą jacyś kolesie.
Odwróciłam się i poszłam do salonu. Tam usiadłam na kanapie pomiędzy Lou, a Fifim.
- Mam ochotę popływać... - powiedziałam.
- To chodźmy do basenu. - zaproponowała Martynka
- Ale jest 20. - przerwałam.
- To co z tego ? Kto chętny ? - spytała pozostałych
Wszyscy podnieśli ręce.
~Perspektywa Louisa~
Nie miałem zbytniej ochoty pływać, ale perspektywa Mell w stroju kąpielowym mnie przekonała. Jakie ja mam myśli ? To okropne. No nic. Ja z chłopakami poszedłem do domu przebrać się. Natomiast Filip powiedział, że coś ma tam w aucie, bo planował jutro z samego rana jechać na basen, to już se spakował. On jest spoko, ale jak usłyszałem, że cały dzisiejszy dzień Mellodie spędziła z nim przestałem darzyć go sympatią. Co ja gadam ? Czemu jestem zazdrosny o Mell ? Przecież nie znamy się dobrze, a ja mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy. Co się ze mną dzieje ? Wpadłem do swojego pokoju i szybko się przebrałem. Fajnie, że dziewczyny mają basen w ogrodzie. My w sumie też, ale jeszcze nie zdążyliśmy nalać tam wody. Poszedłem na dół czekając na innych. Po chwili wszyscy przyszli. Powędrowaliśmy w stronę sąsiedniego domu. Zapukaliśmy, a drzwi otworzyła nam Martyna. Miała na sobie to . Weszliśmy do środka i udaliśmy się do ogródka. Obok basenu siedział już Filip. Musiał dużo ćwiczyć, ale ja też nie mam się czego wstydzić. Po chwili dosiadł się do niego Liam i zaczęli o czymś żywo dyskutować. Harry już gadał z Martyną. Chyba próbował ją poderwać, ale ona nie była zbyt chętna. No nie mogę, ale się będę z niego nabijać. Malik grzebał coś w telefonie, a ja z Niallem ogarnialiśmy otoczenie. Po jakiś pięciu minutach w drzwiach domu pojawiła się Mellodie w tym stroju . Paseczki. Moje ulubione. Była szczupła. Poruszała się z gracją, a moje serce waliło jak oszalałe. Co się ze mną dzieje. Ogarnęła wszystko wzrokiem i głośno westchnęła.
- A co tu tak drętwo ? Matka was bawić się nie nauczyła ?
Tu mnie zagięła. Myślałem, że jest delikatna, że jako ostatnia wejdzie do basenu. Myślałem, że jest wstydliwa, a tu takie coś ? Szybko podbiegła do Filipa, który stał razem z Liamem na brzegu basenu i obu wepchnęła do wody. Wszyscy zaczęli się śmiać, a tamci chlapać Mell. Nawet nie wiem kiedy, ale wszyscy byli w wodzie i bawiliśmy się jak małe dzieci. Spojrzałem na Mellodie. Utrzymywała się na powierzchni wody obok Martyny i z czegoś okropnie się zaśmiewały.
Ten moment przerwał im Fifi, który zaczął wygłupiać się z Mellodie. Ta odwzajemniała gesty i razem świetnie się bawili. Byłem zazdrosny. Czemu ? Nie wiem. Nie znam jej, mam dziewczynę, a ona może robić co chce. Mój umysł nie przyjmował do wiadomości, że uczucia do niej są bez sensu. Jakoś koło północy wszyscy wygrzebali swoje dupy z wody. Dziewczyny pobiegły po ręczniki. Wróciły i dały każdemu. Powycieraliśmy się, podziękowaliśmy za dobrą zabawę i podążyliśmy do domu. Filip zostaje u niech na noc. Pięknie, zupełnie jak ja poprzedniej nocy...
--------------------------------------
TA DAM .! Rozdział 9 dodany i nawet przed 22. Dziś bez pytania, bo brak mi pomysłów. Kolejny rozdział będzie 20.02. Pozdrawiam, do środy robaczki.
Stałam z Filipem nad tym całym towarzystwem, a ci nie zważając na nas dalej tarzali się po podłodze. Chcąc ukryć moje zażenowanie przed Fifim postanowiłam działać. Klasnęłam parę razy w ręce, ale to nic nie dało. Zaczęłam krzyczeć, ale tamci byli chyba głusi. Czas wyciągnąć ciężką broń. Wtajemniczyłam chłopaka w mój plan i rozpoczęliśmy działania. Po chwili staliśmy już przygotowani na swoich miejscach.
- Raz, dwa, trzy, JUŻ ! - wykrzyknęłam.
Z wiaderek polała się woda, a nasza grupka była całkowicie zdezorientowana. Wszyscy mokrzy i uspokojeni zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu przyczyny ich mokrości. Zauważyli mnie i Filipa zwijających się ze śmiechu i chyba zrozumieli kto ich oblał.
- Mell i jakiś nie znajomy mi chłopaku, nareszcie jesteście ! - wykrzyczała Martyna
- Jesteśmy od jakiś 15 minut, ale tu panował taki chaos, że nie ogarneliście. To jest Filip. Fifi ta dziewczyna to Martyna, ten chłopak to Louis, a reszta to nie mam pojęcia.- wytłumaczyłam.
- Mellodie, to są chłopaki z zespołu. Mieszkam z nimi. To jest Ha... - zaczął przedstawiać, ale w połowie mu przerwano.
- Umiemy się sami przedstawić. - powiedział chłopak w loczkach i przepchnął się przede mnie.
Po chwili miałam przed twarzą 4 przepychających się chłopaków, którzy kłócili się o to, który pierwszy powie jak ma na imię.
- Ale porażka... - usłyszałam szept Lou do Filipa.
Po kolejnych minutach przepychanki chłopcy wszystko ustalili i ustawili kolejeczkę przede mną . Pierwszy chłopak miał burzę loczków na głowie i zielone oczęta.
- Jestem Harry. Spec od kotów i wielu innych rzeczy. - tu puścił mi oczko - Przyjazny, zawsze chętny do pomoooooooo...- Nagle przewalił się w bok.
- Dość gadania o tobie, moja kolej.
Przed moją twarzą stał dosyć wysoki mulat z zawiadackim uśmiechem.
- Jestem Zayn. Dostępny 24 na dobę z zawsze nienaganną fryzurą. Chętnie zawiąże z tobą znajomości i... AŁ ! - szybko odwrócił się do tyłu - Powaliło cię do końca ?!
- Możliwe, a teraz się odsuń, moja kolej. - szybko wyjaśnił jakiś blondynek, odepchnął Zayna na bok i już stał obok mnie.
- Mam na imię Niall. Jestem farbowanym blondynem i kocham jeść. Zawsze we wszystki ci pomogę, bo chętnie pomagam ślicznym dziewczynom. Mam na... - i już zniknął mi z pola widzenia pociągnięty za rękaw przez Harrego.
Ostatnim facetem był miło wyglądający z fajnym uśmiechem, krótko ścięty brunet.
- Ja jestem Liam. Jedyny normalny... Wybacz mi za ich zachowanie, zawsze tak mają, gdy tylko w pobliżu jest dziewczyna. Ty jesteś na dodatek ładna, więc jeszcze gorzej. - Uśmiechnął się przepraszająco i odszedł na bok
Powoli zaczęłam ogarniać. Odwróciłam się w stronę moich znajomych, ale zaraz zostałam pociągnięta w drugą stronę. Nie mając na nic wpływu wylądowałam w kuchni. Odwróciłam się w stronę porywcza, a okazał się być nim nikt inny jak Martynka.
- Całowałaś się. - to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Co ty gadasz ?
- Całowałaś się z Filipem.
- Skąd ty to wiesz ? - byłam co najmniej zdezorientowana.
- Czyli mam rację. To całkiem proste; masz zaróżowiony czubek nosa. Zawsze tak masz po pocałunkach.
- Naprawdę ? Znasz mnie lepiej ode mnie. Chodźmy tam, bo...
- Czekaj. To tp ten sam Filip, który najpierw zachowuje się jak dupek, potem na ciebie wpada, zanosi do szpitala. A na koniec czeka na ciebie 2 godziny, żeby wziąć twój numer ?
- Tak ten sam.
- O kobieto, ty to masz życie.
- A ty to co ? Wstaję rano i jakieś chłopaki, a potem jak wracam tarzasz się z nimi po podłodze.
- Zauważyłaś ich rano ?
- Taaa... Jak już wyszłam to se uświadomiłam, że w salonie siedzą jacyś kolesie.
Odwróciłam się i poszłam do salonu. Tam usiadłam na kanapie pomiędzy Lou, a Fifim.
- Mam ochotę popływać... - powiedziałam.
- To chodźmy do basenu. - zaproponowała Martynka
- Ale jest 20. - przerwałam.
- To co z tego ? Kto chętny ? - spytała pozostałych
Wszyscy podnieśli ręce.
~Perspektywa Louisa~
Nie miałem zbytniej ochoty pływać, ale perspektywa Mell w stroju kąpielowym mnie przekonała. Jakie ja mam myśli ? To okropne. No nic. Ja z chłopakami poszedłem do domu przebrać się. Natomiast Filip powiedział, że coś ma tam w aucie, bo planował jutro z samego rana jechać na basen, to już se spakował. On jest spoko, ale jak usłyszałem, że cały dzisiejszy dzień Mellodie spędziła z nim przestałem darzyć go sympatią. Co ja gadam ? Czemu jestem zazdrosny o Mell ? Przecież nie znamy się dobrze, a ja mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy. Co się ze mną dzieje ? Wpadłem do swojego pokoju i szybko się przebrałem. Fajnie, że dziewczyny mają basen w ogrodzie. My w sumie też, ale jeszcze nie zdążyliśmy nalać tam wody. Poszedłem na dół czekając na innych. Po chwili wszyscy przyszli. Powędrowaliśmy w stronę sąsiedniego domu. Zapukaliśmy, a drzwi otworzyła nam Martyna. Miała na sobie to . Weszliśmy do środka i udaliśmy się do ogródka. Obok basenu siedział już Filip. Musiał dużo ćwiczyć, ale ja też nie mam się czego wstydzić. Po chwili dosiadł się do niego Liam i zaczęli o czymś żywo dyskutować. Harry już gadał z Martyną. Chyba próbował ją poderwać, ale ona nie była zbyt chętna. No nie mogę, ale się będę z niego nabijać. Malik grzebał coś w telefonie, a ja z Niallem ogarnialiśmy otoczenie. Po jakiś pięciu minutach w drzwiach domu pojawiła się Mellodie w tym stroju . Paseczki. Moje ulubione. Była szczupła. Poruszała się z gracją, a moje serce waliło jak oszalałe. Co się ze mną dzieje. Ogarnęła wszystko wzrokiem i głośno westchnęła.
- A co tu tak drętwo ? Matka was bawić się nie nauczyła ?
Tu mnie zagięła. Myślałem, że jest delikatna, że jako ostatnia wejdzie do basenu. Myślałem, że jest wstydliwa, a tu takie coś ? Szybko podbiegła do Filipa, który stał razem z Liamem na brzegu basenu i obu wepchnęła do wody. Wszyscy zaczęli się śmiać, a tamci chlapać Mell. Nawet nie wiem kiedy, ale wszyscy byli w wodzie i bawiliśmy się jak małe dzieci. Spojrzałem na Mellodie. Utrzymywała się na powierzchni wody obok Martyny i z czegoś okropnie się zaśmiewały.
