piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 7

                                          ~Oczami Mellodie~
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam po niego na oślep, co uniemożliwiało mi ciało Lou mocno złączone z moim. Jakoś chwyciłam urządzenie i nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
                                            *Rozmowa*
- Słucham ?
- Mellodie ? To ja, Filip, pamiętasz mnie ?
- Oczywiście, że pamiętam.
- Obudziłem cię ?
- Właściwie to tak, ale nic się nie stało. Zdążyłam się wyspać .
- To dobrze... Ymm... Pomyślałem, że może byśmy gdzieś razem wyszli ?
- Chętnie. Tylko gdzie i kiedy ?
- To może jutro o 12:00 pod London Eye ?
- Będę czekać. Do jutra !
- Pa !
                                             *Koniec*
Odłożyłam telefon i spojrzałam na Louisa. Spał dalej. Zdjęłam jego rękę z mojej talii, wyplątałam moje nogi z jego nóg i poszłam do garderoby. Wyjęłam z tam tond to . Podreptałam w stronę łazienki. Tam ogarnęłam swoją twarz, ale nie robiłam makijażu.  Związałam włosy mniej więcej  tak 
Ubrałam naszykowane rzeczy i wyszłam z łazienki. Louisa już nie było w łóżku. Pewnie siedzi już na dole.  Wyszłam na korytarz, a potem zeszłam na dół po schodach. Widok, który tam panował przeraził mnie. Wszędzie było wszystko porozwalane, a kanapa przewrócona. Zaszłam do kuchni. Tam wcale nie było lepiej. O to dowód, że można bawić się bez alkoholu.  Nie wiem kto to będzie sprzątał. Ale jak na razie to muszę ogarnąć, gdzie reszta ludu. Raczej wstali przecież już 12:15. Może na dworze. Sprawdziło się. Cała czwórka siedziała w ogródku zajadając racuchy. Dosiadłam się do nich i wciągnęłam się w rozmowę. Po jakiejś godzinie Lou i dziewczyny poszły do domu, a ja z Martyną zostałam zmuszona do sprzątania. Zaczęłyśmy koło 13:40, a skończyłyśmy koło  23:30. Wymęczona poszłam do swojego pokoju umyłam się, ubrałam w piżamę  i poszłam spać.

                                   * Na następny dzień *
- Mellodie, wstawaj.
- Zaraz...
- Wstawaj, mamy gości.
- Nie mają co robić tylko w gości ludzie przychodzą. Która godzina ?
- 11:15
- Środek nocy, jeszcze pięć minut.
Usłyszałam tylko głośne westchnienie. Martyna wyszła, a ja ucieszyłam się, że mam spokój. Kto o tej godzinie przychodzi w gości ? Nawet 12 nie ma... Właśnie. Która godzina, przepraszam bardzo ?! Za 40 minut mam spotkać się z Filipem pod London Eye. Do jasnej cholery ! Zerwałam się z łóżka i popędziłam do łazienki. Zdjęłam koszulkę i chwyciłam za pastę do zębów i szczoteczkę. Szorując zęby wbiegłam do garderoby, ale nie wiedziałam jaka pogoda. Z szczoteczką w buzi, w samym staniku i spodenkach od piżamy popędziłam na dół i mijając w salonie zdziwioną piątkę chłopaków wbiegłam do ogrodu. Obróciłam się parę razy i wbiegłam z powrotem na górę. Szybko wybrałam taki strój . Wciągnęłam go na siebie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijażu nie zrobiłam.  Złapałam klucze, telefon i  inne bzdety, a następnie wpakowałam je do torebki. Zbiegłam na dół. Spojrzałam na zegarek, była 11:40. Fajnie, nawet śniadania nie zjem. Znowu wyminęłam 5 chłopaków. Z pośród nich znałam tylko Louisa, dziwne.
- Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę ! - krzyknęłam i wyszłam za drzwi.
Popędziłam w stronę umówionego spotkania. Chwila, chwila... Kogo mijałam w salonie ? Najpierw w samym staniku, a potem bezceremonialnie wychodząc ? To był Louis i pewnie jego koledzy z zespołu. Z tego one direction, czy jakoś tak. Ale ja z siebie idiotkę zrobiłam. Co oni musieli o mnie pomyśleć. Nawet się nie przedstawiłam. Ale porażka. Czemu zawsze ja robię z siebie kretyna ? No tak, przecież jestem wiecznie roztrzepana i nieogarnięta. Cóż pech... Ale potem będzie mi głupio stanąć z nimi twarzą w twarz. Pierwsze spotkanie, a ja im paraduje w samym staniku, a potem ich olewam. Trzeba będzie się nieźle tłumaczyć. Jak zwykle zresztą...

                                    ~ Oczami Louisa ~
Siedziałem z chłopakami u Martyny i Mell. Ta druga akurat spała. Martyna poszła ją obudzić. Przyprowadziłem ich tutaj, ponieważ byli strasznie ciekawi gdzie ja poszedłem poprzedniej nocy. Po chwili dziewczyna zeszła twierdząc, że Mell nie zamierza wstawać. Zajęliśmy się rozmową. Po jakiś 5 minutach ze schodów zbiegła półnaga Mellodie z szczoteczką w buzi. Chłopacy byli w szoku, podobnie jak ja. Dziewczyna miała całkiem niezłe ciało. Nie zwracając na nas uwagi pobiegła do ogrodu i z powrotem. Po kolejnych 15 minutach znowu zeszła. Ubrana i uczesana. Wyglądała nieziemsko, ale wcześniej tez nie było źle. Znowu ignorując co dzieje się w salonie krzyknęła, że wychodzi i nie wie kiedy wróci i już jej nie było.
- To było dziwne, ale ciekawe. - stwierdził Harry.
- U mnie to codzienność. - podsumowała Martyna.
- Nie znam jej, ale ją lubię. - skończył Niall.

---------------------------------------------
Czyli, że nie dodałam tego 14, ale 15. Pech... Jakoś czas mnie nie lubi. Ale to tylko parę minut po 24. Dziś bez pytania, bo mi się spać chce, chociaż nie macie:
  • Co będą robić Mell i Fifi ?
  • Ich spotkanie to randka, czy nie ?
No i to na tyle. Następny rozdział będzie 16. Miałam nic nie pisać, bo mój stan zdrowotny pozostawia wiele do życzenia, ale co mi tam...Ja tam zaczęłam ferie 11, więc mam jeszcze czas. Kocham ferie. Pozdrawiam i idę spać. To do napisania króliczki .! ;*





















1 komentarz:

  1. Nie mam pojęcia co będa robic, może przejada sie London Eye? I mam nadzieję, że to nie randka, bo wolałabym, żby w taki sposób coś ją łączyło z Lou <3
    *stamtąd a nie 'z tam tond' - przepraszam, musiałam!
    A i ogólnie to kolejny swietny rozdział!
    I lecę do następnego! Uggh, chyba mnie uzależniłas!
    Dobra, wybaczam Ci :p
    Pozdrowionka! :*

    OdpowiedzUsuń