piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 11

                             ~Oczami Mellodie~
Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam mówiąc Lou to wszystko... Ale chyba lepsze to, niż kłamstwa i tandetne pocieszenia. Louis leżał wtulony we mnie i spał jak zabity. To dobrze, przynajmniej nie myśli o rozstaniu. Leży spokojnie, więc raczej nie śnią mu się żadne koszmary, ani nic. Byliśmy o krok od pocałunku. Na szczęście odwróciłam głowę.Tak, ja Mellodie Sparks odwróciłam głowę, chowając się przed pocałunkiem borzyszcza nastolatek.  Zrobiłam to dlatego, że ten pocałunek nie byłby z powodu uczucia. Byłby pod presją chwili, impulsu, bez uczucia. A na co mi taki pocałunek ? To byłoby bez sensu. To i tak dziwne, że jak tylko usłyszałam jego zapłakany głos to chciałam mu pomóc. Jak weszłam do niego to chciałam go przytulić i zapewnić, że jestem blisko i nic złego się nie stanie. Szkoda, że El z nim zerwała, strasznie musiał ją kochać, skoro tak rozpacza. Nie znam go, a mam wrażenie, że znam. To jest chore... Próbuję zasnąć, ale nie mogę. Ostatnio cierpię na bezsenność, albo koszmary. Mam już serdecznie dość. Dobrze, że reszta zespołu raczej szybko nie wróci, bo przypał by był. Wchodzą do pokoju Lou, chcąc sprawdzić, czy jest, a on se leży cały zapłakany w łóżku z prawie obcą mu dziewczyną. Lou zaczyna się wiercić i trochę mi przeszkadza. Dobra, on wije się jak jakiś wąż. No i zrzucił mnie z łóżka. Rzuca się jak nie wiem co.
Tylko jak go uspokoić ? Pewnie śni mu się jakiś zły sen. Mama zawsze mi śpiewała i przytulała jak miewałam koszmary. Podniosłam się z ziemi i usiadłam na łóżku. Złapałam rękę Lou i cichutko nuciłam:


Już gwiazdy lśnią
Już dzieci śpią
Sen zmorzył twą laleczkę
Więc główkę złóż
I oczka zmóż
Opowiem Ci bajeczkę


Był sobie król
Był sobie paź
I była też królewna
Żyli wśród róż
Nie znali burz
Rzecz najzupełniej pewna


Kołach ją król
Kochał ją paź
Kochali ją we dwoje
I ona też kochała ich
Kochali się we troje.


Lecz straszny los
Okrutna śmierć
W udziale im przypadła
Króla zjadł pies
Pazia zjadł kot
Królewnę myszka zjadła


Lecz żeby Ci
Nie było żal
Dziecino ukochana
Z cukru był król
Z piernika paź
Królewna z marcepana 


Louis powoli się uspokajał, więc ułożyłam się obok niego i objęłam ramieniem. Zaczęłam nucić kolejną kołysankę.


  Na Wojtusia z popielnika Iskiereczka mruga - Chodź opowiem ci bajeczkę, Bajka będzie długa. Była sobie raz królewna, Pokochała grajka, Król wyprawił im wesele... I skończona bajka. Była sobie Baba Jaga, Miała chatkę z masła, A w tej chatce same dziwy... Cyt! iskierka zgasła. Patrzy Wojtuś, patrzy, duma, Zaszły łzą oczęta. Czemuś mnie tak okłamała? Wojtuś zapamięta. Już ci nigdy nie uwierzę Iskiereczko mała. Najpierw błyśniesz, potem gaśniesz, Ot i bajka cała.

Lou leżał już spokojny i z powrotem wtulił się w moje ciało. Moje powieki zrobiły się nagle bardzo ciężkie i zasnęłam.

                                ~Oczętami Louisa~
Śniły mi się jakieś okropne rzeczy, ale zaraz po tym usłyszałem jakiś delikatny głosik przez sen i wszystko zniknęło. Powoli zacząłem otwierać oczy. Mell spała. Byliśmy tak cholernie blisko, tak cholernie idealnie, a mi było tak cholernie przyjemnie. Jej nogi wplątane w moje, jej ciało przylegające do mojego i ten słodki zapach jej ciała. Mógłbym tak całą wieczność. To takie dziwne. Znam ją, a właściwie to nie znam wcale. Ale ona jest taka delikatna, spontaniczna i uczuciowa. Nie potrafię tego określić, ale coś mnie do niej ciągnie i nie chce puścić. Zamknąłem z powrotem oczy i usnąłem.