Ten moment przerwał im Fifi, który zaczął wygłupiać się z Mellodie. Ta odwzajemniała gesty i razem świetnie się bawili. Byłem zazdrosny. Czemu ? Nie wiem. Nie znam jej, mam dziewczynę, a ona może robić co chce. Mój umysł nie przyjmował do wiadomości, że uczucia do niej są bez sensu. Jakoś koło północy wszyscy wygrzebali swoje dupy z wody. Dziewczyny pobiegły po ręczniki. Wróciły i dały każdemu. Powycieraliśmy się, podziękowaliśmy za dobrą zabawę i podążyliśmy do domu. Filip zostaje u niech na noc. Pięknie, zupełnie jak ja poprzedniej nocy...
--------------------------------------
TA DAM .! Rozdział 9 dodany i nawet przed 22. Dziś bez pytania, bo brak mi pomysłów. Kolejny rozdział będzie 20.02. Pozdrawiam, do środy robaczki.
niedziela, 17 lutego 2013
Rozdział 8
"Wiesz, Prosiaczku... miłość jest wtedy... kiedy kogoś lubimy... za bardzo." - Kubuś Puchatek
~Oczami Filipa~
Na spotkanie z Mell przyszedłem o pół godziny za wcześnie.Po prostu nie chciałem się spóźnić. Ubrałem się w:
- To co będziemy robić ? - spytała melodyjnym, przepełnionym radością głosem.
- Właściwie to nic nie jadłem dzisiaj. Może pójdziemy najpierw do jakiejś kawiarenki, albo fast-fooda, a potem się zobaczy ?
- Świetny pomysł z tym jedzeniem, też nie zjadłam śniadania.
- No to gdzie pójdziemy ?
- Pójdźmy do McDonalda, strasznie dawno tam nie byłam, jakieś pół roku temu...
- To idziemy.
Wstaliśmy z ławki i udaliśmy się w stronę wymienionego miejsca. Zacząłem rozmowę.
- Mieszkasz od urodzenia w Londynie ?
- Nie, najpierw mieszkałam w Holmes Chapel . Przeprowadziłam się tu mając lat 13. A ty od urodzenia mieszkasz w Krakowie, a potem przeprowadziłeś się tutaj ?
- Nie, najpierw mieszkałem nad morzem, potem w Krakowie. Też przeprowadziłem się mając 13 lat.
- Ciekawe, nawet bardzo. Mamy dużo wspólnego.
Doszliśmy do maka i stanieliśmy w kolejce. Dziewczyna zamówiła jedzenie i zaczekała na mnie. Wziąłem swój posiłek i poszliśmy do stolika. Zjedliśmy wszystko w ciszy, ale nie była krępująca. Odłożyliśmy tacki, a dziewczyna poszła jeszcze do łazienki. Korzystając z chwili samotności nerwowo zacząłem przecierać ręce o spodnie. Tak nie spociłem się dawno. Byłem potwornie zdenerwowany. Po chwili moja towarzyszka wróciła.
- To gdzie teraz ?
- Może na kręgle ?
- Bardzo chętnie, to w drogę.
Poszła w stronę wyjścia, a ja za nią. Po drodze opowiadaliśmy sobie kawały i śmieszne sytuacje z życia. Najbardziej rozśmieszyła mnie historia, jak była w kinie na horrorze. Jej koleżanka tak się przestraszyła, że podskoczyła na fotelu wysypując calusieńki popcorn na jakiegoś dziadka, który siedział przed nią. Ogółem droga minęła bardzo szybko i przyjemnie. Weszliśmy do kręgielni i zamówiliśmy tor. Rozpoczęliśmy grę. Wszystko działo się szybko i zabawnie. Mellodie wygrała. Zapłaciłem, wcześniej kłócąc się z dziewczyną, że nie musi mi dokładać. Wyszliśmy z pomieszczenia i bezradnie stanieliśmy na środku chodnika.
- To co teraz ? Jest piękny dzień, porobiłabym coś na zewnątrz.
- Hmmmm... Wiem ! Jedźmy do wesołego miasteczka.
- Jeeeej ! Uwielbiam to miejsce. No to idziemy. Ale czekaj... To dosyć daleko.
- To chodźmy do mnie po auto.
- Dobra. Prowadź.
Udaliśmy się w stronę mojego domu w kompletnej ciszy. Ale ona była przyjemna. Lubiłem ciszę. Nawet nie zauważyłem kiedy doszliśmy pod moje drzwi.
- Może wejdziemy na chwilę do środka ? - byłem całkowicie niepewny.
- Jasne, chętnie.- na szczęście nie pomyślała, że jestem jakiś nienormalny zapraszając do domu prawie nieznaną osobę. Mogła pomyśleć, że chcę ją zgwałcić, czy coś...
W sumie nie miałbym nic przeciwko. Idioto, opanuj się. Wygrzebałem klucze i otworzyłem drzwi. Przepuściłem ją w drzwiach. Rozejrzała się uważnie. Na jej twarzy zagościł uśmiech, to chyba dobrze. Zaprowadziłem ją do salonu.
- Usiądź. - wskazałem na kanapę.
- Ładnie tu masz. Sam to urządzałeś ?
- Tak, a właściwie z małą pomocą, ale pomysł był mój.
- Świetny gust.
- Dziękuję. - zarumieniłem się, cholera - Może chcesz coś do picia ?
- Sok bym prosiła.
Oddaliłem się w stronę kuchni. Dlaczego się zarumieniłem ? Dlaczego przy niej? Porażka... Nalałem jej soku do szklanki, a sobie coli. Poszedłem z powrotem do salonu i podałem naczynie Mell. Uśmiechnęła się i podziękowała. Wypiła, a szklankę postawiła na stoliczku. Zaczekała, aż ja skończę pić i zapytała:
- Jedziemy ?
- Tak. Chodź do auta.
Dziewczyna wstała i poszła za mną. Wsiedliśmy do pojazdu i odjechałem, wcześniej zamykając dom.
- Mogę włączyć radio ? - była raczej speszona
- Jasne.
Kliknęła parę guzików i w aucie rozległy się pierwsze dźwięki piosenki. Mojej ulubionej.
- Moja ulubiona. - powiedzieliśmy razem, a chwilę potem już zaśmiewaliśmy się z przypadku.
W radiu dalej leciało : Hedley - Perfect
- Naprawdę to twoja ulubiona piosenka ?- zapytała z usmiechem.
- Pewnie. - odwzajemniłem jej gest.
Powoli zbliżaliśmy się do celu wycieczki. Zajechałem na parking i spojrzałem na zegarek. Była dokładnie 16:00. Ładnie, spędziliśmy razem 4 godziny, a ja mam wrażenie, że pół godziny. Wysiadłem z samochodu, a moja towarzyszka też. Udaliśmy się w stronę wejścia. Przy kasie znów rozpoczęły się jej gadania, że ona sama za siebie zapłaci itp. Nie słuchałem jej, tylko zapłaciłem za nas oboje. Wraz z leksza urażonym obiektem mych wzruszeń wszedłem na teren parku rozrywki.
Popędziliśmy na pierwsze kolejki i byliśmy strasznie roześmiani. Ostatnią zabawą był jakiś zjazd wodny. Cali przemoczeni z uśmiechami na ustach kupiliśmy watę cukrową. Ona niebieską, ja zieloną. Usiedliśmy na ławce obżerając się słodkim.
- Wiesz, że przypominasz mi mojego byłego przyjaciela z Polski ?
- Naprawdę ? A dlaczego byłego ?
- Kontakt nam się urwał. Miał na imię Sebastian.
- Szkoda...
- Uczucie wyżerającej tęsknoty za nim sprawiało że z dnia na dzień, stawałam się mniej wyraźna. Bladsza, chudsza, z zanikającym uśmiechem. W przenośni, bo cały ten ból siedział wewnątrz mnie. Kryłam się pod uśmiechem, i ciągłym zabieganiem. To jakby chcieć oszukać czas, i wiedzieć że to całkowicie niemożliwe. Tymczasem ten cały ból, dalej gnieździ się we mnie i z dnia na dzień rozwija się coraz bardziej. Wzbudza tęsknotę- która momentami całkowicie nie pozwala mi oddychać.
Spojrzałem się na nią. Siedziała ze spuszczoną głową, a w oczach miała łzy. Po raz pierwszy ktokolwiek powiedział mi coś tak strasznego. Współczułem jej. Przybliżyłem się do niej i przytuliłem do niej. To jedyne co przyszło mi do głowy jako reakcja. Wtuliła się w mój tors i cicho chlipała. Po chwili podniosła swoją głowę.
- Nie powinnam tego wspominać i się rozczulać. Przepraszam...
- Nie masz za co przepraszać.
Patrzyłem w jej smutne oczy i poczułem przemożną chęć pocałowania jej. Podparłem jej pod brudek swoją dłonią i złączyłem nasze usta. Dziewczyna oddała pocałunek, mocniej wtapiając się w moje usta. Zamroczyłem się chwilą. Jednak Mellodie przerwała pocałunek spuszczając głowę.
- Przepraszam, nie powinienem cię całować. To był taki impuls.
- Nic się nie stało. Ja oddałam pocałunek. Ale to za wcześnie dla mnie.
- Wiem i... - moją wypowiedź przerwał dzwonek telefonu Mell.
Spojrzała na wyświetlacz i przeprosiła mówiąc, że musi odebrać. Odeszła parę kroków i rozpoczęła rozmowę. Słyszałem tylko, że jest prowadzona po polsku, ale o czym mówiła nie miałem pojęcia. Po chwili powróciła do mnie z błyszczącymi oczami.
- Musze już wracać do domu i zapraszam cię do siebie. Poznasz Martynę i pewnych chłopaków. Nie przyjmuję odmowy.
- No dobrze...
Uśmiechnęła się wesoło i podążyła na parking. Otworzyłem auto i drzwi przed nią. Wsiadła i od razu włączyła radio podśpiewując lecące w nim piosenki. Usiadłem za kierownicą i spytałem, gdzie mam jechać. Powiedziała, że mam jechać, a ona mi powie. Zgodziłem się. Po drodze cały czas się śmieliśmy. Dojechaliśmy pod bramę jej domu, który był całkiem spory. Zaparkowałem w jej garażu, bo tak mi kazała. Było tam jeszcze jedno auto, podejrzewam, że jej. Wszedłem z nią do domu.
- Jestem ! - krzyknęła na wstępie.
Poszła w głąb mieszkania, a ja za nią. Doszliśmy jak myślę do salonu. W środku panował ogólny chaos, a pośród niego znajdowała się 5 chłopaków i 1 dziewczyna...
----------------------------------
Wiem, że miałam to dodać wczoraj, ale jakoś mi z głowy wypadło. Przepraszam, za to rozdział 9 dodam jutro, na 1000%. No więc jak się podoba ? A oto pytanko:
- Czy wszyscy się polubią ?
Ogółem to znacie coraz więcej odpowiedzi. No i tak dla wyjaśnienia: to nie była randka. Pozdrawiam i do jutra, mam nadzieje, że posta dodam przed 22 jutro. O ile wgl ktoś to czyta....
piątek, 15 lutego 2013
Rozdział 7
~Oczami Mellodie~
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam po niego na oślep, co uniemożliwiało mi ciało Lou mocno złączone z moim. Jakoś chwyciłam urządzenie i nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
*Rozmowa*
- Słucham ?
- Mellodie ? To ja, Filip, pamiętasz mnie ?
- Oczywiście, że pamiętam.
- Obudziłem cię ?
- Właściwie to tak, ale nic się nie stało. Zdążyłam się wyspać .
- To dobrze... Ymm... Pomyślałem, że może byśmy gdzieś razem wyszli ?
- Chętnie. Tylko gdzie i kiedy ?
- To może jutro o 12:00 pod London Eye ?
- Będę czekać. Do jutra !
- Pa !
*Koniec*
Odłożyłam telefon i spojrzałam na Louisa. Spał dalej. Zdjęłam jego rękę z mojej talii, wyplątałam moje nogi z jego nóg i poszłam do garderoby. Wyjęłam z tam tond to . Podreptałam w stronę łazienki. Tam ogarnęłam swoją twarz, ale nie robiłam makijażu. Związałam włosy mniej więcej tak
Ubrałam naszykowane rzeczy i wyszłam z łazienki. Louisa już nie było w łóżku. Pewnie siedzi już na dole. Wyszłam na korytarz, a potem zeszłam na dół po schodach. Widok, który tam panował przeraził mnie. Wszędzie było wszystko porozwalane, a kanapa przewrócona. Zaszłam do kuchni. Tam wcale nie było lepiej. O to dowód, że można bawić się bez alkoholu. Nie wiem kto to będzie sprzątał. Ale jak na razie to muszę ogarnąć, gdzie reszta ludu. Raczej wstali przecież już 12:15. Może na dworze. Sprawdziło się. Cała czwórka siedziała w ogródku zajadając racuchy. Dosiadłam się do nich i wciągnęłam się w rozmowę. Po jakiejś godzinie Lou i dziewczyny poszły do domu, a ja z Martyną zostałam zmuszona do sprzątania. Zaczęłyśmy koło 13:40, a skończyłyśmy koło 23:30. Wymęczona poszłam do swojego pokoju umyłam się, ubrałam w piżamę i poszłam spać.
* Na następny dzień *
- Mellodie, wstawaj.
- Zaraz...
- Wstawaj, mamy gości.
- Nie mają co robić tylko w gości ludzie przychodzą. Która godzina ?
- 11:15
- Środek nocy, jeszcze pięć minut.
Usłyszałam tylko głośne westchnienie. Martyna wyszła, a ja ucieszyłam się, że mam spokój. Kto o tej godzinie przychodzi w gości ? Nawet 12 nie ma... Właśnie. Która godzina, przepraszam bardzo ?! Za 40 minut mam spotkać się z Filipem pod London Eye. Do jasnej cholery ! Zerwałam się z łóżka i popędziłam do łazienki. Zdjęłam koszulkę i chwyciłam za pastę do zębów i szczoteczkę. Szorując zęby wbiegłam do garderoby, ale nie wiedziałam jaka pogoda. Z szczoteczką w buzi, w samym staniku i spodenkach od piżamy popędziłam na dół i mijając w salonie zdziwioną piątkę chłopaków wbiegłam do ogrodu. Obróciłam się parę razy i wbiegłam z powrotem na górę. Szybko wybrałam taki strój . Wciągnęłam go na siebie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijażu nie zrobiłam. Złapałam klucze, telefon i inne bzdety, a następnie wpakowałam je do torebki. Zbiegłam na dół. Spojrzałam na zegarek, była 11:40. Fajnie, nawet śniadania nie zjem. Znowu wyminęłam 5 chłopaków. Z pośród nich znałam tylko Louisa, dziwne.
- Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę ! - krzyknęłam i wyszłam za drzwi.
Popędziłam w stronę umówionego spotkania. Chwila, chwila... Kogo mijałam w salonie ? Najpierw w samym staniku, a potem bezceremonialnie wychodząc ? To był Louis i pewnie jego koledzy z zespołu. Z tego one direction, czy jakoś tak. Ale ja z siebie idiotkę zrobiłam. Co oni musieli o mnie pomyśleć. Nawet się nie przedstawiłam. Ale porażka. Czemu zawsze ja robię z siebie kretyna ? No tak, przecież jestem wiecznie roztrzepana i nieogarnięta. Cóż pech... Ale potem będzie mi głupio stanąć z nimi twarzą w twarz. Pierwsze spotkanie, a ja im paraduje w samym staniku, a potem ich olewam. Trzeba będzie się nieźle tłumaczyć. Jak zwykle zresztą...
~ Oczami Louisa ~
Siedziałem z chłopakami u Martyny i Mell. Ta druga akurat spała. Martyna poszła ją obudzić. Przyprowadziłem ich tutaj, ponieważ byli strasznie ciekawi gdzie ja poszedłem poprzedniej nocy. Po chwili dziewczyna zeszła twierdząc, że Mell nie zamierza wstawać. Zajęliśmy się rozmową. Po jakiś 5 minutach ze schodów zbiegła półnaga Mellodie z szczoteczką w buzi. Chłopacy byli w szoku, podobnie jak ja. Dziewczyna miała całkiem niezłe ciało. Nie zwracając na nas uwagi pobiegła do ogrodu i z powrotem. Po kolejnych 15 minutach znowu zeszła. Ubrana i uczesana. Wyglądała nieziemsko, ale wcześniej tez nie było źle. Znowu ignorując co dzieje się w salonie krzyknęła, że wychodzi i nie wie kiedy wróci i już jej nie było.
- To było dziwne, ale ciekawe. - stwierdził Harry.
- U mnie to codzienność. - podsumowała Martyna.
- Nie znam jej, ale ją lubię. - skończył Niall.
---------------------------------------------
Czyli, że nie dodałam tego 14, ale 15. Pech... Jakoś czas mnie nie lubi. Ale to tylko parę minut po 24. Dziś bez pytania, bo mi się spać chce, chociaż nie macie:
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam po niego na oślep, co uniemożliwiało mi ciało Lou mocno złączone z moim. Jakoś chwyciłam urządzenie i nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
*Rozmowa*
- Słucham ?
- Mellodie ? To ja, Filip, pamiętasz mnie ?
- Oczywiście, że pamiętam.
- Obudziłem cię ?
- Właściwie to tak, ale nic się nie stało. Zdążyłam się wyspać .
- To dobrze... Ymm... Pomyślałem, że może byśmy gdzieś razem wyszli ?
- Chętnie. Tylko gdzie i kiedy ?
- To może jutro o 12:00 pod London Eye ?
- Będę czekać. Do jutra !
- Pa !
*Koniec*
Odłożyłam telefon i spojrzałam na Louisa. Spał dalej. Zdjęłam jego rękę z mojej talii, wyplątałam moje nogi z jego nóg i poszłam do garderoby. Wyjęłam z tam tond to . Podreptałam w stronę łazienki. Tam ogarnęłam swoją twarz, ale nie robiłam makijażu. Związałam włosy mniej więcej tak
Ubrałam naszykowane rzeczy i wyszłam z łazienki. Louisa już nie było w łóżku. Pewnie siedzi już na dole. Wyszłam na korytarz, a potem zeszłam na dół po schodach. Widok, który tam panował przeraził mnie. Wszędzie było wszystko porozwalane, a kanapa przewrócona. Zaszłam do kuchni. Tam wcale nie było lepiej. O to dowód, że można bawić się bez alkoholu. Nie wiem kto to będzie sprzątał. Ale jak na razie to muszę ogarnąć, gdzie reszta ludu. Raczej wstali przecież już 12:15. Może na dworze. Sprawdziło się. Cała czwórka siedziała w ogródku zajadając racuchy. Dosiadłam się do nich i wciągnęłam się w rozmowę. Po jakiejś godzinie Lou i dziewczyny poszły do domu, a ja z Martyną zostałam zmuszona do sprzątania. Zaczęłyśmy koło 13:40, a skończyłyśmy koło 23:30. Wymęczona poszłam do swojego pokoju umyłam się, ubrałam w piżamę i poszłam spać.
* Na następny dzień *
- Mellodie, wstawaj.
- Zaraz...
- Wstawaj, mamy gości.
- Nie mają co robić tylko w gości ludzie przychodzą. Która godzina ?
- 11:15
- Środek nocy, jeszcze pięć minut.
Usłyszałam tylko głośne westchnienie. Martyna wyszła, a ja ucieszyłam się, że mam spokój. Kto o tej godzinie przychodzi w gości ? Nawet 12 nie ma... Właśnie. Która godzina, przepraszam bardzo ?! Za 40 minut mam spotkać się z Filipem pod London Eye. Do jasnej cholery ! Zerwałam się z łóżka i popędziłam do łazienki. Zdjęłam koszulkę i chwyciłam za pastę do zębów i szczoteczkę. Szorując zęby wbiegłam do garderoby, ale nie wiedziałam jaka pogoda. Z szczoteczką w buzi, w samym staniku i spodenkach od piżamy popędziłam na dół i mijając w salonie zdziwioną piątkę chłopaków wbiegłam do ogrodu. Obróciłam się parę razy i wbiegłam z powrotem na górę. Szybko wybrałam taki strój . Wciągnęłam go na siebie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijażu nie zrobiłam. Złapałam klucze, telefon i inne bzdety, a następnie wpakowałam je do torebki. Zbiegłam na dół. Spojrzałam na zegarek, była 11:40. Fajnie, nawet śniadania nie zjem. Znowu wyminęłam 5 chłopaków. Z pośród nich znałam tylko Louisa, dziwne.
- Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę ! - krzyknęłam i wyszłam za drzwi.
Popędziłam w stronę umówionego spotkania. Chwila, chwila... Kogo mijałam w salonie ? Najpierw w samym staniku, a potem bezceremonialnie wychodząc ? To był Louis i pewnie jego koledzy z zespołu. Z tego one direction, czy jakoś tak. Ale ja z siebie idiotkę zrobiłam. Co oni musieli o mnie pomyśleć. Nawet się nie przedstawiłam. Ale porażka. Czemu zawsze ja robię z siebie kretyna ? No tak, przecież jestem wiecznie roztrzepana i nieogarnięta. Cóż pech... Ale potem będzie mi głupio stanąć z nimi twarzą w twarz. Pierwsze spotkanie, a ja im paraduje w samym staniku, a potem ich olewam. Trzeba będzie się nieźle tłumaczyć. Jak zwykle zresztą...
~ Oczami Louisa ~
Siedziałem z chłopakami u Martyny i Mell. Ta druga akurat spała. Martyna poszła ją obudzić. Przyprowadziłem ich tutaj, ponieważ byli strasznie ciekawi gdzie ja poszedłem poprzedniej nocy. Po chwili dziewczyna zeszła twierdząc, że Mell nie zamierza wstawać. Zajęliśmy się rozmową. Po jakiś 5 minutach ze schodów zbiegła półnaga Mellodie z szczoteczką w buzi. Chłopacy byli w szoku, podobnie jak ja. Dziewczyna miała całkiem niezłe ciało. Nie zwracając na nas uwagi pobiegła do ogrodu i z powrotem. Po kolejnych 15 minutach znowu zeszła. Ubrana i uczesana. Wyglądała nieziemsko, ale wcześniej tez nie było źle. Znowu ignorując co dzieje się w salonie krzyknęła, że wychodzi i nie wie kiedy wróci i już jej nie było.
- To było dziwne, ale ciekawe. - stwierdził Harry.
- U mnie to codzienność. - podsumowała Martyna.
- Nie znam jej, ale ją lubię. - skończył Niall.