                        ~Paczadełkami Martyny~
No i gdzie te dziecko imieniem Mellodie jest ? Co za debil ! Rzuciła mi portfel i wybiegła w kapciach na dwór. Nawet telefonu nie wzięła. Przecież ja ją zamorduję ! Przyszły Ally i Meg ze stwierdzeniem, że nową kanapę trzeba opić. No i teraz leżą nachlane w 3 dupy, a ja nie mam pojęcia co z nimi zrobić, sama ledwo trzymam się na nogach. O! Ktoś dzwoni do drzwi. No to idziemy...

                              ~Perspektywa Zayna~
Wróciłem do domu około 1 w nocy, wcześniej odprowadzając Perrie do domu. Poszedłem sprawdzić, czy Lou już śpi. Wchodzę, a tam na łóżku leży Lou, ale wklejony całym ciałem w ciało Mellodie. Oboje w ciuchach, a Mell z jednym kapciem na nodze. Nie wnikam co tu się działo. Jak szedłem do domu to w domku Mell i Martyny było zapalone światło. Może ona coś wie. Poszedłem do ich mieszkania. Zapukałem, a drzwi otworzyła mi pijana Martyna. Raczej się od niej nic nie dowiem.
- Ach ! Zayn, skarbie, ratujesz mi życie ! Wiesz może, gdzie znajduje się Mellodie ? A czekaj, czekaj, gdzie moje maniery, wchodź do środka.
Otworzyła drzwi szerzej i wpuściła mnie do środka. Zataczając się podreptała do salonu. Stanęła na środku.
- To jak ? Widziałeś gdzieś Mell ?
- Właściwie to tak. Jest u nas, śpi z Louisem w jego pokoju i nie wygląda, że szybko się obudzi.
- A już się bałam, że ktoś ją porwał ! Wybiegła z domu, zostawiając nawet telefon, a ja nie mogłam pobiec za nią, bo akurat nam nową kanapę przywieźli. Co do tej kanapy, to Ally i Meg przyszły ją opić, no i są schlane gorzej niż ja. Pomożesz mi je zaholować do ich pokoju ? - co prawda nie mówiła zbyt wyraźnie, ale zrozumiałem wszystko.
- No okej. Ja je wezmę, ty prowadź.
Blondynka i ruda leżały na kanapie opierając się o siebie. Nie wiem, która to która, ale wziąłem tą rudą. Bardziej kojarzy mi się z imieniem Megan. Martyna poczłapała do góry, a ja za nią. Pokazała pokój, a ja położyłem ją do łózka. Poszedłem po kolejną, a gdy wróciłem rudowłosa była już przykryta. Położyłem blondynkę na drugim łóżku, a Martyna przykryła ją kołdrą. Zeszliśmy razem na dół.
- Wiesz Zayn, odwdzięczę ci sie kiedy indziej. Nie chcę być niegrzeczna, ale lepiej będzie jak ja też pójdę spać. Dziękuję za pomoc i informację o Mell.- mówiąc to wypchnęła mnie na zewnątrz i zamknęła drzwi.  To było co najmniej dziwne. Wróciłem do siebie, wszedłem na górę i poszedłem spać.

------------------------------
Numer 11 mamy. Kolejny dodam 24.02. To będzie ostatni dzień ferii. Ja nie chcę do szkoły .!!! Potem zacznę dodawać chyba co 3 dni, bo to II semestr i więcej nauki. Jeszcze zobaczę. Okej, no to pytanko:
  • Jak Martyna odwdzięczy się Zaynowi ?
No to tyle... Prawdopodobnie, ale nie na 100% w następnym, albo za dwa rozdziały okaże się dlaczego Filip nie lubi szkoły i kto i jak go zranił. No i tutaj jeszcze dopisek do poprzedniego rozdziału: jeśli chodzi o zerwanie El z Lou, to to jest tylko na potrzebę opowiadania. Osobiście lubię ten związek i życzę im jak najlepiej. Nie chciałam tym nikogo urazić, ani nic sugerować. Do niedzieli kochani.

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny! Szkoda mi Lou i w sumie szkoda, że Mell nic do niego nie czuje, ale myślę (mam nadzieję) że to się zmieni.
    Nie mam pojęcia jak Martyna się odwdzięczy Zaynowi, ale jestem tego ciekawa!
    A i jeszcze El+Lou, fajnie, że to zaznaczylas, bo może niektórzy mogliby mieć problemy, że ich hejtujesz.. Ja tam jestem Larry Shipper, ale nie tym typem co ich hejtuje. :)
    Przepraszam, że jestem taka leniwa, ale już siędzisiaj nie zaloguję na bloggera, więc znów z anonima.. /Amy-Michelle Horan

    OdpowiedzUsuń