---------------------------------------------
Czyli, że nie dodałam tego 14, ale 15. Pech... Jakoś czas mnie nie lubi. Ale to tylko parę minut po 24. Dziś bez pytania, bo mi się spać chce, chociaż nie macie:
- Co będą robić Mell i Fifi ?
- Ich spotkanie to randka, czy nie ?
piątek, 8 lutego 2013
Rozdział 6
Za drzwiami stał tajemniczy nieznajomy z parkingu. A chciałam o nim zapomnieć... Jednak nie jest mi to pisane. Wypuściłam powietrze z płuc i zaczęłam:
- Słucham, co cię sprowadza o 3 w nocy do mojego domu .?
- Nie mogłem spać i zauważyłem, że w tym mieszkaniu świeci się światło, więc postanowiłem was odwiedzić, przestać się nudzić i poznać nowych sąsiadów .
- No to zapraszam do środka.
Uśmiechnęłam się i przepuściłam chłopaka w drzwiach. Wszedł do środka i zdjął z siebie buty. Zaczęłam iść w stronę kuchni, a chłopak za mną.
- Skąd wiesz, że tutaj nie będziesz się nudził ? - zapytałam.
- Miałem obawy, że wpadnę w jakieś nudne towarzystwo, ale jak cię zobaczyłem to wy wnioskowałem, że jest ciekawie.
- Tylko, że to jest raczej taki babski wieczór i będziesz tu siedział sam z czterema dziewczynami.
- Nie przeszkadza mi to...
- To dobrze. DZIEWCZYNY, MAMY GOŚCIA .!
Głowa Ally, Meg i Martyny wyjrzały zza kanapy, a ja zaczęłam się śmiać.
- Siedziałyście tam .?
- No bo, myślałyśmy, że to jakiś potwór, czy coś... - wytłumaczyła Ally, a wszystkie spaliły buraka.
Chłopak był trochę zmieszany, ale uśmiechnięty. Dziewczęta podniosły się z podłogi i podeszły do nas.
- Jestem Megan, to jest Ally, a tamta to Martyna. Obok ciebie stoi Mell, ale to już pewnie wiedziałeś wcześniej...
- Właściwie to nie wiedziałem. Ja jestem Louis.
- Ja cię chyba skądś znam... - przyznałam.
- Ja też. - potwierdziła Martysia.
- Ej... A to nie jest ten co gra w zespole, co się twoja kuzynka nimi jara .? - zwróciła się do mnie Ally.
- Taaaa... To on chyba jest z tego całego one direction... - przyznała Meg
- Dziewczyny, ja tu jestem...
- Przecież wiemy, inaczej byśmy się nad tobą nie zastanawiały... To jak, ty jesteś w tym zespole, czy nie .? - Megan jak zwykle powiedziała wszystko tak jak myśli.
- Tak. Jestem z one direction.
- No i wszystko jasne ! Chodźmy dokończyć te babeczki, bo zaraz umrę z głodu. - Ally pobiegła w stronę kuchni, a reszta za nią.
Skończyliśmy ciasto i wstawiliśmy je do piekarnika. Poszliśmy do salonu i zaczęliśmy rozmawiać.
- Mówiłeś, że chcesz poznać nowych sąsiadów, więc musiałeś przeprowadzić się gdzieś tu niedaleko...- zaczęłam rozmowę
- No tak, wczoraj wprowadziłem się tutaj, wraz z chłopakami z zespołu. Mieszkacie w czwórkę ? - zagadał Lou
- Nie, ja mieszkam tu z Mell, a dziewczyny gdzie indziej, ale razem. - wyjaśniła Martyncia
- Ale u nich fajniej się siedzi, nie wiem czemu, poprostu lepiej. - dołożyła Ally
- Bo my jesteśmy fajne, to się fajnie siedzi.- podsumowałam
Wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili każdy tarzał się na ziemi. Ktoś rzucił we mnie poduszką, więc ja rzuciłam w Lou. I tak zaczęła się wojna. Po jakiś piętnastu minutach uznaliśmy, że trzeba się uspokoić i wyjąć babeczki z piekarnika. Popędziliśmy do kuchni.
~ Oczami Louisa ~
Te dziewczyny są świetne ! Myślałem, że jak się zorientują, że jestem z 1D to zaczną wrzeszczeć, a tu nastąpiła miła niespodzianka. To dobrze. Właśnie dekorowaliśmy babeczki, śmiejąc się i obrzucając wszystkim co nam wpadnie w ręce. W końcu skończyliśmy, a nasze dzieło wyglądało tak:
Spojrzeliśmy na zegarek i okazało się, że jest po 5 w nocy.
- Chodźmy spać. - za proponowała Meg, na co każdy przystał z ochotą.
Chciałem wracać do domu, ale dziewczyny powiedziały, żebym został. Zgodziłem się, bo czemu nie ? Mellodie zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego. Ta dziewczyna miała w sobie coś specjalnego, tylko nie wiem co...
- Więc do pokoju jest łazienka, to tamte drzwi. W szafkach znajdziesz mydło, szampon, ręczniki. Tam są jakiś ubrania mojego kuzyna, weź se któreś. - ręką wskazała dużą szafę w rogu pokoju - myślę, że poradzisz sobie, pomóc w czymś jeszcze ?
- Nie, myślę, że se poradzę. Tobie też radzę się umyć.
- Wiem, tylko na co ja się myłam jak wróciłam do domu ?
Dziewczyna wyszła z pokoju, zamykając drzwi. Słyszałem jej miarowe kroki na korytarzu, a potem tylko zamykane drzwi i potem zapanowała idealna cisza. Podreptałem do łazienki i wykonałem potrzebne czynności. Z szafy wyciągnąłem jakieś dresy i koszulkę. Położyłem się do łóżka i próbowałem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok przez ponad godzinę i postanowiłem iść do kuchni napić się czegoś. Zszedłem na dół i nalałem soku do szklanki. Wypiłem i wróciłem na górę. Dalej nie mogłem spać. Potrzebowałem kogoś obok siebie. Wygrzebałem się spod kołdry i ruszyłem do pokoju Mell. Uchyliłem drzwi i zauważyłem dziewczynę, która leży na poduszce, ale nie śpi. Miała zamknięte oczy, ale coś mi mówiło, że ona też nie może zasnąć.
- Mellodie .? - wyszeptałem.
Dziewczyna podniosła głowę, którą zwróciła w moją stronę. Uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie. Podszedłem do łóżka i wgrzebałem się pod kołdrę.
- Nie mogę spać, więc przyszedłem tutaj.
- A ja spałam, tylko miałam koszmar i obudziłam się. Chciałam zasnąć, ale za bardzo się boje. Byłam już u dziewczyn, ale one mają pozamykane drzwi na klucz, a do ciebie było mi głupio... Zostaniesz ze mną ?
- Tak, śpij.
- Dzięki.
Dziewczyna wtuliła się we mnie. Byłem w pewnym sensie szczęśliwy, że ona jest obok mnie. Ma w sobie coś specjalnego. Po chwili wyczułem, że jej oddech jest równomierny i spokojny. Zasnęła. Po jakiś 5 minutach zrobiłem to samo...
-----------------------------------------------
No i to na tyle. Macie coraz więcej odpowiedzi na pytania. Z poprzednich zostały 3. Ale macie tu jedno:
- Słucham, co cię sprowadza o 3 w nocy do mojego domu .?
- Nie mogłem spać i zauważyłem, że w tym mieszkaniu świeci się światło, więc postanowiłem was odwiedzić, przestać się nudzić i poznać nowych sąsiadów .
- No to zapraszam do środka.
Uśmiechnęłam się i przepuściłam chłopaka w drzwiach. Wszedł do środka i zdjął z siebie buty. Zaczęłam iść w stronę kuchni, a chłopak za mną.
- Skąd wiesz, że tutaj nie będziesz się nudził ? - zapytałam.
- Miałem obawy, że wpadnę w jakieś nudne towarzystwo, ale jak cię zobaczyłem to wy wnioskowałem, że jest ciekawie.
- Tylko, że to jest raczej taki babski wieczór i będziesz tu siedział sam z czterema dziewczynami.
- Nie przeszkadza mi to...
- To dobrze. DZIEWCZYNY, MAMY GOŚCIA .!
Głowa Ally, Meg i Martyny wyjrzały zza kanapy, a ja zaczęłam się śmiać.
- Siedziałyście tam .?
- No bo, myślałyśmy, że to jakiś potwór, czy coś... - wytłumaczyła Ally, a wszystkie spaliły buraka.
Chłopak był trochę zmieszany, ale uśmiechnięty. Dziewczęta podniosły się z podłogi i podeszły do nas.
- Jestem Megan, to jest Ally, a tamta to Martyna. Obok ciebie stoi Mell, ale to już pewnie wiedziałeś wcześniej...
- Właściwie to nie wiedziałem. Ja jestem Louis.
- Ja cię chyba skądś znam... - przyznałam.
- Ja też. - potwierdziła Martysia.
- Ej... A to nie jest ten co gra w zespole, co się twoja kuzynka nimi jara .? - zwróciła się do mnie Ally.
- Taaaa... To on chyba jest z tego całego one direction... - przyznała Meg
- Dziewczyny, ja tu jestem...
- Przecież wiemy, inaczej byśmy się nad tobą nie zastanawiały... To jak, ty jesteś w tym zespole, czy nie .? - Megan jak zwykle powiedziała wszystko tak jak myśli.
- Tak. Jestem z one direction.
- No i wszystko jasne ! Chodźmy dokończyć te babeczki, bo zaraz umrę z głodu. - Ally pobiegła w stronę kuchni, a reszta za nią.
Skończyliśmy ciasto i wstawiliśmy je do piekarnika. Poszliśmy do salonu i zaczęliśmy rozmawiać.
- Mówiłeś, że chcesz poznać nowych sąsiadów, więc musiałeś przeprowadzić się gdzieś tu niedaleko...- zaczęłam rozmowę
- No tak, wczoraj wprowadziłem się tutaj, wraz z chłopakami z zespołu. Mieszkacie w czwórkę ? - zagadał Lou
- Nie, ja mieszkam tu z Mell, a dziewczyny gdzie indziej, ale razem. - wyjaśniła Martyncia
- Ale u nich fajniej się siedzi, nie wiem czemu, poprostu lepiej. - dołożyła Ally
- Bo my jesteśmy fajne, to się fajnie siedzi.- podsumowałam
Wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili każdy tarzał się na ziemi. Ktoś rzucił we mnie poduszką, więc ja rzuciłam w Lou. I tak zaczęła się wojna. Po jakiś piętnastu minutach uznaliśmy, że trzeba się uspokoić i wyjąć babeczki z piekarnika. Popędziliśmy do kuchni.
~ Oczami Louisa ~
Te dziewczyny są świetne ! Myślałem, że jak się zorientują, że jestem z 1D to zaczną wrzeszczeć, a tu nastąpiła miła niespodzianka. To dobrze. Właśnie dekorowaliśmy babeczki, śmiejąc się i obrzucając wszystkim co nam wpadnie w ręce. W końcu skończyliśmy, a nasze dzieło wyglądało tak:
Spojrzeliśmy na zegarek i okazało się, że jest po 5 w nocy.
- Chodźmy spać. - za proponowała Meg, na co każdy przystał z ochotą.
Chciałem wracać do domu, ale dziewczyny powiedziały, żebym został. Zgodziłem się, bo czemu nie ? Mellodie zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego. Ta dziewczyna miała w sobie coś specjalnego, tylko nie wiem co...
- Więc do pokoju jest łazienka, to tamte drzwi. W szafkach znajdziesz mydło, szampon, ręczniki. Tam są jakiś ubrania mojego kuzyna, weź se któreś. - ręką wskazała dużą szafę w rogu pokoju - myślę, że poradzisz sobie, pomóc w czymś jeszcze ?
- Nie, myślę, że se poradzę. Tobie też radzę się umyć.
- Wiem, tylko na co ja się myłam jak wróciłam do domu ?
Dziewczyna wyszła z pokoju, zamykając drzwi. Słyszałem jej miarowe kroki na korytarzu, a potem tylko zamykane drzwi i potem zapanowała idealna cisza. Podreptałem do łazienki i wykonałem potrzebne czynności. Z szafy wyciągnąłem jakieś dresy i koszulkę. Położyłem się do łóżka i próbowałem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok przez ponad godzinę i postanowiłem iść do kuchni napić się czegoś. Zszedłem na dół i nalałem soku do szklanki. Wypiłem i wróciłem na górę. Dalej nie mogłem spać. Potrzebowałem kogoś obok siebie. Wygrzebałem się spod kołdry i ruszyłem do pokoju Mell. Uchyliłem drzwi i zauważyłem dziewczynę, która leży na poduszce, ale nie śpi. Miała zamknięte oczy, ale coś mi mówiło, że ona też nie może zasnąć.
- Mellodie .? - wyszeptałem.
Dziewczyna podniosła głowę, którą zwróciła w moją stronę. Uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie. Podszedłem do łóżka i wgrzebałem się pod kołdrę.
- Nie mogę spać, więc przyszedłem tutaj.
- A ja spałam, tylko miałam koszmar i obudziłam się. Chciałam zasnąć, ale za bardzo się boje. Byłam już u dziewczyn, ale one mają pozamykane drzwi na klucz, a do ciebie było mi głupio... Zostaniesz ze mną ?
- Tak, śpij.
- Dzięki.
Dziewczyna wtuliła się we mnie. Byłem w pewnym sensie szczęśliwy, że ona jest obok mnie. Ma w sobie coś specjalnego. Po chwili wyczułem, że jej oddech jest równomierny i spokojny. Zasnęła. Po jakiś 5 minutach zrobiłem to samo...
-----------------------------------------------
No i to na tyle. Macie coraz więcej odpowiedzi na pytania. Z poprzednich zostały 3. Ale macie tu jedno:
- Co wydarzy się rano ???
środa, 6 lutego 2013
Rozdział 5
~ Perspektywa Mellodie ~
Dojechałyśmy do domu i wjechałyśmy do garażu. Zaparkowałam obok auta Meg. Wy turlałyśmy się z auta, bo wyjściem nazwać tego nie można. Martyna tak się śmiała, że jak otworzyła drzwi, to po prostu wypadła na ziemię. A ja zahaczyłam nogą o pedał i zaliczyłam glebę, nawet nie wstając. Pozbierałyśmy się i wzięłyśmy z bagażnika zakupy. Wciąż chichrając się weszłyśmy do mieszkania i zauważyłyśmy w podobnym stanie Ally i Meg. Pomimo tego, że tyle czasu przebywają u nas, więc mają nawet własna garderobę nie przebrały się. Wręcz przeciwnie. Zwisały głowa w dół z kanapy, a z głów na dywanik kapały krople wody. Miały rozmazane makijaże. No, a kanapa... Ona chyba nadaje się tylko do wymiany. Jak widać woda jej nie służy, Ściągnęłyśmy buty i podreptałyśmy w stronę naszych przyjaciółek.
- To ja proponuje ogarnąć się i zacząć zabawę. - zaczęłam.
- Tak to dobry pomysł, a potem pokażecie nam ta niespodziankę. - podsumowała Martusia.
- Zgoda. No i sorka za tą kanapę, nie wiedziałyśmy, że woda jej szkodzi. - odezwała się Ally.
- Nic się nie stało. W sumie, to my też nie wiedziałyśmy, że trochę wody jej zaszkodzi. - po tych słowach znów zaśmiałam się, a Ally, Meg i Martusia mi zawtórowały.
Śmiejąc się wszystkie podreptałyśmy do swoich łazienek. Pewnie dziwicie się, że Meg i Ally z nami nie mieszkają, a mają własną garderobę i łazienki. Po prostu tyle u nas przebywają i śpią, że mają swój jeden pokój, a do niego garderobę i łazienkę. My u nich zresztą też. W czwórkę tworzymy taką nierozłączną paczkę. Tylko, że ja i Marti trzymamy się bliżej, tak samo jak tamte dwie. Proste: dwie pary złączone w czwórkę, ale dalej w poprzednich składach. Ja z Martyną poznałyśmy się w Polsce jak byłam na wakacjach to ona zapisała się na ten sam kurs tańca co ja i miałyśmy wtedy z 13 lat i trzymałyśmy kontakt, a ona teraz przeprowadziła się na studia do mnie, zresztą jesteśmy na tym samym kierunku... Ally i Meg mówią, że jak się poznały to ich słodka tajemnica. A potem jak się poznałyśmy w czwórkę, to taka siara, że szkoda gadać. Martyna zacięła się w kabinie w centrum handlowym, a ja tak się z tego śmiałam, że nie byłam w stanie jej pomóc. Wtedy wkroczyła Ally i pomogła Martynce. Poznałyśmy się i poszłyśmy na kawę. Po pół godzinie dołączyła do nas Megan, która była umówiona z Alisą. Za przyjaźniłyśmy się i tak zostało. Nawet nie wiem, kiedy zdążyłam umyć się, przebrać w domowe ciuchy: http://www.faslook.pl/collection/po-domu-9/ , wysuszyć i uczesać włosy w niedbałego koka. Zeszłam na dół i była tam tylko Meg, ubrana w to:http://www.faslook.pl/collection/domowo-3/ (bez kawy) z włosami w warkocza . Zaczęłyśmy rozmowę o wszystkim i niczym, a po jakiś dziesięciu minutach pojawiła się Martyna w tym :http://www.faslook.pl/collection/szkola-76/ (bez torby i zamiast butów ciepłe skarpeteczki). Po kolejnych pięciu pojawiła się Ally w tym: http://www.faslook.pl/collection/pidzamka-2/ .
- A co za niespodziankę macie dla nas .?- spytała sie Martyna.
- Pomyślałyśmy, że w tym domu jest mało zycia. - powiedziała Meg.
Rozejrzałam się po salonie pełnym kwiatów i małych drzewek. Nie zgadzam się z nią.
- I kupiłyśmy wam kaktusa ! - Ally energicznie poderwała się. Podbiegła do telewizora, a zza niego wyjęła małego kaktusika.
- Śliczny, dziękujemy. - powiedziałam
Wzięłam od niej kwiatka i postawiłam na stoliczku obok kanapy. Wróciłam do dziewczyn i zaczęłyśmy obgadywać wykładowców i plotkować o gwiazdach. Nagle Megan wpadła na pomysł śpiewania karaoke. Włączyłyśmy Xboxa i wydzierałyśmy się, skacząc i tańcząc. Potem przyszedł czas na Dance Central 3. Grałam z Meg i wygrałam. Potem Ally z Martyna i wygrała Martyna. Następnie ja z Ally i wygrała ona, bo ja dostałam natychmiastowej chęci do łazienki. Potem wygrałam z Martyną, a ona z Meg. Postanowiłyśmy zrobić se kolacje, ale z braku chęci zamówiłyśmy pizzę. Oczywiście nie obyło się bez kłócenia się, który numer najlepszy, co bierzemy do picia i czy wogóle cokolwiek bierzemy, no i zmieniania 30 razy zdania, gdy już rozmawia się z pizzerią. Jakoś udało się ogarnąć. Jak już skończyłam rozmowę, robiąc z siebie totalna idiotkę postanowiłyśmy poczekać na gościa z pizza, robiąc se idiotyczne makijaże. Moja twarz została przedzielona na pół czerwoną konturówką. Do kosmetyków dorwała się Ally z Martyśką, a Meg wzięła aparat i kamerę i robiła zdj i kamerowała w tym samym czasie... Zadzwonił dzwonek, a dzieło na mojej twarzy skończone. Oczywiście zostałam do drzwi wysłana ja. Chwyciłam po drodze portfel i otworzyłam drzwi. Koleś z pizzą zrobił wielkie oczy. Wydukał cenę. Ja zapłaciła. Ten wcisnął mi pizzę i odbiegł do skuterka. Spojrzałam w lustro. Nie dziwię się, że uciekł. Wyglądam tragicznie. Poszłam do dziewczyn. Zjadłyśmy posiłek, a ja poszłam zmyć z siebie to coś na mojej twarzy. Poszłam z powrotem na dół i dalej wygłupiałyśmy się z dziewczynami. Około 2 w nocy postanowiłyśmy upiec babeczki. Stanęłyśmy w kuchni i rozpoczęłyśmy pracę. Nie obyło się bez wygłupów. Robimy to już od godziny, a wszystko nie jest nawet w połowie gotowe. Byłam już cała w mące, a no koszulce miałam rozbite jajka. We włosach było pełno skittelsów, a moje dresy były calusieńkie w lukrze. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Kto to może być o 3 w nocy ? - zapytała Martyna
- Nie wiem, może sąsiad, że jesteśmy za głośno, czy coś... - za proponowała Ally.
- Ja się boję. - podsumowała Meg
- To może ja sprawdzę. - głośno westchnęłam i poszłam w stronę drzwi.
Drżącymi rękoma chwyciłam za klamkę i pociągnęłam w dół. Otworzyłam drzwi, a to co zobaczyłam za nimi przeszło moje wszelkie oczekiwania. Za nimi stał...
-----------------------------------------------
Koniec number 5 . !!!! No i tak wiecie już kim są Ally i Meg. Wiecie co to za niespodzianka, ale reszty nie wiecie, więc dziś jest tylko jedno pytanie, a oto one:
Dojechałyśmy do domu i wjechałyśmy do garażu. Zaparkowałam obok auta Meg. Wy turlałyśmy się z auta, bo wyjściem nazwać tego nie można. Martyna tak się śmiała, że jak otworzyła drzwi, to po prostu wypadła na ziemię. A ja zahaczyłam nogą o pedał i zaliczyłam glebę, nawet nie wstając. Pozbierałyśmy się i wzięłyśmy z bagażnika zakupy. Wciąż chichrając się weszłyśmy do mieszkania i zauważyłyśmy w podobnym stanie Ally i Meg. Pomimo tego, że tyle czasu przebywają u nas, więc mają nawet własna garderobę nie przebrały się. Wręcz przeciwnie. Zwisały głowa w dół z kanapy, a z głów na dywanik kapały krople wody. Miały rozmazane makijaże. No, a kanapa... Ona chyba nadaje się tylko do wymiany. Jak widać woda jej nie służy, Ściągnęłyśmy buty i podreptałyśmy w stronę naszych przyjaciółek.
- To ja proponuje ogarnąć się i zacząć zabawę. - zaczęłam.
- Tak to dobry pomysł, a potem pokażecie nam ta niespodziankę. - podsumowała Martusia.
- Zgoda. No i sorka za tą kanapę, nie wiedziałyśmy, że woda jej szkodzi. - odezwała się Ally.
- Nic się nie stało. W sumie, to my też nie wiedziałyśmy, że trochę wody jej zaszkodzi. - po tych słowach znów zaśmiałam się, a Ally, Meg i Martusia mi zawtórowały.
- A co za niespodziankę macie dla nas .?- spytała sie Martyna.
- Pomyślałyśmy, że w tym domu jest mało zycia. - powiedziała Meg.
Rozejrzałam się po salonie pełnym kwiatów i małych drzewek. Nie zgadzam się z nią.
- I kupiłyśmy wam kaktusa ! - Ally energicznie poderwała się. Podbiegła do telewizora, a zza niego wyjęła małego kaktusika.
- Śliczny, dziękujemy. - powiedziałam
- Kto to może być o 3 w nocy ? - zapytała Martyna
- Nie wiem, może sąsiad, że jesteśmy za głośno, czy coś... - za proponowała Ally.
- Ja się boję. - podsumowała Meg
- To może ja sprawdzę. - głośno westchnęłam i poszłam w stronę drzwi.
Drżącymi rękoma chwyciłam za klamkę i pociągnęłam w dół. Otworzyłam drzwi, a to co zobaczyłam za nimi przeszło moje wszelkie oczekiwania. Za nimi stał...
-----------------------------------------------
Koniec number 5 . !!!! No i tak wiecie już kim są Ally i Meg. Wiecie co to za niespodzianka, ale reszty nie wiecie, więc dziś jest tylko jedno pytanie, a oto one:
- Kim będzie osoba przychodząca w odwiedziny o 3 w nocy . ?
wtorek, 5 lutego 2013
Rozdział 4
~ Oczami Mell ~
Udałam się w stronę drzwi. Gdy tylko wspomniałam o szkole chłopak zrobił się dziwny, a jak zmieniłam temat był już rozluźniony. Ciekawe dlaczego nie lubi mówić o szkole. Ja studiuję architekturę wnętrz w: http://www.chelsea.arts.ac.uk/. Ciekawe, co on... Może kiedyś się dowiem. Wiem, że chcę poznać go bliżej. Chcę dowiedzieć się dlaczego on działa na mnie tak, jak żaden inny chłopak. Intryguje mnie. Gdy go widzę przechodzi mnie dreszcz. Cała się denerwuje, gdy mam z nim gadać. Myślałam, że jest głupim lalusiem, ale chyba nim nie jest, bo gdyby był, to jak by mnie przewalił, a ja leżałam zemdlała co najwyżej powiedziałby o tym jakiemuś organizatorowi i mnie olał. A jednak sam zaproponował, że mnie zaniesie do szpitala, pomimo, że mówiłam, iż nic mi nie jest. Czułam się dobrze, ale jak on mnie podniósł nagle osłabłam. Okazało się na szczęście, że nic mi nie jest. Już doszliśmy na konkurs, a ja sama nie wiem jak znalazłam się z powrotem w wirze przygotowań...
*ok. 20:00*
Właśnie wszystko się skończyło, wygrał akurat Filip, nie dziwię się z resztą, świetnie śpiewa. Akurat jeśli chodzi o sprzątanie, to ja mam z tym spokój, bo nie muszę tego nadzorować. Pomimo to ja wyszłam o 2 godziny później, niż uczestnicy. Stałam już przy drzwiach, gdy nagle ktoś zakrył mi oczy rękoma. Byłam zdezorientowana.
- Zgadniesz kto to ?- od razu wiedziałam, że to Fifi. Nie znam go długo i mało słyszałam z jego ust, ale byłam pewna, ze to Filip
- Filip?
- Zgadłaś. Bo ja, ja się zastanawiam, czy ty, czy ty może byś, bo wiesz obiecałaś zapłatę, za to że na mnie na wrzeszczałaś i tak se pomyślałam, że, może ty byś mi wiesz tak w zamian... dała swój numer telefonu - chłopak po dłuższym jąkaniu się wreszcie powiedział co ode mnie chce.
- Jasne. - podyktowałam mu rząd cyferek i uśmiechnęłam się
- A tak wogule to ty na mnie cały czas tutaj czekałeś ?
- No tak... W sumie to tak... - chłopak zarumienił się.
- Ojej ! Dwie godziny tutaj siedziałeś, tak sam. Trzeba było mnie poszukać, ja prawie cały czas siedziałam w kawiarence.
- To nie problem, może cię odwieść do domu ?
- Nie trzeba, przyjechałam tutaj własnym samochodem. Dziękuje za propozycje...
- Nic wielkiego, to ja, ja zadzwonię potem...
- Czekam, dzwoń o której godzinie tylko zechcesz .! Pa !
- Do zobaczenia, a raczej usłyszenia...
Uśmiechnęłam się i poszłam do auta. Ciekawe dlaczego, był taki nerwowy, gdy pytał się o numer telefonu . Dziwne... Swoją drogą ja sama byłam niby spokojna, ale w głębi cieszyłam się jak mała dziewczynka z nowej lalki. Mam nadzieję, że zadzwoni niedługo, bo nie wytrzymam zbyt dużo. Po raz pierwszy przeżywam coś takiego. Oczywiście miałam kontakty z chłopakami itd. , ale nawet jak miałam chłopaka to nie czułam się przy nim tak jak teraz, przy nieznajomym. Podobnie czułam się przy moim przyjacielu z Polski, ale kontakt mi się z nim urwał. Może Fifi zastąpi pustkę w mym sercu po nim... Czekam już w samochodzie na Martynę, mieszkamy razem, więc czekam na nią, żeby pojechać do domu, ale ona się nie zjawia...
~ Oczami Filipa ~
Po raz pierwszy byłem tak zdenerwowany, prosząc o numer telefonu... Co ta dziewczyna ze mną robi ? Jeśli to jest jednak zakochanie, to chyba potnę się... Mam nadzieję, że to jest zwykłe zauroczenie, tamto przemija z czasem. Muszę być coraz bliżej niej, stać się jej osobistą podporą. Będę na każde jej wezwanie. Nie dam jej skrzywdzić. W tej dziewczynie jest coś specjalnego i zamierzam odkryć co to jest, a wszystko to co będę robił ma mi w tym pomóc. Będę szedł za nią krok w krok.
~ Perspektywa Mell ~
Moją słodką drzemkę ktoś bezceremonialnie przerwał waląc w okno samochodu. Podniosłam głowę z kierownicy i wyjrzałam przez okienko starając się uporządkować to, co się dzieje wokół mnie. Przed oczami zamajaczyła mi postać na deszczu. Z sylwetki podobna do Martyny, tak to stanowczo była Martyna. Ale na co ona stoi na tym deszczu i moknie, zamiast wsiąść do auta. W ogóle skąd to auto i co ja w nim robię ? A no tak ! Czekałam na Marti, aż wyjdzie z konkursu i zasnęłam ! Tyko dlaczego ona tam wciąż moknie i wali w okno ? Aaaaa... zablokowałam drzwi i nie może wejść. O matko, ja jej jeszcze nie otworzyłam ! Szybko odblokowałam drzwiczki, a Martyna obiegła samochód i wsiadła z mojej drugiej strony. Miała nieciekawą minę, rozmazany makijaż, oklapnięte włosy i przemoczone ubrania. Wzięła kilka wdechów i odwróciła głowę w moją stronę. Ocho, zaraz się zacznie...
- Czy ty chcesz, żebym dostała zapalenia płuc ?
- Ja ? W życiu. Tak se przysnęłam...
- Zabije cię, poprostu zamorduję. Mogłaś chociaż auto zostawić otwarte, a nie ja stoję z 15 minut i walę w tą szybę, aż się obudzisz. A jak już odzyskałaś przytomność, kolejne 5, aż zdążysz ogarnąć co się wokół ciebie dzieje. Będziesz się mną zajmowała, jak się rozchoruje, jasne ?
- Oczywiście moja pani, do usług. A teraz jedźmy, pewnie zaraz Ally będzie do nas dzwoniła.
- Tak, pewnie tak. Już pewnie siedzą razem z Meg u nas w domu i czekają, aż się łaskawie zjawimy, ale musimy jeszcze jechać po zakupy.
- Wiem, lodówka świeci pustkami.
Odpaliłam silnik i ruszyłyśmy w stronę TESCO. Zaparkowałam na parkingu, narzuciłam kaptur i wyszłam z auta. Poczekałam, aż Martyna wygrzebie stamtąd swą szanowną dupcie. Zamknęłam auto i pobiegłam do sklepu. Po drodze i tak cała przemokłam. Zdyszana przekroczyłam próg budynku. Zaraz po tym dotarła do mnie Martyna w jeszcze bardziej opłakanym stanie niż ostatnio (a myślałam, że gorzej już być nie może). Zrobiłyśmy zakupy. Wyszłyśmy na zewnątrz, już nawet się nie śpiesząc wpakowałyśmy zakupy do bagażnika i dostałyśmy napadu głupawki. Zaczęłyśmy biegać po całym parkingu. Skakać w kałużach i ogółem wariować. Śmiałyśmy się przy tym wniebogłosy. Nagle, gdy biegłam w niewiadomym kierunku z zamkniętymi oczami Wpadłam na kogoś, a raczej na jakiegoś kolesia. Spojrzałam na jego twarz. Miał brązową grzywkę opadającą na czoło, niebieskie oczy, malinowe, pełne usta i cudny nosek. Ubrany był w czerwone spodnie i bluzkę w paski.
- Ojej, przepraszam. Powinnam bardziej uważać i nie biegać jak jakaś idiotka.
- Nic się nie stało naprawdę. Nie zadręczaj się, przy najmniej nie siedzisz w domu, tylko korzystasz z życia. Lubię dobre nastawienie do życia. Sorka, muszę już lecieć. Może kiedyś jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia.
- Pa !
Chłopak zaintrygował mnie. Nie na wrzeszczał tylko jeszcze pochwalił. Mam nadzieję, że jeszcze go spotkam. Patrzyłam jak jego sylwetka robi się coraz mniejsza, aż nagle dobiegł mnie głośne wrzask Martyny:
- Mell, choć szybciej. Ally i Meg już dzwoniły. Jedziemy na nasze co miesięczne piżama-party. Podobno czeka tam na nas jakaś niespodziankę.
- Ychy... Już jedziemy. Wsiadaj do auta.
Pobiegłam w stronę auta i postanowiłam wyrzucić tego nieznajomego z głowy...
-----------------------------------------------------
Koniec number 4 .! Pewnie już wiecie, kim był tajemniczy nieznajomy, prawda ? Wiecie już, dlaczego Mell będzie miła dla chłopaka, ale nie znacie odpowiedzi na poprzednie pytania o Fifim, ale ja już daje kolejne:
- To nie problem, może cię odwieść do domu ?
- Nie trzeba, przyjechałam tutaj własnym samochodem. Dziękuje za propozycje...
- Nic wielkiego, to ja, ja zadzwonię potem...
- Czekam, dzwoń o której godzinie tylko zechcesz .! Pa !
- Do zobaczenia, a raczej usłyszenia...
Uśmiechnęłam się i poszłam do auta. Ciekawe dlaczego, był taki nerwowy, gdy pytał się o numer telefonu . Dziwne... Swoją drogą ja sama byłam niby spokojna, ale w głębi cieszyłam się jak mała dziewczynka z nowej lalki. Mam nadzieję, że zadzwoni niedługo, bo nie wytrzymam zbyt dużo. Po raz pierwszy przeżywam coś takiego. Oczywiście miałam kontakty z chłopakami itd. , ale nawet jak miałam chłopaka to nie czułam się przy nim tak jak teraz, przy nieznajomym. Podobnie czułam się przy moim przyjacielu z Polski, ale kontakt mi się z nim urwał. Może Fifi zastąpi pustkę w mym sercu po nim... Czekam już w samochodzie na Martynę, mieszkamy razem, więc czekam na nią, żeby pojechać do domu, ale ona się nie zjawia...
~ Oczami Filipa ~
Po raz pierwszy byłem tak zdenerwowany, prosząc o numer telefonu... Co ta dziewczyna ze mną robi ? Jeśli to jest jednak zakochanie, to chyba potnę się... Mam nadzieję, że to jest zwykłe zauroczenie, tamto przemija z czasem. Muszę być coraz bliżej niej, stać się jej osobistą podporą. Będę na każde jej wezwanie. Nie dam jej skrzywdzić. W tej dziewczynie jest coś specjalnego i zamierzam odkryć co to jest, a wszystko to co będę robił ma mi w tym pomóc. Będę szedł za nią krok w krok.
~ Perspektywa Mell ~
Moją słodką drzemkę ktoś bezceremonialnie przerwał waląc w okno samochodu. Podniosłam głowę z kierownicy i wyjrzałam przez okienko starając się uporządkować to, co się dzieje wokół mnie. Przed oczami zamajaczyła mi postać na deszczu. Z sylwetki podobna do Martyny, tak to stanowczo była Martyna. Ale na co ona stoi na tym deszczu i moknie, zamiast wsiąść do auta. W ogóle skąd to auto i co ja w nim robię ? A no tak ! Czekałam na Marti, aż wyjdzie z konkursu i zasnęłam ! Tyko dlaczego ona tam wciąż moknie i wali w okno ? Aaaaa... zablokowałam drzwi i nie może wejść. O matko, ja jej jeszcze nie otworzyłam ! Szybko odblokowałam drzwiczki, a Martyna obiegła samochód i wsiadła z mojej drugiej strony. Miała nieciekawą minę, rozmazany makijaż, oklapnięte włosy i przemoczone ubrania. Wzięła kilka wdechów i odwróciła głowę w moją stronę. Ocho, zaraz się zacznie...
- Czy ty chcesz, żebym dostała zapalenia płuc ?
- Ja ? W życiu. Tak se przysnęłam...
- Zabije cię, poprostu zamorduję. Mogłaś chociaż auto zostawić otwarte, a nie ja stoję z 15 minut i walę w tą szybę, aż się obudzisz. A jak już odzyskałaś przytomność, kolejne 5, aż zdążysz ogarnąć co się wokół ciebie dzieje. Będziesz się mną zajmowała, jak się rozchoruje, jasne ?
- Oczywiście moja pani, do usług. A teraz jedźmy, pewnie zaraz Ally będzie do nas dzwoniła.
- Tak, pewnie tak. Już pewnie siedzą razem z Meg u nas w domu i czekają, aż się łaskawie zjawimy, ale musimy jeszcze jechać po zakupy.
- Wiem, lodówka świeci pustkami.
Odpaliłam silnik i ruszyłyśmy w stronę TESCO. Zaparkowałam na parkingu, narzuciłam kaptur i wyszłam z auta. Poczekałam, aż Martyna wygrzebie stamtąd swą szanowną dupcie. Zamknęłam auto i pobiegłam do sklepu. Po drodze i tak cała przemokłam. Zdyszana przekroczyłam próg budynku. Zaraz po tym dotarła do mnie Martyna w jeszcze bardziej opłakanym stanie niż ostatnio (a myślałam, że gorzej już być nie może). Zrobiłyśmy zakupy. Wyszłyśmy na zewnątrz, już nawet się nie śpiesząc wpakowałyśmy zakupy do bagażnika i dostałyśmy napadu głupawki. Zaczęłyśmy biegać po całym parkingu. Skakać w kałużach i ogółem wariować. Śmiałyśmy się przy tym wniebogłosy. Nagle, gdy biegłam w niewiadomym kierunku z zamkniętymi oczami Wpadłam na kogoś, a raczej na jakiegoś kolesia. Spojrzałam na jego twarz. Miał brązową grzywkę opadającą na czoło, niebieskie oczy, malinowe, pełne usta i cudny nosek. Ubrany był w czerwone spodnie i bluzkę w paski.
- Ojej, przepraszam. Powinnam bardziej uważać i nie biegać jak jakaś idiotka.
- Nic się nie stało naprawdę. Nie zadręczaj się, przy najmniej nie siedzisz w domu, tylko korzystasz z życia. Lubię dobre nastawienie do życia. Sorka, muszę już lecieć. Może kiedyś jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia.
- Pa !
Chłopak zaintrygował mnie. Nie na wrzeszczał tylko jeszcze pochwalił. Mam nadzieję, że jeszcze go spotkam. Patrzyłam jak jego sylwetka robi się coraz mniejsza, aż nagle dobiegł mnie głośne wrzask Martyny:
- Mell, choć szybciej. Ally i Meg już dzwoniły. Jedziemy na nasze co miesięczne piżama-party. Podobno czeka tam na nas jakaś niespodziankę.
- Ychy... Już jedziemy. Wsiadaj do auta.
Pobiegłam w stronę auta i postanowiłam wyrzucić tego nieznajomego z głowy...
-----------------------------------------------------
Koniec number 4 .! Pewnie już wiecie, kim był tajemniczy nieznajomy, prawda ? Wiecie już, dlaczego Mell będzie miła dla chłopaka, ale nie znacie odpowiedzi na poprzednie pytania o Fifim, ale ja już daje kolejne:
- Czy tajemniczy nieznajomy spotka się ponownie z Mell ?
- Kim są Ally i Meg ?
- Co zdarzy się dalej w związku z Filipem i Mellodie ?
- Co to będzie za niespodzianka dla Marti i Mell ?
niedziela, 3 lutego 2013
Rozdział 3
Tak na wstępie mówię, że cały rozdział napisany jest z perspektywy kolesia, który wpadł na główną bohaterkę
==========================================
Wbiegłem do szpitala i podszedłem do recepcji. Szybko wszystko wyjaśniłem, a dziewczynę zabrano na jakieś badania. Potwornie bałem się o nią. Po raz pierwszy bałem się o kogokolwiek , nie zbyt przyjemne uczucie... Co się ze mną dzieje ? Może się zakochałem... Nie, to nieprawda, nie zrobiłbym tego głupstwa drugi raz... Przecież od tamtej pory to ja rozkochiwałem w sobie dziewczyny. To były trzy proste zasady: poznaj, uwiedź, zostaw. Teraz to ona zawładnęła mną. Nie jest dobrze, przy najmniej ostatnio nie skończyło się to pomyślnie dla mnie. Czekam tu już z dobrą godzinę, w końcu jakaś pielęgniarka podeszła do mnie:
- To ty przyniosłeś tą zemdlałą dziewczynę ? - serdecznie uśmiechnęła się do mnie.
- Tak. Co z nią ?
- Nic. To normalne zachowanie organizmu po upadku. Właściwie to może już iść, wszystkie badania zrobione.
- To gdzie mogę ją odebrać ?
- Zaraz tu przyjdzie sama.
- Dobrze, zaczekam. Dziękuje za pomoc.
- Nie ma za co. Do widzenia.
- Do widzenia.
Siedzę i czekam. Po dziesięciu minutach wyszła z sali. Szybko do niej podszedłem.
- Dziękuję, że mi pomogłeś. Wo gule to ja jestem Mellodie, a ty ? - wypaliła na starcie.
- Nie ma sprawy. Przecież nie mogłem cie tam zostawić zemdlałej. Ja mam na imię Filip.
- Jesteś z Polski ?
- Tak. Skąd wiesz ?
- Akcent i imię. Ja jestem na pół polką, na pół angielką. Ojciec anglik, matka polka. Mówię płynnie po polsku i często tam jeżdżę do babci. A ty jak znalazłeś się w Londynie ?
- Moi rodzice są polakami, a prze prowadziłem się tu z powodu szkoły, ale zamierzam zostać tu na stałe.
- Gdzie się uczysz, bo ja studiu...
- Nie lubię mówić o szkole. - przerwałem jej.
- Okej... To z jakiej miejscowości jesteś ?
- Kraków.
- Serio ?! Moi dziadkowie też. To się złożyło !
- Nigdy cię tam nie widziałem.
- Ja ciebie też nie, dziwne. Wiesz co, wracajmy już na konkurs. Mam pełno roboty.
Dziewczyna zaczęła iść w stronę drzwi, a ja za nią. Coś przeczuwam, że ta znajomość mi zaszkodzi, ale będę ją ciągnął ile się da...
--------------------------------------------------------------
No i jest number 3 .!!! No i mam pytania do was, jak myślicie:
==========================================
Wbiegłem do szpitala i podszedłem do recepcji. Szybko wszystko wyjaśniłem, a dziewczynę zabrano na jakieś badania. Potwornie bałem się o nią. Po raz pierwszy bałem się o kogokolwiek , nie zbyt przyjemne uczucie... Co się ze mną dzieje ? Może się zakochałem... Nie, to nieprawda, nie zrobiłbym tego głupstwa drugi raz... Przecież od tamtej pory to ja rozkochiwałem w sobie dziewczyny. To były trzy proste zasady: poznaj, uwiedź, zostaw. Teraz to ona zawładnęła mną. Nie jest dobrze, przy najmniej ostatnio nie skończyło się to pomyślnie dla mnie. Czekam tu już z dobrą godzinę, w końcu jakaś pielęgniarka podeszła do mnie:
- To ty przyniosłeś tą zemdlałą dziewczynę ? - serdecznie uśmiechnęła się do mnie.
- Tak. Co z nią ?
- Nic. To normalne zachowanie organizmu po upadku. Właściwie to może już iść, wszystkie badania zrobione.
- To gdzie mogę ją odebrać ?
- Zaraz tu przyjdzie sama.
- Dobrze, zaczekam. Dziękuje za pomoc.
- Nie ma za co. Do widzenia.
- Do widzenia.
Siedzę i czekam. Po dziesięciu minutach wyszła z sali. Szybko do niej podszedłem.
- Dziękuję, że mi pomogłeś. Wo gule to ja jestem Mellodie, a ty ? - wypaliła na starcie.
- Nie ma sprawy. Przecież nie mogłem cie tam zostawić zemdlałej. Ja mam na imię Filip.
- Jesteś z Polski ?
- Tak. Skąd wiesz ?
- Akcent i imię. Ja jestem na pół polką, na pół angielką. Ojciec anglik, matka polka. Mówię płynnie po polsku i często tam jeżdżę do babci. A ty jak znalazłeś się w Londynie ?
- Moi rodzice są polakami, a prze prowadziłem się tu z powodu szkoły, ale zamierzam zostać tu na stałe.
- Gdzie się uczysz, bo ja studiu...
- Nie lubię mówić o szkole. - przerwałem jej.
- Okej... To z jakiej miejscowości jesteś ?
- Kraków.
- Serio ?! Moi dziadkowie też. To się złożyło !
- Nigdy cię tam nie widziałem.
- Ja ciebie też nie, dziwne. Wiesz co, wracajmy już na konkurs. Mam pełno roboty.
Dziewczyna zaczęła iść w stronę drzwi, a ja za nią. Coś przeczuwam, że ta znajomość mi zaszkodzi, ale będę ją ciągnął ile się da...
--------------------------------------------------------------
No i jest number 3 .!!! No i mam pytania do was, jak myślicie:
- Dlaczego Filip nie chcę się zakochać, co mu się przytrafiło złego ?
- Czemu Fifi nie lubi mówić o szkole ?
- Dlaczego Mell postanowiła być miła dla chłopaka ?
piątek, 1 lutego 2013
Rozdział 2
~ Oczami spóźnialskiego ~
I nagle się na mnie wydarła ! Byłem zły, przecież każdemu może się zdarzyć. Obleciała mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. Zatrzymała się na oczach i przeprosiła tłumacząc się złym dniem i obiecując wynagrodzenie. Ha ! Tu ją mam ! Zauważyła jak wyglądam i wzięła się w garść. Czyli kolejna moja . To ja już wiem jak odpłaci swe zachowanie . Dla mnie dobrze, bo przyznam, że jest niezła, a jej tez pójdę na rękę i się z nią umówię. Zobaczycie, wszystko pójdzie gładko...
~ Perspektywa dziewczyny ~
Weszłam do kafejki i od razu poczułam woń gorzkiego napoju. nabrałam na niego jeszcze większej chęci, więc podeszłam do lady, gdzie stała moja BFF.
- Czyli to co zawsze ? - spytała mnie Martyna
- Dokładnie - od powiedziałam poważnym tonem .
po chwili zjawiła się z parującym piciem i serniczkiem.
- Pycha . - stwierdziłam i oblizałam usta.
Ta zaczęła chichotać, na co ja jej zawtórowałam.
- A z czego się śmiejemy, można wiedzieć ? - spytałam
- Jeszcze nie wiem.
I znowu wybuchnęłyśmy nie pochamowanym śmiechem. Podejrzewałam, że nasze hihy i hahy słychać na całym pietrze. Spojrzałam na zegarek i zrzedła mi mina.
- To ja spadam, robota wzywa... - powiedziałam z żalem.
- To bye ! Do zobaczenia !
Pobiegłam na salę koncertową, sprawdzić jak idą próby na konkurs. Akurat śpiewał ten koleś. Ale on miał głos ! Rozmarzyłam się przez chwilę, lecz po chwili wróciłam na ziemię. On zdarzył to zauważyć i posłał mi uśmiech pełen satysfakcji, szczęścia i uwodzicielstwa za razem. Poczułam jak się rumienie, ale szybko to opanowałam. Boże, co się ze mną dzieje !? Posłałam nieznajomemu Uśmiech i udałam się w podróż po sali, aby tam zobaczyć jak się widzi scenę itp. Wszystko było w porządku, wiec powędrowałam za scenę, kiedy przechodziłam obok schodków wiodących na wzniesienie poczułam mocne uderzenie w bok...
~ Perspektywa ,,zadufanego w sobie 19-latka'' ~
Gdy schodziłem ze sceny byłem zamyślony. Z tego co widać ta dziewczyna na mnie leci. Gdy weszła do sali i mnie usłyszała od razu się rozmarzyła, a potem gdy się do niej uśmiechnęłem na jej twarzy wystąpił rumieniec. Niestety wiem też, że nie łatwo ją będzie zdobyć, bo natychmiast opanowywała się. Ale dam radę i kolejna do kolekcji. Gdy już praktycznie niczego nie świadomy schodziłem ze schodów na kogoś wpadłem.
~ Oczami ,, trudnej laski'' ~
Powoli odzyskiwałam przytomność. Potwornie bolała mnie głowa. Leżałam na podłodze. Posadzka była zimna, więc na pewno nie leże tu długo. No tak ! Szłam spokojnie, aż tu nagle ktoś mnie przewraca. Tylko kto ? Wzięłam głęboki wdech i tworzyłam oczy. Nade mną zobaczyłam twarz tego lalusia. Jego mina wyrażała strach i przejęcie. Ale jak zobaczył, że się obudziłam uśmiechnął się.
- Jak się czujesz ? - spytał z troską w głosie. Chwila, chwila... Z TROSKĄ .!?
~ Paczadełkami zamyślonego ~
Okazało się, że wpadłem na tą laskę co na mnie na wrzeszczała. Czyli jesteśmy sobie pisani. Spojrzałem na nią, a ona leżałam nieprzytomna. Byłem przerażony. Poczułem mocne ukłucie w sercu. O nie ! Chyba się zakochałem. Dobra tam, później się tym po zamartwiam. Trzeba coś zrobić żeby się obudziła. Nagle dziewczyna zaczęła otwierać oczy. nachyliłem się nad nią. A co jeżeli ona straci pamięć ? Otworzyła swoje śliczne, zielone oczy. Zatraciłem się w nich. Po chwili ocknąłem się i spytałem:
- Jak się czujesz ? - byłem strasznie zatroskany.
Panna tylko zmarszczyła nos. Rozejrzała się, spojrzała na mnie i oznajmiła:
- Dobrze, tylko mnie trochę głowa boli. Ale nic mi nie jest, bo wszystko pamiętam... A ty jak ?
- Ze mną dobrze, mnie nic nie boli. Ale ty zemdlałaś, więc z tobą jest gorzej. Chodź, pomogę ci wstać i pójdziemy do szpitala obok. Albo nie lepiej będzie jak cię tam zaniosę.
Nie czekając na odpowiedź wziąłem dziewczynę na ręce. Począłem iść w stronę drzwi, a ta oparła głowę o moją klatkę piersiową i odpłynęła. Przy spieszyłem kroku. na szczęście szpital znajdował się w budynku na przeciwko.
___________________________________________________________
Hmmm... I jak, podoba się .? Imiona bohaterów poznacie dopiero pod koniec następnego rozdziału, który jest krótki, ale zawiera wiele informacji. Nie wiem do kogo to pisze, bo chyba nikt tego nie czyta, ale co mi tam... Poznaliście tylko imię przyjaciółki głównej bohaterki, ale one są 3, więc to i tak niewiele... Następny rozdział pojawi się w niedzielę, albo poniedziałek, jeszcze nie wiem do końca. No to miłego weekendu .! Dalej nie wiem do kogo to piszę...
I nagle się na mnie wydarła ! Byłem zły, przecież każdemu może się zdarzyć. Obleciała mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. Zatrzymała się na oczach i przeprosiła tłumacząc się złym dniem i obiecując wynagrodzenie. Ha ! Tu ją mam ! Zauważyła jak wyglądam i wzięła się w garść. Czyli kolejna moja . To ja już wiem jak odpłaci swe zachowanie . Dla mnie dobrze, bo przyznam, że jest niezła, a jej tez pójdę na rękę i się z nią umówię. Zobaczycie, wszystko pójdzie gładko...
~ Perspektywa dziewczyny ~
Weszłam do kafejki i od razu poczułam woń gorzkiego napoju. nabrałam na niego jeszcze większej chęci, więc podeszłam do lady, gdzie stała moja BFF.
- Czyli to co zawsze ? - spytała mnie Martyna
- Dokładnie - od powiedziałam poważnym tonem .
po chwili zjawiła się z parującym piciem i serniczkiem.
- Pycha . - stwierdziłam i oblizałam usta.
Ta zaczęła chichotać, na co ja jej zawtórowałam.
- A z czego się śmiejemy, można wiedzieć ? - spytałam
- Jeszcze nie wiem.
I znowu wybuchnęłyśmy nie pochamowanym śmiechem. Podejrzewałam, że nasze hihy i hahy słychać na całym pietrze. Spojrzałam na zegarek i zrzedła mi mina.
- To ja spadam, robota wzywa... - powiedziałam z żalem.
- To bye ! Do zobaczenia !
Pobiegłam na salę koncertową, sprawdzić jak idą próby na konkurs. Akurat śpiewał ten koleś. Ale on miał głos ! Rozmarzyłam się przez chwilę, lecz po chwili wróciłam na ziemię. On zdarzył to zauważyć i posłał mi uśmiech pełen satysfakcji, szczęścia i uwodzicielstwa za razem. Poczułam jak się rumienie, ale szybko to opanowałam. Boże, co się ze mną dzieje !? Posłałam nieznajomemu Uśmiech i udałam się w podróż po sali, aby tam zobaczyć jak się widzi scenę itp. Wszystko było w porządku, wiec powędrowałam za scenę, kiedy przechodziłam obok schodków wiodących na wzniesienie poczułam mocne uderzenie w bok...
~ Perspektywa ,,zadufanego w sobie 19-latka'' ~
Gdy schodziłem ze sceny byłem zamyślony. Z tego co widać ta dziewczyna na mnie leci. Gdy weszła do sali i mnie usłyszała od razu się rozmarzyła, a potem gdy się do niej uśmiechnęłem na jej twarzy wystąpił rumieniec. Niestety wiem też, że nie łatwo ją będzie zdobyć, bo natychmiast opanowywała się. Ale dam radę i kolejna do kolekcji. Gdy już praktycznie niczego nie świadomy schodziłem ze schodów na kogoś wpadłem.
~ Oczami ,, trudnej laski'' ~
Powoli odzyskiwałam przytomność. Potwornie bolała mnie głowa. Leżałam na podłodze. Posadzka była zimna, więc na pewno nie leże tu długo. No tak ! Szłam spokojnie, aż tu nagle ktoś mnie przewraca. Tylko kto ? Wzięłam głęboki wdech i tworzyłam oczy. Nade mną zobaczyłam twarz tego lalusia. Jego mina wyrażała strach i przejęcie. Ale jak zobaczył, że się obudziłam uśmiechnął się.
- Jak się czujesz ? - spytał z troską w głosie. Chwila, chwila... Z TROSKĄ .!?
~ Paczadełkami zamyślonego ~
Okazało się, że wpadłem na tą laskę co na mnie na wrzeszczała. Czyli jesteśmy sobie pisani. Spojrzałem na nią, a ona leżałam nieprzytomna. Byłem przerażony. Poczułem mocne ukłucie w sercu. O nie ! Chyba się zakochałem. Dobra tam, później się tym po zamartwiam. Trzeba coś zrobić żeby się obudziła. Nagle dziewczyna zaczęła otwierać oczy. nachyliłem się nad nią. A co jeżeli ona straci pamięć ? Otworzyła swoje śliczne, zielone oczy. Zatraciłem się w nich. Po chwili ocknąłem się i spytałem:
- Jak się czujesz ? - byłem strasznie zatroskany.
Panna tylko zmarszczyła nos. Rozejrzała się, spojrzała na mnie i oznajmiła:
- Dobrze, tylko mnie trochę głowa boli. Ale nic mi nie jest, bo wszystko pamiętam... A ty jak ?
- Ze mną dobrze, mnie nic nie boli. Ale ty zemdlałaś, więc z tobą jest gorzej. Chodź, pomogę ci wstać i pójdziemy do szpitala obok. Albo nie lepiej będzie jak cię tam zaniosę.
Nie czekając na odpowiedź wziąłem dziewczynę na ręce. Począłem iść w stronę drzwi, a ta oparła głowę o moją klatkę piersiową i odpłynęła. Przy spieszyłem kroku. na szczęście szpital znajdował się w budynku na przeciwko.
___________________________________________________________
Hmmm... I jak, podoba się .? Imiona bohaterów poznacie dopiero pod koniec następnego rozdziału, który jest krótki, ale zawiera wiele informacji. Nie wiem do kogo to pisze, bo chyba nikt tego nie czyta, ale co mi tam... Poznaliście tylko imię przyjaciółki głównej bohaterki, ale one są 3, więc to i tak niewiele... Następny rozdział pojawi się w niedzielę, albo poniedziałek, jeszcze nie wiem do końca. No to miłego weekendu .! Dalej nie wiem do kogo to piszę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)